Po drugim spotkaniu w mistrzostwach Europy w Szwecji reprezentacja Polski poniosła kolejną porażkę dużych rozmiarów. Tym razem silniejsza okazała się być Holandia. Wyniku końcowego 21:30 nikt się nie spodziewał.
- Po turnieju w Hiszpanii każdy gdzieś tam po cichu liczył na dobra grę naszej reprezentacji. Niestety kolejny mecz Polki przegrały bardzo wysoką różnicą bramek. Nikt nie spodziewał się tak dotkliwej porażki. - przyznała Katarzyna Kołodziejska.
Zdaniem byłej reprezentantki Polski, zespół Leszka Krowickiego za szybko chciał nadrobić dystans do rywalek. - Moim zdaniem brakowało cierpliwości w polskim zespole. Holenderki narzucały tempo, a dziewczyny próbowały dotrzymać kroku. Niestety brakowało też zimnej głowy. Tak, jak to już wszyscy zauważyli, to jest całkowicie nowy, młody zespół. Na takiej imprezie musi zapłacić frycowe - dodała skrzydłowa.
Biało-Czerwone znów zablokowały się w ataku. Próby rzutów z drugiej linii spełzały na niczym. Nawet Marta Gęga, która jest już doświadczoną zawodniczką, nie potrafiła sobie z tym poradzić. - Marta jest jedną z czołowych zawodniczek w naszej lidze, dlatego też zasłużyła na grę w reprezentacji, ale na imprezach tego typu zagrała niewiele minut. Nie chcę oceniać pojedynczo zawodniczek, od tego jest sztab szkoleniowy - podsumowała Kołodziejska.
W czwartek (8 grudnia) Polki czeka kolejne arcytrudne zadanie. Wciąż mogą pozostać w turnieju. Muszą jednak zwyciężyć Niemki i to najlepiej przynajmniej różnicą 7 "oczek". Początek rywalizacji o godzinie 18.30.
ZOBACZ WIDEO Sergio Ramos uratował Real na Camp Nou! Zobacz skrót [ZDJĘCIA ELEVEN]
Może ktoś wkońcu napiszę prawdę o co poszło że tak dob Czytaj całość