Obie ekipy po raz pierwszy mierzyły się ze sobą w sezonie 2016/2017 w połowie września. Rywalizacja w Kwidzynie zakończyła się pewnym zwycięstwem MMTS-u 27:20. Co ciekawe, był to jedyny mecz, w którym ani jednego gola nie zdobył Michał Lemaniak - 19-letni prawoskrzydłowy Gwardii, będący jednym z największych ligowych odkryć.
Duży wpływ na przebieg pojedynku miała wtedy również czerwona kartka dla Antoniego Łangowskiego. Lider drugiej linii opolskiego zespołu otrzymał ją już w 19. minucie, za brzydki faul na Mateuszu Seroce, który następnie został najlepszym strzelcem meczu. Jak się później okazało, był to dopiero początek jego popisów w PGNiG Superlidze. Aktualnie, z 83 trafieniami, jest bowiem liderem w klasyfikacji generalnej snajperów.
Od ostatniej potyczki między Gwardią a MMTS-em minęły już jednak prawie trzy miesiące. Drużyny oddzieliły ją grubą kreską, koncentrując się na kolejnych wyzwaniach. I, solidarnie, ich realizacja wychodziła im bardzo dobrze. Drużyna z Opola została okrzyknięta rewelacją ligi, zapracowując sobie na to miano bilansem 8 zwycięstw i 5 porażek, pozwalającym jej obecnie zajmować 3. miejsce w tabeli Grupy Pomarańczowej (20 punktów).
Kwidzynianie radzili sobie natomiast jeszcze lepiej. Wywalczyli bowiem jak dotąd 26 "oczek", wygrywając 10 spotkań i notując 4 niepowodzenia. Dzięki temu plasują się na 2. miejscu w Grupie Granatowej. Najbardziej pamiętny występ zaliczyli w Płocku (22.11), gdzie postawili bardzo twardy opór Orlen Wiśle. Z potentatem polskiej klubowej piłki ręcznej przegrali dopiero po rzutach karnych.
ZOBACZ WIDEO Guilherme: To był perfekcyjny wieczór
Od tego czasu w ekipie prowadzonej przez Patryka Rombla coś się jednak zacięło. Sygnałem alarmowym okazała się sensacyjna porażka 25:26 na własnym boisku z SPR Stalą Mielec. - Ten mecz to nauczka, że do każdego trzeba podchodzić na sto procent. Zostaliśmy sprowadzeni na ziemię. Punktów nie przyjmuje się już w szatni, a spotkania same się nie wygrają - komentował po tej wpadce Marek Szpera, rozgrywający MMTS-u.
W kolejnym meczu jego zespół pokonał co prawda 23:21 Meble Wójcik Elbląg, ale o zdobycie trzech punktów w starciu z najsłabszą drużyną PGNiG Superligi musiał walczyć do ostatnich minut. Równie dramatycznie układały się w ostatnich dniach losy Gwardii.
Przed tygodniem opolscy szczypiorniści, grający bez kontuzjowanego Adama Malchera, ponieśli pierwszą porażkę na własnym boisku w obecnych rozgrywkach, ulegając 23:29 Chrobremu Głogów. 30-letni bramkarz wrócił już na środowy (07.12) mecz z Zagłębiem Lubin, ale przez długi czas nie był w stanie zatrzymać nacierających rywali. Na początku drugiej połowy Gwardia przegrywała już różnicą ośmiu trafień, lecz dała radę wybrnąć nawet z tak fatalnego położenia. Co więcej, zwyciężyła ostatecznie 28:26, dopisując do swojego konta bezcenne trzy punkty.
Zarówno gwardziści, jak i szczypiorniści MMTS-u przystąpią do konfrontacji w Opolu ze swoimi problemami. Jeśli w ich szeregach nie wszystko będzie funkcjonować perfekcyjnie, o losach widowiska zadecyduje najprawdopodobniej charakter. Tego nie brakuje ani jednym, ani drugim, co pozwala mieć nadzieję na 60 minut pełnych elektryzującej i zaciętej walki o dwa punkty.
KPR Gwardia Opole - MMTS Kwidzyn/ 10.12 (sobota), godz. 18:30, hala przy ul. Kowalskiej w Opolu