Wybawiali z opresji, doprowadzali do euforii, zostawili na parkiecie kawał zdrowia. Karol Bielecki, Bartosz Jurecki, Krzysztof Lijewski i Sławomir Szmal stanowili fundamenty reprezentacji, na których zbudowano trzy medale mistrzostw świata. Spośród 11 ostatnich wielkich turniejów tylko na jednym z nich zabrakło którejś z ikon. Na styczniowym czempionacie w rolach głównych wystąpią już inni. Drużyna narodowa przechodzi bowiem renowację na szeroko zakrojoną skalę. Największą w XXI wieku.
Misja Tokio 2020
Przed Tałantem Dujszebajewem trudne cztery lata. Apogeum możliwości starannie wyselekcjonowanej grupy ma przyjść w 2020 roku. I dopiero po igrzyskach w Tokio można rozliczyć selekcjonera za jego pracę. Kibice, przyzwyczajeni do walki o medale, będą musieli uzbroić się w cierpliwość. Wielu z kadrowiczów raczkuje na arenie międzynarodowej. Podczas mistrzostw świata starcia z potęgami mogą kończyć się bolesnymi lekcjami. Zresztą kiedy płacić cenę za ogrywanie nowicjuszy, jeśli nie teraz? Olimpijską kwalifikację zapewnią jedynie mistrzostwa świata w 2019 roku i europejski czempionat rok później.
Podobną drogę kilka lat temu obrali Niemcy. Trener Dagur Sigurdsson nawet nie próbował przekonywać gwiazd do powrotu. Pomimo reprezentacyjnej zapaści, odważnie postawił na młodzież i nie czekał długo na żniwa. W 2016 roku nasi zachodni sąsiedzi sięgnęli po mistrzostwo Europy i olimpijski brąz. A przecież Paula Druxa i Fabiana Wiede do niedawna kojarzyli tylko najbardziej zagorzali fani Bundesligi.
Dylematy w drugiej linii
Nie tylko decyzje liderów wymusiły eksperymenty. Po złamaniu kości śródręcza Michał Jurecki, naturalny zastępca Bieleckiego, mistrzostwa obejrzy w telewizji. Szkoleniowiec w krótkim czasie stracił dwie strzelby i musiał szukać nowego działa. Dość nieoczekiwanie armatą kadry najprawdopodobniej zostanie Tomasz Gębala. Wzrostem, stylem gry, a nawet kolorem włosów przywołujący Bieleckiego, swojego mentora. - Jeszcze chodząc do szkoły bardzo chciał być następcą Karola - opowiada były trener reprezentacji juniorskich Wojciech Nowiński.
21-latek przez trzy sezony terminował w rezerwach Magdeburga. Dzięki transferowi do Płocka i regularnym występom nabiera pewności. - Jeżeli będzie umiał wykorzystać swoje warunki fizyczne, to może w jakimś stopniu zastąpić Karola. Czeka go jeszcze sporo pracy nad koordynacją i siłą - podkreśla Bogdan Kowalczyk, trener kadry w latach 1992-1994.
Zatem kto, jeśli nie Gębala? W tym miejscu zaczynają się schody. Na lewej stronie rozegrania z powodzeniem radzi sobie Mariusz Jurkiewicz. Z tym, że wówczas mocno ucierpiałaby obsada środka. Najbardziej doświadczony z reprezentantów będzie we Francji dyrygentem poczynań Biało-Czerwonych. - Dzięki Jurkiewiczowi w zespole panuje większa kultura gry. Potrafi przyspieszyć, uspokoić, przekazać wskazówki i jest niemalże niezastąpiony - uważa Bogdan Kowalczyk.
Niewesoło także po prawej stronie. Po rezygnacji Lijewskiego wszystkie oczy zwrócono na Pawła Paczkowskiego. Zawodnik Vive, namaszczony na następcę bardziej doświadczonego kolegi, zamiast walczyć o miejsce w siódemce toczy wyścig z czasem. Gdyby 22-latek nie wyleczył urazu stawu łokciowego, to ciężar odpowiedzialności spadnie na Rafała Przybylskiego. Zawodnik Azotów Puławy, wcześniej nieco niedoceniany, właściwie niezauważany przez Michaela Bieglera, rozgrywa sezon życia i zwrócił na siebie uwagę solidnych europejskich firm.
- Rafał wszedł w najlepszy wiek dla szczypiornisty. Do tego ma bardzo dobre warunki fizyczne - chwali Przybylskiego trener Kowalczyk.
[nextpage]Atak Łyżwą
Za Przybylskim przepaść. Zerwane ścięgno Achillesa leczy Michał Szyba, choć i tak nie należał do ulubieńców Dujszebajewa. Kadrze przydałoby się doświadczenie Andrzeja Rojewskiego, ale gracz SC DHfK Lipsk koncentruje się na rozgrywkach klubowych. W tej sytuacji bardzo dużo będzie zależeć od Krzysztofa Łyżwy.
Takiego zawodnika reprezentacja nie miała od dawna. Oburęczny rozgrywający może obsadzić każdą pozycję w drugiej linii i daje selekcjonerowi spore pole manewru. Razem z Łukaszem Gierakiem będzie alternatywą dla Jurkiewicza na środku, w razie potrzeby pozwoli złapać Przybylskiemu oddech.
W jesiennych meczach z Serbią i Rumunią Łyżwa przeszedł szkołę życia. - Zbyt szybko próbował indywidualnie kończyć akcje. Powinien nauczyć się grać z zespołem pod względem taktycznym - ocenia Bogdan Kowalczyk. - Biorąc pod uwagę niewielkie doświadczenie, trudno go obarczać rolą męża opatrznościowego - dodaje Wojciech Nowiński.
ZOBACZ WIDEO Janusz Kowalski: chcemy wspierać wyłącznie piłkę ręczną
Scheda po mentorze
Wśród obrotowych przemiana pokoleniowa przebiegnie raczej bezboleśnie. Bartosz Jurecki nie znaczył już dla kadry tyle, ile jeszcze kilka lat temu, a Kamil Syprzak szykował się do przejęcia władzy. Jego pozycja jest niepodważalna i nie zmieniają tego nawet przeciętne występy w ostatnich miesiącach.
- Chciałbym, by Kamil Syprzak odgrywał taką rolę jak podczas MŚ 2015. Ostatnie mecze w kadrze nie były już tak dobre. Powinien być jednym z filarów - twierdzi Wojciech Nowiński.
Za jego plecami batalię o bilet do Francji toczą Marek Daćko i Maciej Gębala. Pierwszy z nich, gracz zabrzańskiego Górnika, bryluje w lidze. Więcej szans na wyjazd przyznaje się jednak występującemu w Lidze Mistrzów Gębali. Zwłaszcza, że pod nieobecność Mateusza Kusa mógłby stworzyć z Piotrem Chrapkowskim duet na środku obrony.
- Daćko jest bardzo utalentowany pod względem gry w ataku. Łapie trudne piłki, potrafi wypracować sobie pozycję. Ma za to dużo do poprawy w obronie. Gębala lepiej radzi sobie w defensywie - podkreśla Bogdan Kowalczyk.
W spadku po Szmalu posterunek odziedziczył Piotr Wyszomirski. Przez lata podpatrywał mistrza, a podczas igrzysk w Rio de Janeiro dał nadzieję, że po mentorze nie zostanie spalona ziemia. Przenosiny do niemieckiego Lemgo miały zapewnić mu regularne występy, których w węgierskich MOL-Pick Szeged brakowało. Co tydzień Polak mierzy się z najlepszymi szczypiornistami świata. Z różnym efektem (Lemgo bije się o utrzymanie), ale bagaż doświadczeń wyniesiony z Bundesligi może zaprocentować w reprezentacji.
Kogo Tałant Dujszebajew zestawi w duecie z Wyszomirskim? Doświadczony Adam Malcher, brązowy medalista MŚ 2009, zachwyca w Superlidze. Adam Morawski, broniący na młodzieńczej fantazji, w Lidze Mistrzów powstrzymywał wielkich europejskiego handballa. - Bardzo dobra dyspozycja Malchera to forma ligowa. Potrzebujemy międzynarodowej. Atutem Wyszomirskiego i Morawskiego jest ogranie na europejskich parkietach - sądzi Wojciech Nowiński.
Poniosą nas skrzydła?
Pobudek do optymizmu należy przede wszystkim szukać w narożnikach. Michał Daszek, Mateusz Jachlewski i Przemysław Krajewski dobrze znają smak imprezy mistrzowskiej. W kluczowych momentach nie powinna zadrżeć im ręka. Ewentualne przestawienie Krajewskiego na środek rozegrania (manewr znany z igrzysk) otworzy drogę do wyjazdu Adrianowi Nogowskiemu z MMTS-u Kwidzyn. Nie należy przekreślać szans najmłodszego w kadrze, 19-letniego Arkadiusza Moryty.
- Powinni być naszą siłą. Wielokrotnie grali już na tym poziomie i udowodnili przydatność do kadry - zwraca uwagę trener Nowiński. Bez wsparcia ze strony rozgrywających i defensywy, ich atuty mogą jednak przepaść jak kamień w wodę.
Spokój ponad wszystko
Nowa kadra zostanie we Francji rzucona na głęboką wodę. Los nie był łaskawy dla Biało-Czerwonych - gospodarze, aktualni mistrzowie świata, rosnący w siłę Norwegowie i Rosjanie, powracający do czołówki po chudych latach. Jak niebezpieczni są Brazylijczycy, nasi szczypiorniści na własnej skórze przekonali się podczas igrzysk w Rio de Janeiro. Jedynie do boju z Japończykami Polacy przystąpią w roli zdecydowanych faworytów.
- Mamy młodych i niedoświadczonych graczy, którzy są głodni treningu i dają z siebie wszystko. Uwierzcie w tych chłopaków. Nie mają wielkich nazwisk, ale jestem pewny, że za cztery lata dadzą kibicom mnóstwo radości - zapewnia Dujszebajew.
Marcin Górczyński