Kibice zgromadzeni w hali AWFiS w Gdańsku byli świadkami meczu walki. Obie drużyny potrafiły momentami przeważać, ale ostatecznie to MMTS Kwidzyn okazał się lepszy. - Za nami przemawiało większe doświadczenie i lepsza skuteczność w drugiej połowie. W pierwszej bramkarz Wybrzeża Artur Chmieliński przechodził samego siebie, przy naszym dużym udziale. W drugiej wyglądało to trochę lepiej. Przy okazji nasza gra w obronie nieznacznie się poprawiła i straciliśmy mniej bramek - powiedział Patryk Rombel.
Beniaminek PGNiG Superligi, Wybrzeże Gdańsk potrafił się jednak postawić. - Ostatni mecz, który wygraliśmy spokojnie był w Legionowie, a KPR miał swoje problemy. Wybrzeże, to świetnie poukładany zespół z bardzo dobrymi trenerami i młodym, wyrównanym składem nie oddającym łatwo wygranych. Jechaliśmy do Gdańska z przeświadczeniem, że czeka nas walka o trudne trzy punkty - zdradził Rombel.
MMTS w tym sezonie prezentuje się bardzo solidnie. Dzięki niewielu wpadkom, kwidzynianie wciąż są w grze o medale. - Wpadki się zdarzają, wystarczy wrócić do meczu w Mielcu. Dla nas każdy mecz to olbrzymia walka. Nic nie przychodzi nam łatwo, w końcu nie jesteśmy na takim poziomie, jak Azoty Puławy, Orlen Wisła Płock, czy Vive Tauron Kielce, które odstają organizacyjnie i finansowo od ligi. My każdy wygrany mecz zwyciężyliśmy różnicom 2-4 bramek. To oczywiście cieszy, bo tak buduje się charakter zespołu i dzięki takim spotkaniom nasza siła będzie tylko większa - zapowiedział trener.
Z zespołu z Kwidzyna po sezonie odejdzie jednak kluczowy snajper, Mateusz Seroka. Przeniesie się on do drużyny z Puław. Czy jego brak może przesądzić o tym, że zamiast 3-4-bramkowych wygranych, to rywale będą kończyć starcia z MMTS-em zwycięsko? - Nie ma co na to patrzeć. Każdy sezon to nowy rozdział i Mateusz ciągle jest z nami. Nie myślimy o tym, co będzie za parę miesięcy. Do września mamy dużo meczów do rozegrania. Jesteśmy przygotowani na to, że najlepsi zawodnicy z racji budżetu będą od nas odchodzili i mamy na to plan awaryjny. Nie możemy się równać finansowo z najlepszą trójka, ale mamy swoich wychowanków i bez Mateusza Seroki też będziemy grali. Mamy trochę ważnych meczów do rozegrania i Mateusz wciąż jest z nami - podsumował szkoleniowiec.
ZOBACZ WIDEO Krzysztof Zimnoch chce "solówki" z Arturem Szpilką