Piotr Masłowski: Vive ustawiło mecz

Azoty Puławy nie dały rady wywalczyć zwycięstwa z Vive Tauronem Kielce w hicie 25. kolejki ligi zawodowej, przegrywając 32:40. - Jesteśmy rozczarowani - mówi Piotr Masłowski.

Daniel Kordulski
Daniel Kordulski
Piotr Masłowski Materiały prasowe / KS AZOTY PUŁAWY / Na zdjęciu: Piotr Masłowski

- Nie przeciwstawiliśmy się rywalowi w obronie i to jest główna przyczyna naszej porażki. Nasi bramkarze niewiele mogli zdziałać, bo rzuty były oddawane z czystych pozycji na szóstym metrze, bądź po szybkich atakach. W ten sposób Vive ustawiło mecz. Zbudowali sobie przewagę i później kontrolowali tylko wynik - przyznał Masłowski.

W początkowych minutach spotkania zbyt wiele strat i niecelnych rzutów, pozwalało kielczanom wyprowadzać kontry, o których wspomniał rozgrywający Azotów. Co prawda pierwszą z nich zatrzymał golkiper Wadim Bogdanow, ale przy kolejnych był już bezradny. Poza tą jedną pomyłką, sześć kolejnych szybkich ataków rywali zakończyło się pomyślnie.

- Zawsze podkreślam, że w meczach z tak renomowanymi przeciwnikami jak Vive czy Wisła, każda strata piłki, czy błąd techniczny jest zamieniany na bramkę. W tym meczu dokładnie to widzieliśmy - skomentował środkowy rozgrywający puławian.

Próbkę swoich sporych możliwości ofensywnych zawodnicy Marcina Kurowskiego mogli pokazać dopiero w kilkanaście minut po zmianie stron. Jak przyznał reprezentant Polski nie była to do końca tylko ich zasługa, Vive ułatwiło gospodarzom zadanie. - Trochę się rozluźnili w drugiej połowie i dzięki temu nam udało się zdobyć kilka łatwych bramek. Na takiego rywala było to trochę za mało. Jesteśmy rozczarowani.

Po dziesięciu minutach spędzonych w szatni mało skuteczny wcześniej Nikola Prce, przypomniał sobie, że był w pierwszym meczu liderem swojej drużyny, i rzucił po przerwie siedem bramek. Prawy rozgrywający - Rafał Przybylski, dołożył pięć trafień. W sumie była to ponad połowa bramek całego zespołu Azotów, rzuconych w drugich trzydziestu minutach. Losów meczu odmienić to jednak nie zdołało. Jeśli bowiem ofensywa puławian znacznie się poprawiła, to obrona wciąż przypominała szwajcarski ser, w którym dziury co chwila znajdował głównie Karol Bielecki.

Wiceliderowi grupy pomarańczowej PGNiG Superligi pozostało do rozegrania jeszcze jedno spotkanie. W sobotę - 8 kwietnia - ponownie na własnym parkiecie, zmierzą się z Wybrzeżem Gdańsk. Dla puławian kolejne spotkanie bez znaczenia dla pozycji w tabeli. Wcześniej klub z Lubelszczyzny czekają jednak nadwiślańskie derby. Środowy mecz ćwierćfinału Pucharu Polski w Płocku z Orlenem Wisłą będzie przedsmakiem emocji, czekających kibiców w rundzie finałowej ligi zawodowej.

ZOBACZ WIDEO Robert Lewandowski: Zaskoczyliśmy tym przeciwnika
Czy Azoty awansują do półfinału Pucharu Polski?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×