- Podczas meczu w Opolu spotkają się dwie osobowości w bramce: Edin Tatar i Adam Malcher. Szykuje się więc pojedynek bramkarski - zapowiadał przed rozpoczęciem starcia z Gwardią Wojciech Zydroń, skrzydłowy Sandry Spa Pogoń. Jego słowa okazały się prorocze. Golkiperowie obu ekip byli przed przerwą absolutnie pierwszoplanowymi postaciami na boisku.
Tatar obronił między innymi dwa karne wykonywanego przez Mateusza Morawskiego oraz wiele rzutów z drugiej linii. Malcher natomiast powstrzymał przynajmniej po jednej próbie każdego z czołowych zawodników rywali. Byli jednak obok nich także szczypiorniści z pola, którzy wybijali się ponad przeciętną.
Początkowa i końcowa faza gry przed przerwą należała do środkowego opolan Kamila Mokrzkiego, zaznaczającego swoją obecność kilkoma nietuzinkowymi zagraniami. To właśnie gospodarze utrzymywali prowadzenie przez większą część rywalizacji przed przerwą. Największą przewagę (13:9) osiągnęli, kiedy z prawego rozegrania bramkę bombardował Ignacy Bąk, a na kole dużo ożywienia wniósł Mateusz Jankowski. Na półmetku zaliczka gwardzistów nieco zmalała, ale do szatni i tak schodzili oni z podniesionymi głowami.
Otwarcie drugiej połowy należało jednak bezapelacyjnie do gości. Przebieg jej pierwszych minut pokazał, że w wywalczenie kompletu punktów gracze z Opola będą musieli włożyć maksimum wysiłku. Ciężar zdobywania goli w Sandrze Spa wziął na siebie przede wszystkim Paweł Krupa, jej najlepszy strzelec w sezonie 2016/2017. W 37. minucie Pogoń objęła prowadzenie 19:18. Ale Gwardia nie dała się złamać.
Twarda, nieustępliwa postawa przyniosła zawodnikom Rafała Kuptela efekty, gdy doprowadzili do gry w podwójnej przewadze. Wówczas skrzydła rozwinął Michał Lemaniak, którego trzy trafienia w krótkim odstępie czasu pozwoliły opolanom na dobre odzyskać inicjatywę i wypracować sobie czterobramkową przewagę (25:21) na kwadrans przed końcowym gwizdkiem.
Ostatnie minuty rywalizacji dostarczyły bardzo dużych emocji nie tylko na boisku. Z kolejnymi decyzjami sędziowskimi nie zgadzali się szkoleniowcy Pogoni. Mimo negowania kolejnych werdyktów, szczecinianie potrafili jednak również skupić się na odrabianiu strat. Czynili to bardzo konsekwentnie, napędzani przez Krupę i ciągle świetnie dysponowanego w bramce Tatara. Niezłe efekty przyniosło im też indywidualne krycie Mokrzkiego.
Przyjezdni doprowadzili do sytuacji, w której na 13 sekund przed końcem mieli piłkę w rękach, przy stanie 30:29. W decydującym momencie jednak się pogubili, a rzut wolny Bartosza Konitza po syrenie nie przyniósł spodziewanych efektów. Tym samym Gwardia zapisała na swoim koncie dwa punkty i zrobiła bezcenny krok do utrzymania 3. miejsca w Grupie Pomarańczowej. Pogoń pozostała na 5. miejscu w Grupie Granatowej.
KPR Gwardia Opole - Sandra Spa Pogoń Szczecin 30:29 (15:12)
Gwardia: Malcher - Lemaniak 7, Mokrzki 6, Bąk 4, Łangowski 3, Siwak 3, Zadura 3, Jankowski 2, Morawski 1 (1/3), Tarcijonas 1, Adamski
Karne: 1/3
Kary: 10 min. (Zadura - 4 min., Łangowski, Jankowski, Tarcijonas - po 2 min.)
Pogoń: Tatar - Krupa 8, Kniaziew 7, Bosy 4, Krysiak 4, Zaremba 3, Fedeńczak 1, Konitz 1, Zydroń 1, Wąsowski
Karne: 2/2
Kary: 16 min. (Kniaziew, Zaremba - po 4 min., Bosy, Fedeńczak, Krupa, Wąsowski - po 2 min.)
Sędziowie: Krzysztof Bąk, Kamil Ciesielski (Zielona Góra)
Widzów: 600
ZOBACZ WIDEO Chile wykonało zadanie - zobacz skrót meczu z Wenezuelą [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]