Mecz Energi z MKS-em znów horrorem. Katarzyna Kozimur: Chciałyśmy coś sobie udowodnić

MKS Selgros Lublin zwycięstwem 22:20 nad Energą AZS otworzył rundę finałową w Superlidze kobiet. Dwa punkty pozwoliły mistrzyniom Polski utrzymać bliski kontakt z czołówką.

Nic dwa razy się nie zdarza. I nie zdarzyło się MKS-owi Selgros w kolejnym wyjazdowym meczu w Koszalinie. Mistrzynie Polski wyszarpały dwa punkty Enerdze AZS. Jak przyznała po spotkaniu Katarzyna Kozimur, przegrana sprzed miesiąca siedziała w głowach lublinianek.

- Bardzo się cieszymy, że tym razem to nam udało się zwyciężyć na tym trudnym dla nas terenie. Po ostatniej przegranej chciałyśmy coś sobie udowodnić i zakończyć trochę mniej pomyślny dla nas okres. Udało się, dwa punkty jadą do nas. To dobry początek finałowej części sezonu - dodała rozgrywająca.

Samo spotkanie, choć w napięciu trzymało do samego końca, obfitowało w błędy obu zespołów. Lepiej z problemami poradziły sobie przyjezdne. - Zawsze wygrywa ten, kto popełni mniej błędów. Tym razem byłyśmy to my. Ważne, że w tak nerwowej końcówce potrafiłyśmy pokazać klasę i utrzymać przewagę, którą miałyśmy - przypomniała zawodniczka MKS-u.

Kozimur zapytana, czy przed najważniejszą częścią sezonu w Superlidze trener Neven Hrupec na coś mocniej uczulał, odpowiedziała. - Skupiamy się szczególnie na obronie i to jest podstawa naszej gry. Potem trzeba było wyprowadzać szybkie ataki. Myślę, że się udało. Nie straciłyśmy w tym meczu dużo bramek, więc oby tak dalej - oceniła.

ZOBACZ WIDEO Kowalczyk: jak zassę powietrze, odgryzę Pudzianowskiemu tętnicę

Bohaterką w ekipie gości była tego dnia Marta Gęga. To ona w ostatnich minutach pozwoliła zespołowi nie tylko odzyskać prowadzenie, ale i stworzyć przewagę liczebną. Kwintesencją był pewnie wykonany przez nią rzut karny.

- Te najbardziej doświadczone zawodniczki w trudnych momentach biorą na siebie ciężar odpowiedzialności. Tego dnia zrobiła to Marta i bardzo się cieszę, że się udało - podsumowała zdobywczyni pięciu bramek.

Komentarze (0)