Izabela Prudzienica: Nasza liga nie ma faworyta

Energa AZS Koszalin nie poszła za ciosem i nie pokonała po raz drugi z rzędu na własnym parkiecie MKS-u Selgros Lublin. Akademiczki straciły kontakt z czołówką, choć wierzą, że to nie koniec. - Liga jest wyrównana - podkreśla Izabela Prudzienica.

Los sprawił, że Energa AZS i MKS Selgros stosunkowo szybko mogły ponownie stoczyć ligowy bój o punkty. Kibice w Koszalinie jeszcze nie zapomnieli poprzedniego spotkania z udziałem swoich ulubienic, kiedy to ograły one aktualne mistrzynie Polski 29:28. Wtedy to był prawdziwy horror. Dramatycznie było także w minioną sobotę w ramach 23. kolejki PGNiG Superligi Kobiet.

Koszalinianki zeszły z parkietu pokonane (20:22) przez gorzej rozegraną końcówkę zawodów. - Nie udało się, ale będziemy miały jeszcze rewanż. Wyciągniemy z tego meczu wnioski. Zagrałyśmy trochę nieskutecznie. Jak sie nie rzuca czterech czy pięciu karnych, to trudno jest potem wygrać spotkanie "na styku" - przyznała Izabela Prudzienica.

W zespole Energi zdają sobie sprawę, że MKS nie był tego dnia zespołem, którego nie dało się ograć. Kluczowy okazał się manewr z odpuszczeniem krycia Marty Gęgi. To właśnie ona z powodzeniem wzięła na siebie ciężar gry w decydującym momencie spotkania. - Miało to znaczenie - potwierdziła bramkarka. - Są zawodniczki, które na co dzień grają w Lidze Mistrzów, w kadrze, a więc też ogranie i doświadczenie z ich strony jest bardzo duże - oceniła.

Warto jednak podkreślić, że w pewnym momencie mecz wymykał się Akademiczkom spod kontroli. W 48. minucie gospodynie przegrywały 15:18, a mimo to przy żywiołowym dopingu swoich kibiców doprowadziły do emocjonującej końcówki. - Wierzyłyśmy w to, bo zawsze gramy do samego końca. Na parkiet wychodzi się po wygraną, a nie tylko po to, by rozegrać spotkanie - skwitowała szczypiornistka.

Jej zdaniem pierwsza kolejka w grupie mistrzowskiej tak naprawdę o niczym jeszcze nie świadczy. - Nasza liga jest wyrównana, nie ma takiego jednoznacznego faworyta. Wszystkie mecze będą na styku i rozstrzygały się w końcówce - rzuciła na koniec Prudzienica.

ZOBACZ WIDEO Himalaista Adam Bielecki marzy o zimowym wejściu na K2. "To wielkie wyzwanie"

Źródło artykułu: