Weronika Gawlik: Trzęsły nam się ręce, a to mistrzowi Polski nie przystoi

WP SportoweFakty / Anna Dembińska
WP SportoweFakty / Anna Dembińska

MKS Selgros Lublin przegrał spotkanie w grupie mistrzowskiej w Szczecinie z Pogonią Baltica 21:25 i ponownie spadł na czwartą lokatę w tabeli PGNiG Superligi. - Nie zachowałyśmy zimnej głowy - mówi Weronika Gawlik.

- Szczerze mówiąc nie wiem, co się stało. To my zaczęłyśmy od czterech bramek przewagi. Było 5:1, grałyśmy koncertowo. Moja obrona grała jak marzenie. Rzutów rywalek było niewiele, a jeśli były, to bardzo proste. W ataku także radziłyśmy sobie świetnie - ze zdumieniem mówiła o meczu MKS-u Selgros z Pogonią Baltica w Szczecinie Weronika Gawlik.

Tak dobrze, jak lublinianki zaczęły spotkanie, tak też szybko przebudziły się miejscowe. - Nagle odpaliła Ada Płaczek z kilkoma świetnymi interwencjami. Poszły z tego kontry. Myślę, że nam za bardzo zaczęły trząść się ręce, co jednak mistrzowi Polski nie przystoi. Chyba tu tkwi problem. Nie potrafiłyśmy tego ustabilizować do końca meczu - zaczęła tłumaczyć sytuację bramkarka.

Jej zdaniem nie można się przyczepić do obrony, ale do ataku już tak. - Zdecydowanie zawiodła nas skuteczność. W obronie nie było najgorzej, ale atak był w naszym wykonaniu bardzo słaby. Rzuciłyśmy 21 bramek, niby nie mało, ale miałyśmy kilka takich okazji, w których powinna ona paść albo takie, w których w ogólnie nie powinnyśmy oddawać rzutu - oceniła Gawlik.

MKS-owi brakowało kontry i rzutu z dystansu. - Rzut z drugiej linii umożliwiłby grę z kołem, gdzie Asia (Drabik - dop. red.) jest naszym bardzo silnym punktem. Pogoń niewiele dała jej pograć. Kontra także nie była za częsta. W pierwszej połowie wyprowadziłyśmy, o ile dobrze pamiętam, 3-4 szybkie ataki. Złożyło się na ten wynik kilka rzeczy. Przede wszystkim, kiedy mecz nam uciekał, nie potrafiłyśmy zachować zimnej głowy, tylko powtarzałyśmy błąd za błędem - kontynuowała.

Ważnym momentem, który pogłębił problem w lubelskiej siódemce było znakomite wprowadzenie się od początku drugiej połowy Moniky Bancilon. - W pierwszej połowie radziłyśmy sobie z Moniky. Realizowałyśmy swoje założenia, w drugiej się rozstrzelała. A to jest tego typu zawodniczka, że jak zaczyna jej wchodzić, to wchodzi wszystko - podsumowała bramkarka mistrzyń Polski.

ZOBACZ WIDEO Remis Sampdorii, grali Polacy. Zobacz skrót meczu z Fiorentiną [ZDJĘCIA ELEVEN]

Komentarze (1)
avatar
Tomasz Kamiński
10.04.2017
Zgłoś do moderacji
3
1
Odpowiedz
I co z tego Pani Weroniko? Ręce trzęsą się wam już od dłuższego czasu.
Szczera samokrytyka ( bo nie można mówić już o kontuzjach), która niczego nie wnosi.Mnie łapy się trzęsą jak mam syndrom d
Czytaj całość