Sandra Spa Pogoń co prawda ograła Chrobrego 33:30, ale jeszcze w 56. minucie meczu był remis po 29. Biorąc pod uwagę osłabienia rywali, m.in. brak Damiana Krzysztofika, Rafała Biegaja cz Arkadiusza Miszka ten wynik trochę zaskakuje. - Oczywiście, że tak - przyznaje Wojciech Zydroń. - Ten mecz kosztował nas bardzo dużo sił - dodaje.
- Mamy jednak trzy bramki przewagi. Cieszymy się, choć to jest i dużo, i mało. Wiemy jak to jest w piłce ręcznej z przewagą trzech bramek. Minuta, półtorej i może być już po wszystkim. W Głogowie od samego początku musimy zagrać skoncentrowani - zaznacza skrzydłowy szczecinian.
- Jakby każdy z nas z osobna sobie usiadł i powiedział, co zrobił źle, a co dobrze i czy jest z siebie zadowolony, to na pewno nie byliby to wszyscy. Ja przede wszystkim zagubiłem gdzieś swoją skuteczność. Pracujemy nad tym. Mam nadzieję, że w najważniejszej części sezonu ona jeszcze wróci - ocenia doświadczony szczypiornista.
Bardzo dużo pracy miał m.in. Arkadiusz Bosy, którego dokładnie pilnowało 2-3 graczy z Dolnego Śląska. - Od tego jest "Alvaro" (Bosy - dop. red.), żeby go pilnowano. Jeżeli dwóch ludzi go kryje, wtedy więcej miejsca i możliwość zdobywania bramek ma nasza druga linia - wyjaśnia Zydroń.
Zwycięstwo stało się możliwe dzięki czterem stratom gości z rzędu w samej końcówce rywalizacji i skuteczności Pawła Krupy. Rozgrywający "odpalił" w tamtym czasie aż trzykrotnie z rzędu. - Mamy "strzelby" z tyłu. Musimy to wykorzystywać. Jeśli staną płasko przy Arku, musimy brać z drugiej linii, ile się da - kończy skrzydłowy Pogoni.
ZOBACZ WIDEO Remis Sampdorii, grali Polacy. Zobacz skrót meczu z Fiorentiną [ZDJĘCIA ELEVEN]