Wybrzeże walczy mimo przeciwności losu. Marcin Lijewski: Dziwiłbym się, gdybyśmy nie mieli jakiegoś urazu

Materiały prasowe / NMC GÓRNIK ZABRZE / PGNIG SUPERLIGA / KRZYSZTOF KUROŃ / Marcin Lijewski
Materiały prasowe / NMC GÓRNIK ZABRZE / PGNIG SUPERLIGA / KRZYSZTOF KUROŃ / Marcin Lijewski

Wybrzeże Gdańsk co prawda przegrało z naszpikowanymi gwiazdami Azotami Puławy 24:27, jednak otrzymało od kibiców gromkie brawa. Gdańszczanie mimo przeciwności losu oddali na boisku całe swoje serca, co docenił Marcin Lijewski.

Zawodnicy Wybrzeża Gdańsk podjęli w czwartek rękawicę i mimo porażki, nie mogą się czuć gorsi od KS Azotów Puławy. - Gorszy, to jest takie trochę trywialne stwierdzenie. Ja chciałbym zwrócić uwagę na grę tych chłopaków. Nie chcę się usprawiedliwiać i mówić ilu ludzi, którzy mogli nam pomóc siedziało na trybunach, a ilu grało z kontuzjami. Oni zostawiają tyle zdrowia i serca, więc trzeba się cieszyć z charakteru, jaki ma ta drużyna - powiedział Marcin Lijewski, trener zespołu znad morza.

Niestety ćwierćfinałowego spotkania nie dokończyło dwóch gdańskich zawodników. Na noszach boisko opuścił Łukasz Rogulski, a w samej końcówce z parkietu zszedł utykający Ramon Oliveira. - Jeszcze nie wiemy co z nimi się stało. Tym będziemy się martwić za chwilę. Powiem szczerze, że dziwiłbym się, gdybyśmy nie mieli jakiegoś urazu. Niestety tak to jest, że każdy mecz kończymy ze stratami. Nasza piłka ręczna trochę nas kosztuje. Pozwolę sobie jeszcze raz zwrócić uwagę jak bardzo walczą i jak dużo zdrowia zostawiają chłopacy, by ludzie, którzy przychodzą do hali czuli się usatysfakcjonowani, że zobaczyli kawał dobrego widowiska - podkreślił Lijewski.

Porażki zazwyczaj podłamują drużyny. W tym przypadku biorąc pod uwagę charakter, z jakim zagrało Wybrzeże Gdańsk, taki mecz może nawet podbudować drużynę. - Należy spojrzeć na tabelę ile Azoty Puławy zgromadziły punktów, a ile my. Osobowo puławianie prezentują się imponująco. Nie powiem, że brałbym ten wynik przed meczem w ciemno, bo widzieliśmy swoje szanse i przez większość meczu dyktowaliśmy warunki. Doświadczenie, ogranie i cwaniactwo przeciwnika w końcówce dało o sobie znać i zakończyliśmy porażką - zauważył trener.

Czy w Puławach jest szansa na odrobienie wyniku? - Jedziemy tam walczyć. Czeka nas kawał drogi, kilkaset kilometrów. Ja w Lublinie i w Puławach byłem już wielokrotnie i nic więcej raczej tam nie zobaczę, więc wykluczam wyjazd krajoznawczy. Jedziemy walczyć i z taką postawą jak teraz, jak ci chłopacy mający urazy dojdą do pełni sił, wynik jest otwarty - podsumował 251-krotny reprezentant Polski.

ZOBACZ WIDEO Real - Bayern. Monachijczycy mogą czuć się oszukani

Komentarze (1)
avatar
emeryt45
21.04.2017
Zgłoś do moderacji
0
1
Odpowiedz
Jak grę opiera się głównie na ambicji i walki na pograniczu brutalności to nie można się dziwić, że tyle kontuzji. Oczekiwał bym więcej techniki i finezji w grze a mniej "wrestlingu".