MMTS Kwidzyn wypunktował KPR Gwardię Opole. "Chwała drużynie za znakomitą robotę"

Materiały prasowe / KUBA HAJDUK / PGNiG SUPERLIGA / MMTS Kwidzyn podczas przerwy
Materiały prasowe / KUBA HAJDUK / PGNiG SUPERLIGA / MMTS Kwidzyn podczas przerwy

Nie było niespodzianki w pierwszym meczu ćwierćfinałowym PGNiG Superligi 2016/2017 pomiędzy KPR Gwardią Opole a MMTS-em Kwidzyn. Ekipa z Pomorza wygrała 29:24. W bardzo przekonującym stylu.

Próbkę swoich dużych możliwości kwidzynianie pokazali szczególnie w pierwszej połowie. Bardzo skuteczna gra w defensywie pozwalała im cały czas trzymać szczypiornistów z Opola na dystans. Na półmetku MMTS miał tylko 8 goli po stronie strat. Błyszczeli w nim zarówno zawodnicy z pola, jak i bramkarz Paweł Kiepulski, autor 11 obron.

- Przed meczem z Gwardią mieliśmy dużo zajęć taktycznych. Przygotowaliśmy się do niego należycie i staraliśmy się wykonywać przyjęte założenia. W drugiej połowie momentami brakowało nam już trochę sił oraz koncentracji, ponieważ wszyscy już mieli swoje w nogach. Nie broniliśmy tak szczelnie jak przed przerwą, ale generalnie drużynie należy się chwała za wykonanie znakomitej roboty - mówił Kiepulski.

Do pierwszego ćwierćfinałowego starcia jego zespół przystąpił po serii trzech ligowych porażek. Nie niosły one jednak ze sobą żadnych konsekwencji, ponieważ już wcześniej MMTS zapewnił sobie ukończenie fazy zasadniczej na 2. miejscu w Grupie Granatowej.

Dlatego jego szkoleniowiec Patryk Rombel poświęcił ostatnie tygodnie na mocniejsze przygotowania, w celu wypracowania optymalnej formy na Rundę Finałową.

ZOBACZ WIDEO FC Barcelona Lassa z 24. tytułem mistrza ligi ASOBAL

- Wszystkie treningi biegowe i siłowe mieliśmy takie same jak pozostała część drużyny. Koledzy z pola w pewnym momencie mieli jednak nacisk na konkretne zagrywki, a my trenowaliśmy indywidualnie z boku - tłumaczył Kiepulski.

Gracze z Kwidzyna odnieśli w Opolu sukces mimo problemów kadrowych. Nie w pełni zdrowia przystąpił do pojedynku prawy rozgrywający Marek Szpera. Ponadto w 22. minucie czerwoną kartkę obejrzał prawoskrzydłowy Mateusz Seroka, a na początku drugiej połowy urazu głowy doznał, grający na lewym skrzydle, Adrian Nogowski.

- Cieszymy się, że te sytuacje nie podcięły nam skrzydeł. Mamy nadzieję, że Adrian szybko dojdzie do siebie i będzie mógł wystąpić w rewanżu. O kontuzji Marka mówiło się już przed meczem, ale do tego doszła jeszcze jakaś choroba. Udało nam się jednak powalczyć i wypracować zaliczkę przed spotkaniem w Kwidzynie - zakończył 30-letni golkiper.

Komentarze (0)