Piotr Przybecki po przegranym finale Pucharu Polski zapewnia: To nie jest nasze ostatnie słowo

Materiały prasowe / ARTUR STARCZEWSKI / CHROBRY GŁOGÓW
Materiały prasowe / ARTUR STARCZEWSKI / CHROBRY GŁOGÓW

Orlen Wisła Płock nie zdołała pokonać Vive Tauronu Kielce w finale PGNiG Pucharu Polski. Spotkanie rozegrane w Lublinie przegrała 24:31. - Zabrakło nam konsekwencji w grze - mówi trener Nafciarzy Piotr Przybecki.

Szkoleniowiec Orlen Wisły miał przed meczem plan na wygraną. - Z agresywnej obrony i współpracy z bramkarzem, chcieliśmy wychodzić do szybkich kontr. Nie do końca nam się to udało, chociaż Rodrigo Corrales bardzo dobrze rozpoczął spotkanie. W pierwszej połowie dobrze zagrał też Jose de Toledo, ale potrzebował odciążenia z drugiej strony, żeby gra się rozszerzyła. Dima Żytnikow dobrze rozgrywał piłkę - powiedział Przybecki.

Skuteczne wykonanie przedmeczowych założeń było utrudnione z dwóch powodów. - W pewnych momentach zabrakło nam konsekwencji w grze. Zawiodła nas też gra w przewadze. Mając jednego zawodnika więcej, popełnialiśmy za dużo błędów, a wiadomo jak to podcina skrzydła zespołowi. Takie pomyłki nie powinny się zdarzać w takich ilościach, jak w tym meczu. Mamy sporo materiału do przeanalizowania.

Po raz ostatni remis na tablicy wyników pojawił się w 20. minucie spotkania (9:9). Potem przewagę stopniowo i konsekwentnie uzyskiwali kielczanie. - Graliśmy trochę falami. W drugiej połowie, kiedy Vive odjechało na 5-6 bramek, to było widać, że trochę kontrolowali zawody. To są bardzo doświadczeni zawodnicy. Naprawdę szkoda tego meczu, chcieliśmy się pokazać z lepszej strony - żałował trener z Płocka.

Na koniec rozmowy z Przybeckim zagrała jednak nuta optymizmu. - Przeciwnicy wygrali mecz zasłużenie, ale to nie jest nasze ostatnie słowo. Wiadomo, że przegrane bolą, ale trzeba umieć jak najszybciej się z nich podnieść. To dla nas najważniejsze w tym momencie.

ZOBACZ WIDEO: Mariusz Pudzianowski: Nie wstydzę się walki z Popkiem i niczego mu nie ujmuję

Źródło artykułu: