Polki, którymi na środku rozegrania dowodziła Kinga Achruk, przegrały mecz z Rosją 28:32 i odpadły z mistrzostw świata. Rezultat ten nie do końca oddaje jednak boiskowe wydarzenia. Sborna wyraźnie odskoczyła dopiero pod koniec zawodów, kiedy już była pewna zwycięstwa.
- Jestem dumna z naszego zespołu - przyznała tuż po meczu Achruk. - Pokazałyśmy, że możemy grać jak równy z równym z mistrzyniami olimpijskimi. Po tym rewanżowym meczu w zespole powiało optymizmem.
Jedna z najbardziej doświadczonych szczypiornistek kadry Polski nie ukrywa jednak, że gra wymaga poprawek. - Wiele pracy jeszcze przed nami, ale każda z nas ma tego świadomość, w jakim miejscu możemy być i nad czym musimy jeszcze pracować.
Bardzo pozytywnie oceniła też wprowadzone przez trenera zmiany. - To jest gra zespołowa. Trudno jest wygrywać mecze jedną siódemką. Na tym poziomie muszą być roszady, rotacje, żeby każda z nas odpoczęła.
ZOBACZ WIDEO Przemysław Rosiak: Obrońca bez kolegów nie zrobi nic
- Chciałabym jeszcze podkreślić, że każda zawodniczka, która wchodziła na parkiet, dołożyła swoją cegiełkę i pokazała się z jak najlepszej strony. Zasługujemy, by być w tym zespole, ale czeka nas jeszcze wiele pracy - kontynuowała.
Polki przegrały mecz i odpadły z turnieju głównego. Drużyna po cichu wierzy jednak w przyznanie dzikiej karty. - Niestety w Astrachaniu ten wynik końcowy nie był dla nas korzystny. Myślę jednak, że pokazałyśmy światu, że potrafimy dobrze grać. Mam nadzieję, że ta dzika karta, przez pryzmat poprzednich lat, wpadnie w nasze ręce - podsumowała Achruk.