- Myślę, że mamy powody do satysfakcji. Prowadzenie równej walki z mistrzem olimpijskim nie należy do łatwych zadań. Niemniej sądzę, że tym razem dłużej stawialiśmy im czoła - ocenił przebieg rywalizacji ze Sborną Krowicki.
Polki rzeczywiście mogły postraszyć rywalki. Te były zdeterminowane, aby zwyciężyć także w rewanżu. To się udało, ale nie bez trudu. - Jestem bardzo dumny z postawy zespołu. Mam nadzieję, że wszyscy, którzy obserwowali to spotkanie, zauważą, że to zespół głodny, który bardzo chce i który się naprawdę rozwija - podkreślił.
- Porównując nasze występy na mistrzostwach Europy z tym, co prezentowaliśmy w pierwszej połowie w Astrachaniu i przez cały mecz w Koszalinie, bije optymizm. Osobiście wierzę w mój zespół, dzięki systematycznej pracy jesteśmy w stanie zrobić kolejny postęp - nie ukrywał szkoleniowiec.
Rosjanki po raz kolejny udowodniły, że to zespół groźny z każdej pozycji i bardzo trudny do zatrzymania. - Każdy, kto rozumie tę dyscyplinę sportu, widział, że moje zawodniczki były dobrze przygotowane do tych zawodów, że widziały co jest do zrobienia. Zarówno w ataku, jak i obronie rozumiały, co robią mistrzynie olimpijskie. Tak jak powiedziałem wcześniej, to dobry sygnał, aby temu zespołowi uwierzyć, dać mu czas. Tego nam brakuje, ale mimo porażki mamy powody do zadowolenia - kontynuował trener.
Dużo dały też zmiany, jak choćby wejście Sylwii Lisewskiej. Odpocząć mogła również Monika Kobylińska, którą zastąpiła Natalia Nosek. - To było naszym celem, bo wytrzymać fizycznie z takim zespołem, jak Rosja nie jest łatwo. Szczególnie bez zmian, mając zespół, który nie dysponuje takim doświadczeniem. Te zmiany były absolutnie konieczne. Cieszę się, że wszystkim zawodniczkom zaufałem, a one spłaciły to w tak pozytywny sposób - podsumował Krowicki.
ZOBACZ WIDEO Uros Zorman: To może być mój ostatni sezon