Azoty bardzo powoli wchodziły we właściwy rytm gry, co potwierdził rozgrywający puławian Krzysztof Łyżwa. - Zbyt spokojnie weszliśmy w ten mecz. W ataku graliśmy za bardzo bojaźliwie. Nasza obrona w pierwszej połowie praktycznie nie istniała. Niemal każda sytuacja dla gości kończyła się zdobyciem bramki, karnym, albo wykluczeniem na dwie minuty - przyznał.
W skutek tego do przerwy niespodziewanie prowadziła Stal (14:13). Tuż po wznowieniu gry wyrównał Łyżwa, a kolejne dwie bramki z rzędu gospodarzy dały im dopiero pierwsze w meczu prowadzenie. Nie oddali go już do końcowej syreny. Pewniejszą przewagę udało się podopiecznym Waszkiewicza wywalczyć w ciągu kwadransa tej części meczu.
- W drugiej połowie wyglądało to już tak jak powinno. Fajnie pomagaliśmy sobie w obronie. Stal nie miał już tak łatwego życia w ataku. Nasz bramkarz też włączył się z kilkoma udanymi interwencjami, inicjując kilka kontr. Tak powinniśmy grać od początku spotkania - powiedział Łyżwa, zdobywca 6 bramek.
Wspomniane pierwsze minuty pokazały, że pełen znanych nazwisk skład drużyny z Puław, nie gwarantuje jeszcze odpowiedniego poziomu gry. Trenera Waszkiewicza czeka więc jeszcze odpowiednie ustawienie tej niewątpliwie ciekawej mozaiki, a wtedy drżyjcie rywale.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Łokcie z piekła rodem. Tak trenuje Joanna Jędrzejczyk
- Musimy popracować na treningach nad zgraniem zespołu. Widać, że jeszcze trochę nam brakuje wzajemnego zrozumienia. Mamy kilkunastu równorzędnych zawodników. Jeśli któryś się zmęczy, zmienia go kolejny z takim samym potencjałem, teraz tylko potrzeba nam zgrania - potwierdził Łyżwa.
- Myślę, że z meczu na mecz powinno to wyglądać coraz lepiej - zakończył optymistycznie oburęczny rozgrywający Azotów.