Liga Mistrzów. Mate Lekai show. Prawdziwy dreszczowiec w Veszprem

Getty Images / Oliver Hardt
Getty Images / Oliver Hardt

Po bardzo emocjonującym spotkaniu szczypiorniści Telekomu Veszprem wyszarpali zwycięstwo SG Flensburgowi-Handewitt. Podopieczni Ljubomira Vranjesa zwyciężyli w drugiej kolejce Ligi Mistrzów 29:28.

To było dziewiąte spotkanie obu zespołów w historii. Nieco lepszą statystyką w tych starciach mogli pochwalić się Węgrzy, którzy wygrali cztery z nich. Trzy zakończyły się zwycięstwami Niemców, a jedno podziałem punktów. Gracze z Veszprem na własnym parkiecie nie przegrali z SG Flensburgiem-Handewitt od ponad szesnastu lat.

Nie z tego względu ten mecz był jednak szczególny. Przede wszystkim po raz pierwszy po dwóch stronach barykady spotkali się szczypiorniści z Flensburga i trener Ljubomir Vranjes. Szwed związany z Wikingami był bowiem przez ostatnie dziesięć lat - najpierw trzy lata jako zawodnik, a potem sześć sezonów jako szkoleniowiec. To pod jego wodzą zespół sięgnął po historyczne zwycięstwo w Lidze Mistrzów. Latem Vranjes przeniósł się na Węgry, gdzie postawiono przed nim taki sam cel - triumf z Telekomem Veszprem w Kolonii.

Jak przystało na hit rozgrywek, mecz już od pierwszych minut stał na bardzo wysokim poziomie. Co prawda lepiej zaczęli gospodarze - błyskawicznie wyszli na prowadzenie 3:0, ale Niemcy natychmiast rzucili się w pogoń i szybko doprowadzili do remisu. Od tego momentu spotkanie było niezwykle zacięte. Dopiero w końcówce pierwszej połowy Węgrom udało się wypracować dwa trafienia przewagi - wcześniej gra toczyła się systemem bramka za bramkę, a zawodnicy co chwilę popisywali się fantastycznymi akcjami.

Kibice szczelnie wypełniający Veszprem Arenę mogli być zadowoleni - niesamowicie grę gospodarzy prowadził Mate Lekai, który po trzydziestu minutach gry miał już na koncie pięć trafień. Z drugiej strony boiska znakomicie radził sobie natomiast Thomas Mogensen.

ZOBACZ WIDEO Znakomity nokaut! Ten cios dokonał dzieła zniszczenia

Po przerwie na parkiecie błyszczeli jednak głównie bramkarze. Goście mogli liczyć na Mirko Alilović, a później na Rolanda Miklera, ale klasą samą w sobie był ich vis a vis. Doskonale drugą połowę rozpoczął bowiem Mattias Andersson. Twarda, szczelna obrona Wikingów i świetna dyspozycja Szweda sprawiły, że flensburczycy błyskawicznie odskoczyli rywalom.

Ich przewaga urosła nawet do czterech trafień, ale to nie był koniec. Gospodarze pobudzeni kilkoma obronami Miklera wzięli się do pracy i zaczęli odrabiać straty. Na dziesięć minut przed końcem postanowił interweniować Maik Machulla, ale nawet po przerwie jego zawodnicy mieli duże problemy ze skonstruowaniem skutecznej akcji w ataku pozycyjnym. Kłopoty Wikingów doskonale wykorzystali gracze Vranjesa i na pięć minut przed ostatnią syreną wyszli na pierwsze prowadzenie w drugiej połowie.

Współpraca, która przez cały pojedynek świetnie współpracowała między Laszlo Nagy'm a Mate Lekaiem przyniosła oczekiwane efekty w końcówce starcia. Ostatnie minuty i sekundy to był prawdziwy rollercoaster, ale po ostatnim gwizdku ze zwycięstwa mogli cieszyć się gracze Telekomu Veszprem.

Liga Mistrzów, grupa B, 2. kolejka:

Telekom Veszprem - SG Flensburg-Handewitt 29:28 (15:14)
Najwięcej bramek: dla Telekomu: Mate Lekai 9, Laszlo Nagy 8, Blaz Blagotinsek 3; dla SG Flensburga-Handewitt: Lasse Svan 5, Hampus Wanne, Thomas Mogensen, Herik Toft Hasen - po 4, Rasmus Lauge Schmidt 3

Komentarze (0)