Szkoleniowiec Chrobrego nie ukrywał, że jest rozczarowany postawą swoich zawodników przed przerwą. KS Azoty bez wielkiego wysiłku odskoczyły na kilka bramek i w powietrzu wisiało bardzo okazałe wyjazdowe zwycięstwo. Do szatni zespoły zeszły przy wyniku 9:17.
- Ułatwiliśmy Azotom zadanie, prezentując się makabrycznie w pierwszej połowie. Źle weszliśmy w mecz, bardzo bojaźliwie. W ataku byliśmy bezradni, zagraliśmy "miękko" w obronie - wyliczał Cieślikowski.
- W pierwszej połowie popełniliśmy zdecydowanie za dużo błędów i właściwie oddaliśmy ten mecz. Nie potrafiliśmy wykorzystać okazji, a rywale odpowiadali szybkimi kontrami - dodał obrotowy Jakub Orpik.
Cieślikowski może być zadowolony jedynie z końcówki w wykonaniu podopiecznych. Seryjnie trafiał Kamil Sadowski, bramki dokładał Adam Babicz i Chrobry wygrał ostatnie 15 minut 9:4. Na odrabianie strat było za późno. Azoty dowiozły sukces do końca (28:24).
- Musiałem powalczyć z zawodnikami, by ich zmobilizować. Udało się to dopiero przy dziesięciobramkowej stracie. To jasne, że Azoty nie grały już wtedy na 100 proc. - podkreślił Cieślikowski.
Gracze Azotów nie ukrywali, że ostatnie fragmenty spotkania nie potoczyły się według ich scenariusza. - Przed 45 minut dobrze staliśmy w obronie, Daniel Dupjachanec odbił kilka piłek i wyprowadziliśmy kontry. Za ostatnie minuty mamy do siebie sporo pretensje. Pozwoliliśmy, by ten mecz mógł zakończył się inaczej. Trener nas przed tym ostrzegał, a mimo to wyciągnęliśmy rękę do Chrobrego - analizował Bartosz Kowalczyk, rozgrywający Azotów.
ZOBACZ WIDEO PGNiG Superliga. Dzień młodzieży. Orlen Wisła Płock rozbiła Zagłębie Lubin