Kielczanie walczyli w sobotę z ostatnim w grupie B Aalborgiem Handbold o trzecią wygraną w 8. kolejce Lidze Mistrzów. Młodszy z braci Michał, był co prawda trzecim strzelcem swojej ekipy (cztery bramki), ale zdobył tę zwycięską dla PGE VIVE w ostatnich sekundach meczu (28:27). Starszy, Bartosz, wydatnie przyczynił się z kolei do wygranej Azotów Puławy w pierwszym meczu III rundy eliminacyjnej Pucharu EHF z Team Tvis Holstebro 30:27.
Ten bardziej doświadczony, obrotowy puławian, był w sobotę jednym z filarów gry zespołu. Tradycyjnie przepychał się z wiszącymi na nim kilkoma obrońcami Holstebro. Zazwyczaj udawało mu się uwolnić spod ich opieki i zdobyć bramkę, łącznie miał ich pięć, albo wywalczyć rzut karny. Te zaś bezbłędnie egzekwował Mateusz Seroka. Dwa razy Jurecki został lekko znokautowany przez bezpardonowo, zatrzymujących go rywali, ale po chwili wracał do walki.
Po meczu z Duńczykami Bartosz Jurecki, krótko skomentował rodzinne zwycięstwa. - O proszę. Cieszę się, że obaj pokonaliśmy duńskie drużyny - powiedział lekko zaskoczony. - To tylko pokazuje, jak mocna jest tamtejsza liga. Mimo tego, że Alborg zajmuje bodajże ósme miejsce, a Helstebro jest czwarte, w każdym meczu muszą pokazywać pełnię swojej możliwości. Nie ma meczów o nic. W sobotę to potwierdzili. Każdy nasz błąd, czy drobny przestój wykorzystywali niemiłosiernie - dodał.
Szanse na wygraną w rewanżu z Holstebro ocenia dosyć ostrożnie. - Cieszmy się z wygranej, bo trafiliśmy w tej rundzie na najsilniejszego rywala z drugiego koszyka. Jeszcze w zeszłym sezonie grali w Lidze Mistrzów. Doświadczenie mają przeogromne. W Danii będzie na pewno piekielnie ciężko.
ZOBACZ WIDEO Inaki Astiz: Górnik to drużyna na podium