Marcin Lijewski: Mamy image bad boysów. Pracy z nimi nie zamieniłbym na żadną inną

WP SportoweFakty / KUBA HAJDUK / Na zdjęciu: Marcin Lijewski
WP SportoweFakty / KUBA HAJDUK / Na zdjęciu: Marcin Lijewski

Końcówka roku w wykonaniu Wybrzeża Gdańsk pokazała potencjał tego zespołu. Wygrane 27:23 derby Trójmiasta i udane momenty nastrajają optymizmem, a w drużynie widać już wpływ Marcina Lijewskiego.

W ostatnim meczu w 2017 roku Wybrzeże Gdańsk pokonało Spójnię Gdynia 27:23. Początek nie wyglądał jednak kolorowo. - Źle weszliśmy w mecz, a zawodnicy z Gdyni bezlitośnie to wykorzystywali. Widziałem, że coś jest nie tak z nastawieniem i trzeba było wstrząsnąć chłopakami. Szybko odzyskaliśmy kontrolę i wyszliśmy na ośmiobramkowe prowadzenie. Wkradła się dekoncentracja i miało to wpływ na grę i końcowy wynik - powiedział Marcin Lijewski, trener gdańskiego klubu.

Zawodnicy Lijewskiego aż przez 18 minut siedzieli na ławce kar. - Mamy image takich bad boysów. Niektóre kary były dyskusyjne, ale nie ma co się rozwodzić nad rozlanym mlekiem. Sędzia to gwizdnął i tyle. Potrenowaliśmy grę w osłabieniu i przyda się w dalszej części sezonu - stwierdził szkoleniowiec.

Po przegranym 0:5 meczu z Koroną Kielce, trener Lechii Gdańsk, Adam Owen powiedział, że może to wpłynąć pozytywnie na zespół i rzeczywiście, piłkarze znad morza zaczęli grać lepiej. Wybrzeże po porażce dziesięcioma bramkami u siebie z Energą MKS-em Kalisz również zaczęło prezentować się lepiej.

- To prawda, to był bardzo zimny prysznic, można powiedzieć ice bucket challenge. Zespół potrenował i kolejne mecze w dużej mierze rozgrywały się pod nasze dyktando. Nawet przegrane spotkanie w Zabrzu tak wyglądało. Bramkarz zamknął bramkę na trzy spusty i to nas kosztowało ośmiobramkową porażkę, ale sama gra, rzemiosło - to wyglądało bardzo dobrze. Spotkanie ze Spójnią było łatwiejsze i cieszą trzy punkty oraz to, że zaczynamy przerwę świąteczną. Chłopaki na to zasłużyli

Wybrzeże ma swoje problemy, ale olbrzymim plusem tego klubu jest to, że osoby w nim będące mocno się utożsamiają zarówno z drużyną, środowiskiem, jak i miastem. Zespołowi potrzebne są jednak wzmocnienia. - Uwielbiam pracę z nimi i nie zamieniłbym jej na żadną inną. Może nasz prężny menedżer pozyska dodatkową kasę i ściągniemy jednego chłopaka, rozgrywającego z Płocka, co odciążyłoby Wróbla, Kondratiuka i Suleja. Z bardzo dobrej strony pokazuje się też Kamil Adamczyk. To nasze światełko w tunelu i musimy na niego chuchać i dmuchać i gonić kijkiem i marchewką w zależności od sytuacji - wyjaśnił Marcin Lijewski.

Do niedawna jeden z najlepszych piłkarzy ręcznych na świecie może korzystać ze swojego autorytetu. Szatnia chłonie wiele od byłego rozgrywającego. - Mam posłuch w zespole i nie muszę się produkować, krzyczeć i grozić. Czasami wystarczy uwaga pół tonu głośniej i działa na zespół - przyznał Lijewski.

ZOBACZ WIDEO: PGNiG Superliga: szlagier w Kwidzynie. Zobacz najlepsze akcje (WIDEO)

Komentarze (0)