Tkaczyk odniósł się do słów swojego byłego klubowego kolegi z Kielc Krzysztofa Lijewskiego. Zdanie "Jeśli tego meczu nie wygramy, mówiąc brutalnie, cofniemy się do sportowego średniowiecza", wypowiedziane przed turniejem w Portugalii, a zacytowane zaraz po meczu, wywołały niemałe emocje w sieci. Notabene rykoszetem oberwało się również i piszącemu te słowa. - Na pewno było to bardzo szczere i nie ma co ukrywać, że to prawda. Uważam, że nie powiedział tam nic złego, nie ma co robić nagonki.
Bardziej chodzi chyba o to, co można przeczytać między wierszami w odpowiedzi Przybeckiego, który dał do zrozumienia, że ma do Lijewskiego - a może i innych zawodników PGE VIVE Kielce - żal o brak pomocy reprezentacji w grze o mundial. - Tak można z tego wywnioskować. Nie znam jednak kulis rozmów selekcjonera z zawodnikami, którzy podjęli decyzję o zakończeniu gry w reprezentacji. Ciężko mi więc odnieść się do tego. Nie wiem jak wyglądały rozmowy Piotrka z Krzyśkiem Lijewskim czy Michałem Jureckim - przyznał Tkaczyk.
Szczegółowe przyczyny porażki z Portugalczykami były analizowane już na wszelkie możliwe sposoby. Logika nakazuje zainteresować się przyczynami ogólnymi sytuacji w jakiej od niedzieli znalazła się polska piłka ręczna. Nieodparcie przychodzi na myśl to, że niezdyskontowano odpowiednio sukcesu kadry z 2007 roku i wicemistrzostwa globu. - To jest temat poruszany któryś raz z rzędu, szczególnie przy jakimkolwiek niepowodzeniu kadry. Pewne rzeczy na pewno można było zrobić lepiej, tego jednak nie zmienimy. Nie wiem jednak czy cofanie się w przeszłość ma teraz jakikolwiek sens. Mamy takich zawodników a nie innych i raczej skupiałbym się na tym co dalej - powiedział Tkaczyk.
Taka sytuacja polskiej piłki ręcznej jest przeciwieństwem casusu Adama Małysza w skokach, którego sukces zaowocował pojawieniem się jego następców, na czele z Kamilem Stochem. U szczypiornistów takiego spożytkowania wicemistrzostwa zabrakło. Profesjonalnego systemu szkolenia narybku jak nie było, tak nie ma.
- Nie mam pomysłu dlaczego tak się stało. Wiem natomiast, że dużym minusem jest to, że mało naszych młodych zawodników wyjeżdża za granicę. To jest jednym z powodów, że poziom naszej reprezentacji jest teraz taki a nie inny. Bądźmy szczerzy, gdyby paru z nich wyjechało do lepszych lig zagranicznych mielibyśmy z tego korzyści. Wiem, że wcale nie jest łatwo tam się przebić, trzeba się wyróżniać ponadprzeciętnością. Jednak kilku więcej młodych naszej kadry stać na to, by spróbować sił w innych ligach.
Nie można nie postawić pytania o przyszłość Piotra Przybeckiego jako trenera Biało-Czerwonych. - Uważam, że Piotrek powinien pracować dalej z tą kadrą i zmiana trenera nic teraz nie da. Bardzo spokojnie podejmowałbym wszelkie decyzje personalne. Nie jest winą selekcjonera, że dysponuje możliwością powołania tych, a nie innych zawodników. Wybrał najlepszych jakich mógł. Do tego plany pokrzyżowały mu kontuzje, choćby kontuzja Pawła Paczkowskiego, czy brak Michała Potocznego, który miał być pierwszym prowadzącym grę.
O braku kilku ważnych nazwisk w składzie Biało-Czerwonych, Tkaczyk ma swoją opinię. - Ich poziom sportowy świadczy o tym, że mogliby zagrać. Powodem były pewnie indywidualne decyzje, do których każdy ma prawo. Te tematy są często kontrowersyjne. Swego czasu było przecież grono ludzi, którzy uważali, że tacy zawodnicy jak Karol Bielecki czy Krzysztof Lijewski, albo inni, powinni dać sobie już spokój z grą w reprezentacji. Takie głosy były - przypomniał.
- Teraz nagle, gdy plan jakim był awans w eliminacjach nie został zrealizowany, ktoś zadaje sobie pytanie, czy mogli pomóc i zagrać. Proszę sobie przypomnieć, że kiedy trenerem kadry był Tałant Dujszebajew, po kilku przegranych domagano się jego głowy. To są rzeczy, których bardzo nie lubię, bo niektóre decyzje są wymuszone przez takie wypowiedzi. Roztrząsanie takich rzeczy nie ma w tym momencie sensu - dodał.
Jakiś wpływ na odbiór wypowiedzi obu panów mogą mieć też pewnie znane animozje na linii Kielce-Płock. - To w ogóle nie ma znaczenia, bo wielu z nas zna Piotrka z czasów gry w Bundeslidze. Z kilkoma zawodnikami grającymi w Vive miał okazję występować w reprezentacji. Branie jakiś animozji pod lupę nie ma sensu. Sam dwa razy rezygnowałem z gry w kadrze. Miałem swoje przyczyny, o których ludzie nie wiedzieli i trzeba szanować takie decyzje.
ZOBACZ WIDEO: Snowboardzista z Polski spędził w śpiączce 9 dni. "To bardzo duże zagrożenie"
- Reprezentacja to dobro narodowe i każdemu polskiemu klubowi powinno zależeć na tym, żeby grała jak najlepiej i wygrywała. Dzięki temu piłka ręczna na poziomie ligowym żyje. To jest argument, który w ogóle do mnie nie przemawia, bo każdy kto ma zdrowe podejście do naszej dyscypliny, wie że dobra gra kadry jest z pożytkiem dla klubów. To czy gra w niej ktoś z Płocka czy Kielc nie ma absolutnie znaczenia. Za moich czasów potrafiliśmy się dogadać i każdy miał na sercu dobro reprezentacji - przekonywał.
Czasem jednak trudno oddzielić osobiste ambicje, od tego co podpowiada rozum, czemu Tkaczyk nie zaprzeczył. - Trzeba mieć dla każdego pewien stopień wyrozumiałości dla wszystkich, szczególnie wczoraj po tak gorącym dniu. Dziś można na te wszystkie wypowiedzi spojrzeć inaczej. To, że ktoś powiedział jedno czy dwa słowa za dużo, to dobra pożywka dla mediów, ale nie tędy droga - zakończył.
Dlaczego "święte krowy"z V Czytaj całość