Karol Bielecki: Utrata oka to nie wielka tragedia. Inni przeżyli prawdziwe dramaty

Materiały prasowe / ANNA BENICEWICZ-MIAZGA / ABMPROJEKT / VIVE TAURON KIELCE / Na zdjęciu: Karol Bielecki
Materiały prasowe / ANNA BENICEWICZ-MIAZGA / ABMPROJEKT / VIVE TAURON KIELCE / Na zdjęciu: Karol Bielecki

- Znam ludzi, którzy z każdej rzeczy potrafią zrobić prawdziwy dramat. Dla mnie utrata oka nie jest wielką tragedią - mówił w głośnej rozmowie z Michałem Kołodziejczykiem Karol Bielecki, który 23 stycznia obchodzi 36. urodziny.

Karol Bielecki to jeden z najlepszych polskich szczypiornistów w historii. W latach 2002-2017 rozegrał w reprezentacji Polski 255 spotkań, sięgając z Biało-Czerwonymi po srebrny (2007) i dwa brązowe (2009, 2015) medale mistrzostw świata.

Jest też sześciokrotnym mistrzem Polski (2002, 2013, 2014, 2015, 2016, 2017) i przede wszystkim triumfatorem Ligi Mistrzów (2016). Łącznie ma w kolekcji jedenaście różnych trofeów, po które sięgał z PGE Vive Kielce, SC Magdeburg i Rhein-Neckar Loewen. Co ważne, aż osiem z nich zdobył, gdy wrócił do gry po koszmarnej kontuzji, której doznał 11 czerwca 2010 roku podczas towarzyskiego meczu z Chorwacją.

W 10. minucie pechowego spotkania Josip Valcić trafił go kciukiem w lewe oko, doprowadzając do pęknięcia gałki ocznej. Bielecki przeszedł dwie operacje, ale lekarzom nie udało się uratować oka. Tydzień później szczypiornista ogłosił zakończenie kariery, ale po kilku dniach oświadczył, że zamierza podjąć próbę powrotu do gry. Sześć tygodni po urazie zagrał w sparingu Rhein-Neckar Loewen, a 31 sierpnia wystąpił w meczu Bundesligi. Do dziś jest liderem PGE Vive Kielce, czyli najlepszej polskiej drużyny, a w 2016 roku został w Rio de Janeiro królem strzelców turnieju olimpijskiego!

W marcu ubiegłego roku Bielecki udzielił głośnego wywiadu Michałowi Kołodziejczykowi. Szczypiornista ze szczegółami opowiedział o tym, co czuł po interwencji Valcicia i jak radził sobie po urazie, przez który musiał nauczyć się funkcjonować na nowo.

(...)

Czuje pan, że wracając do wielkiego sportu po takim urazie, został legendą?

- Nigdy o sobie tak nie pomyślałem. Miałem fajną karierę, kocham sport, ale myślę, że jestem człowiekiem, który po prostu dał sobie radę i spokojnie sypia. Nie chciałem siedzieć i użalać się nad losem. Kiedy straciłem oko, miałem 28 lat i byłem w najlepszym momencie kariery, więc po wypadku mógłbym tylko to wspominać, albo spróbować stanąć na nogi. Nie darowałbym sobie bierności, rezygnacji, kiedy była szansa na powrót. Poza tym nie oszukujmy się - sport to dla mnie także praca, sposób na zabezpieczenie rodziny, przyszłości dziecka. A chciałbym spokojnie żyć.

To lata treningów nauczyły pana wstawania z kolan?

- Trudno porównywać to, co mi się przytrafiło, z przeżyciami na przykład Maćka Szczęsnego, który stracił córkę, czy Kuby Błaszczykowskiego, który widział rodzinną tragedię. To są prawdziwe nieszczęścia, dramaty. Kiedy widzę, co przeżywają inni, sądzę, że los obszedł się ze mną łagodnie. Oczywiście, takie chwile są bardzo ciężkie, na pewno kształtują charakter, ale uprawiając sport łatwiej sobie z nimi poradzić. Bo sport to porażki, gorycz i upadki. Każdy mecz jest próbą, trzeba się nauczyć walczyć i godzić z każdym problemem, z presją. Znam ludzi, którzy z każdej rzeczy potrafią zrobić prawdziwy dramat. Czasami, jak kobieta złamie sobie paznokieć, jest załamana do końca wieczoru, bo uważa, że stało się coś strasznego. Nie rozumiem tego. Dla mnie utrata oka nie jest wielką tragedią.

Naprawdę?

- To tylko oko. Mam przecież drugie. A za moje dziecko oddałbym także to drugie. Co by się nie działo, trzeba potrafić na wszystko spojrzeć z dystansu. Co można zrobić, kiedy się upadnie? Można leżeć. Można znieczulać się alkoholem, ćpać. Ale to przecież nic nie da, trzeba wymyślić, co zrobić, by te dwadzieścia, trzydzieści lat życia, które nam zostało, przeżyć jak najlepiej. Trzeba skupić się na tym, co się ma, a nie czego nam brakuje. To chyba nie jest kwestia mentalności Polaków, ale każdego człowieka indywidualnie. Czasami po prostu nie mamy parcia, żeby zadbać o to, by było lepiej.

Zaraz po wypadku nie był pan tak silny.

- Na początku uznałem, że to koniec przygody ze sportem i trzeba zacząć nowe życie. Wszystko zdarzyło się pod koniec sezonu, tuż przed urlopem, byłem zmęczony, grałem na wszystkich frontach. Kiedy powiedziano mi, że oka nie da się uratować, pocieszałem się, że w takim razie będę miał wolne weekendy, ułożę sobie życie prywatne, wrócę do Polski i jakoś to wszystko będzie wyglądało. Szukałem pozytywów.

Przecież miał pan problem nawet z chodzeniem.

- Ciężko było dokładnie ocenić odległości. Bieganie po nierównym terenie nadal sprawia mi problem, na początku nie byłem w stanie jechać samochodem po wąskiej drodze czy nawet trafić w drzwi, żeby nie zahaczyć o futrynę. Zresztą takie rzeczy i teraz się zdarzają.

(...)

Bielecki jest przedstawicielem utalentowanego pokolenia polskich szczypiornistów, którzy w dwóch pierwszych dekadach XXI wieku dostarczyli kibicom wielu pozytywnych emocji, ale myśląc o swojej karierze, odczuwa niedosyt.

- Ligę Mistrzów udało mi się wygrać, ale złotych medali wielkich imprez z reprezentacją nie mam. Spełniony to może czuć się Nikola Karabatić, mistrz świata, mistrz Europy i facet z najwyższego podium na igrzyskach. My mieliśmy super-zespół, ale w Polsce jak ktoś rzuci brąz, to już jest Bogiem. Nie rozdmuchaliśmy sukcesu, nie stworzyliśmy marki. Niby są zajęcia z piłki ręcznej w szkołach podstawowych, ale do ligi nikt nie trafia, nie widać w wystarczającym stopniu pracy trenerów. Siatkarze na każdy turniej jadą innym składem, faceci po dwa metry, utalentowani... - mówił redaktorowi naczelnemu WP SportoweFakty Bielecki.

Nawet wywalczonego w 2007 roku wicemistrzostwa świata Bielecki nie uważa za sukces: - Zdobyliśmy tytuł wicemistrzów świata. A raczej przegraliśmy mistrzostwo. Mieliśmy głód, byliśmy chłopakami, którzy jeszcze nic w życiu nie osiągnęli. Pochodziliśmy z małych miasteczek. Chcieliśmy zaistnieć, szczęście trochę nam pomogło w drodze do finału, bo dobrze ułożyła się drabinka, ale przecież mogliśmy także wygrać ostatnie spotkanie i wrócić do kraju ze złotymi medalami.

ZOBACZ WIDEO PGNiG Superliga: błyskotliwy Kamil Ciok. KPR Legionowo z bezcennym zwycięstwem

Komentarze (1)
Yves
23.01.2018
Zgłoś do moderacji
3
0
Odpowiedz
Wielki sportowiec i świetny człowiek, żyjąca legenda. Kola, wszystkiego najlepszego!