Kielczanie zagrali bez Marko Mamicia, Mariusza Jurkiewicza, Krzysztofa Lijewskiego, Mateusza Jachlewskiego oraz zawieszonego na jedno spotkanie Michała Jureckiego. Spójnia przyjechała za to do stolicy województwa świętokrzyskiego w składzie z Ołeksandrem Kyrylenko, Jewhenem Krawczenko oraz nowym nabytkiem zespołu Jackiem Lubereckim.
Przyjezdni zanotowali obiecujące otwarcie, dzięki czemu początek meczu był niezwykle wyrównany. Szczypiorniści z Gdyni tempo wytrzymali jednak do 9. minuty - wtedy też na tablicy wyników po raz ostatni widniał remis (po 6). Kielczanie szybko odskoczyli i powoli zaczęli budować swoją przewagę. Nie wszystko jednak wyglądało kolorowo.
Ze względu na mocno okrojony skład mistrzowie Polski w defensywie grali z trzema obrotowymi - Mateuszem Kusem, Julenem Aguinagalde i Bartłomiejem Bisem. W 14. minucie 20-latek doznał groźnie wyglądającego urazu. Kołowy niefortunnie upadł przy kontrataku i długo nie podnosił się z boiska. Ostatecznie opuścił parkiet przy pomocy kolegów i nie wrócił już do końca meczu.
Nie minęło dziesięć minut, gdy żółto-biało-niebiescy musieli poradzić sobie z kolejną stratą. Tym razem z grą musiał pożegnać się Mateusz Kus. Zawodnik wbiegał na boisko po odbyciu kary dwóch minut i zderzył się z biegnącym do ataku rywalem. Sędziowie byli jednomyślni - obrotowy zobaczył czerwoną kartkę i resztę pojedynku obejrzał z trybun.
ZOBACZ WIDEO PGNiG Superliga: beniaminek nie zwalnia tempa - Energa MKS Kalisz rozbiła Sandra Spa Pogoń Szczecin
Mimo kłopotów kielczanie cały czas systematycznie powiększali swoją przewagę. Po trzydziestu minutach prowadzili już ośmioma trafieniami, a szczypiorniści Spójni nie potrafili znaleźć recepty na powstrzymanie gospodarzy.
Po przerwie mistrzowie Polski zaczęli się coraz bardziej rozkręcać. Podopieczni Tałanta Dujszebajewa byli bezlitośni i wykorzystywali każdy błąd rywali. Kielczanie zabiegali rywali - wyprowadzali błyskawiczne kontry i podkręcali tempo meczu. Przewaga rosła jak szalona - na trzynaście minut przed ostatnim gwizdkiem sędziego wynosiła już dwadzieścia trafień.
Kibice mieli zagwozdkę - czy tym razem żółto-biało-niebieskim uda się dobić do pięćdziesięciu bramek? Było blisko, jednak cel nie został osiągnięty. W ostatnich trzech minutach kielczanie nie zdołali pokonać bramkarza gości i licznik ich zdobyczy zatrzymał się na liczbie czterdzieści sześć.
PGNiG Superliga Mężczyzn, 24. kolejka:
PGE VIVE Kielce - Spójnia Gdynia 46:27 (22:14)
PGE VIVE: Szmal, Ivić - Bis 4, Dujshebaev 7, Kus, Aguinagalde 5, Bielecki 7, Strlek 9, Janc 7, Zorman 2, Bombac 1, Djukić 4
Karne: 2/2
Kary: 6 min. (Kus, Aguinagalde, Bielecki - po 2 min.)
Czerwona kartka: Kus - 25 min.
Spójnia: Michalczuk, Zimakowski, Głębocki - Męczykowski, Lisiewicz 1, Ćwikliński 4, Kyrylenko, K. Pedryc 3, Czaja 4, Luberecki 5, Jamioł 4, Krawczenko 2, Brukwicki 1, Rychlewski 3, P. Pedryc, Wolski
Karne: 2/2
Kary: 4 min. (Luberecki, Rychlewski - po 2 min.)
Ilość bramek i różnica kolosalna, jeszcze w takim okrojonym składzie..