Liga Mistrzów: ostatni akt fazy grupowej w wykonaniu PGE VIVE

Starciem z białoruskim Mieszkowem Brześć PGE VIVE zakończy etap fazy grupowej Ligi Mistrzów. Stawka jest wysoka. W przypadku triumfu kielczanie rzutem na taśmę mogą awansować o jedną pozycję w grupie i zyskać lepsze rozstawienie w walce o Final Four.

Maciej Szarek
Maciej Szarek
Mariusz Jurkiewicz (z prawej) WP SportoweFakty / Tomasz Fąfara / Na zdjęciu: Mariusz Jurkiewicz (z prawej)
Podobnie jak przed rokiem, na zakończenie fazy grupowej Ligi Mistrzów do Kielc zawita Mieszkow Brześć. Wówczas ekipa PGE VIVE Kielce pewnie pokonała rywali 35:27 i zapewniła sobie drugie miejsce w grupie. Powtórka, czyli dwa punkty zdobyte na Białorusinach w sobotę, może okazać się na wagę złota.

- Najpierw chcemy wygrać swój mecz. Wszyscy wiemy, że to jedyna szansa, by zawalczyć o czwarte miejsce - zaznacza szkoleniowiec VIVE Tałant Dujszebajew. I dodaje: - Nie wszystko zależy od nas, ale to, co zależy, musimy w stu procentach wykonać na boisku.

To prawda. Tylko zwycięstwo mistrzów Polski pozwoli im jeszcze myśleć o przeskoczeniu THW Kiel i awansie na czwarte miejsce w grupie. By taki stan utrzymał się na koniec grupowej rywalizacji, Niemcy nie mogą w niedzielę zdobyć choćby jednego punktu w starciu z Paris Saint-Germain HB. Jeśli warunek ten zostanie spełniony, VIVE i THW będą mieć tyle samo "oczek" na koncie, lecz to kielczanie uplasują się wyżej z racji na lepszy bilans bramkowy.

- Będziemy chcieli dać z siebie wszystko! Trzymać kciuki za Paryż? Najpierw za samych siebie, bo jak przegramy, to nie ma dla nas znaczenia, co zrobi PSG - przekonuje zaś obrotowy Julen Aguinagalde. Zajęcie czwartego miejsca oznacza dla VIVE dwumecz z MOL-Pickiem Szeged; piąte - prawdopodobnie z Rhein-Neckar Loewen.

ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: gwiazdor snowboardu szalał na... ulicach miasta!

A zadanie stojące przed VIVE wcale nie musi okazać się łatwe. Choć Mieszkow nie ma już szans ani poprawić, ani stracić swojej 6. lokaty i awansu do TOP 16, nakręcony sensacyjnym zwycięstwem z PSG (29:28) przed tygodniem, z pewnością nie przyjedzie do Kielc na wycieczkę. 

Podobnie myśli trener Dujszebajew: - Rywale nie mają nic do stracenia. Będą szóści niezależnie od wyniku, a gdy zespół nie ma nic do stracenia, często gra swoje najlepsze mecze - przestrzega.

Kielczanie zdają sobie sprawę z siły i nieobliczalności przeciwnika. - Rywale pokazali, że nie można ich lekceważyć. Byli w stanie wysoko prowadzić i ostatecznie wygrać z Paryżem. U siebie są jednak dużo mocniejszą drużyną, grają ze swoją publicznością i na parkiecie czują się dużo swobodniej. Na wyjeździe nie są tak silni, ale teraz przyjeżdżają ze spokojną głową, bo mają już zapewniony awans do Last 16 - uważa Mariusz Jurkiewicz.

O możliwościach Białorusinów mistrzowie Polski przekonali się zresztą na własnej skórze. Na inaugurację tegorocznej edycji Ligi Mistrzów polegli w Brześciu 25:28. - Mamy świadomość tego, że wtedy wyglądaliśmy inaczej, częściej graliśmy 6:0 niż 5:1. Niemniej, zwróciliśmy już uwagę na błędy, które wtedy popełniliśmy, a których powinniśmy teraz uniknąć - zapewnia Jurkiewicz.

W sobotę na kieleckim parkiecie pojawią się dwie znane kibicom twarze: Rastko Stojković oraz Dima Nikulenkow. Białorusini przyjadą zresztą możliwie najsilniejszym składem. W szeregach VIVE zabraknie zaś Bartłomieja Bisa (zerwanie więzadeł krzyżowych) oraz Marko Mamicia. O tym mówił już wcześniej trener kielczan: - Marko ma problemy z plecami. Dziękujemy mu za to, że grał z THW Kiel i z Celje, bo już wtedy miał kłopoty. Teraz, gdy gramy w domu, może damy mu trochę wolnego - zapowiadał. Tałant Dujszebajew będzie miał zatem do dyspozycji 15 zawodników.

Liga Mistrzów, 14. kolejka

PGE VIVE Kielce - Mieszkow Brześć: 3 marca, godz 16.00.

Czy PGE VIVE pokona Mieszkow Brześć?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×