Reprezentantki Polski przegrały w środę z Czarnogórą 20:26. W większości elementów lepsze były zawodniczki z Bałkanów, które zwyciężyły zasłużenie. - Tego dnia za bardzo nie funkcjonowała nasza skuteczność, dodatkowo miałyśmy parę błędów w defensywie. Gra w obronie to najmocniejsza broń Czarnogórek i nie potrafiłyśmy sobie z nią poradzić - powiedziała Kinga Achruk.
Szkoda tej porażki szczególnie, że momentami drużyna Leszka Krowickiego potrafiła pokazać, że stać ją na skuteczną walkę. W I połowie po dobrym okresie gry, zmniejszyliśmy stratę do 8:9, chwilę później nastąpił bolesny w skutkach przestój. - Miałyśmy sytuacje rzutowe, niestety nie potrafiłyśmy tego zakończyć bramką i przez to stworzył się problem - żałowała Achruk.
W polskim składzie było mniej rutynowanych zawodniczek, co też miało wpływ na grę. - Są to zawodniczki, które mają na swoim koncie medale olimpijskie i mistrzowskie, także na pewno nie był to rywal, który nie zna się na piłce ręcznej. Wygrały to spotkanie swoim doświadczeniem - przyznała rozgrywająca.
Już w sobotę Biało-Czerwone będą miały okazję do rewanżu. Łatwo nie będzie, bo zagrają na wyjeździe w Czarnogórze. - To jest sport i każdy ma szansę 50 na 50. Jedziemy z wielką nadzieją i będziemy się nawzajem motywować. Każdy mecz chcemy wygrać - zapowiedziała Kinga Achruk.
ZOBACZ WIDEO PGNiG Superliga: Patryk Małecki zatrzymał Chrobrego Głogów. Nie przeszkodził mu cios w twarz