PGNiG Superliga: Piotrkowianin wrócił z dalekiej podróży. Zaprzepaszczona szansa Spójni

WP SportoweFakty / RADEK ILLINICZ / Na zdjęciu: Dmytro Zinchuk i Szymon Woynowski
WP SportoweFakty / RADEK ILLINICZ / Na zdjęciu: Dmytro Zinchuk i Szymon Woynowski

Spójnia Gdynia prowadziła z Piotrkowianinem Piotrków Trybunalski już różnicą siedmiu bramek, po czym zaczęła grać nerwowo i nieskutecznie. Goście skrzętnie wykorzystywali każdy błąd, by ostatecznie wygrać 28:26.

Ten mecz nie tylko mógł, ale i powinien być przełomowy dla Spójni Gdynia. Zespół prowadzony przez Dawida Nilssona w ostatnim czasie doprowadził do karnych w Mielcu, minimalnie przegrał w Legionowie i postraszył nawet Orlen Wisłę Płock. Gracze z Trójmiasta grali tak dobrze, że Piotrkowianin przez długi czas nie był w stanie nawet oddać choćby kilku rzutów na bramkę.

Siłą Spójni były kontry i kiedy w 10. minucie trafił Jacek Luberecki, na tablicy wyników widniał rezultat 8:3. To był prawdziwy nokaut i nic nie wskazywało na to, że sytuacja na boisku się odmieni. Piotrkowianin nie potrafił zdziałać nic więcej, niż zmniejszyć stratę do czterech bramek. Spójnia bardzo szybko jednak odpowiedziała. Kiedy na sześć minut przed przerwą trafił Rafał Jamioł, było już 15:8. Gdynianie już mogli myśleć o dopisywaniu punktów do swojego skromnego dorobku.

Sytuacja zmieniła się dopiero, gdy na ławkę kar w krótkim odstępie czasu usiedli Jewhen Krawczenko i Adam Lisiewicz. Piotrkowianin poczuł krew i bardzo szybko zaczął zmniejszać stratę. Skuteczny w samej końcówce był Piotr Swat i I połowa zakończyła się rezultatem 16:13. Wszystko było możliwe.

Trend, który rozpoczął się pod koniec I połowy, trwał również po zmianie stron. Piotrkowianin bardzo niebezpiecznie zbliżał się do Spójni, która nie grała już na takim poziomie, jak na samym początku. W końcu, gdy na 13 minut przed końcem bramkę dla piotrkowskiej ekipy rzucił Adam Pacześny, Piotrkowianin doprowadził do upragnionego remisu.

Rozpędzeni goście bardzo szybko wyszli na prowadzenie, które systematycznie się powiększało. Na trzy minuty przed końcem, kiedy trafił Mateusz Góralski, goście z centralnej Polski prowadzili już różnicą czterech trafień, by ostatecznie zwyciężyć 28:26. Spójnia wypuściła z rąk teoretycznie pewne zwycięstwo, a Piotrkowianin wygrał w takich okolicznościach, które zawsze budują zespół.

Spójnia Gdynia - Piotrkowianin Piotrków Trybunalski 26:28 (16:13)

Spójnia: Zimakowski, Głębocki - Jamioł 5, Kyrylenko 5, K.Pedryc 4, Lisiewicz 3, Luberecki 3, Ćwikliński 3, Brukwicki 1, Krawczenko 1, Rychlewski 1 oraz Czaja, Marszałek, Męczykowski, P.Pedryc, Wolski.
Karne: 2/2.
Kary: 12 min. (Kyrylenko 4 min., Lisiewicz, Ćwikliński, Krawczenko, Marszałek - po 2 min.).

Piotrkowianin: Schodowski, Procho - Swat 9, Pacześny 5, Surosz 4, Woynowski 4, Góralski 2, Andreou 1, Iskra 1, Rutkowski 1, Urbański 1 oraz Achruk, Kaźmierczak, Pożarek, Szczepaniak.
Karne: 5/5.
Kary: 12 min. (Pacześny, Surosz, Kaźmierczak, Urbański, Rutkowski, Iskra - po 2 min.)

Sędziowie: Rajkiewicz, Tarczykowski (Szczecin).
Delegat ZPRP: Mirosław Baum (Warszawa).

ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: Piękny mundial. Zdjęcie rosyjskiej modelki podbija sieć

Komentarze (0)