PGE VIVE z szacunkiem, ale bez litości. "Do końca nie było odpuszczania"

WP SportoweFakty / TOMASZ FĄFARA / Na zdjęciu: Sławomir Szmal
WP SportoweFakty / TOMASZ FĄFARA / Na zdjęciu: Sławomir Szmal

Utrzymanie koncentracji, gdy prowadzi się kilkunastoma bramkami, może wbrew pozorom sprawić niemałe kłopoty. Na szczęście w spotkaniu z rezerwami Rhein-Neckar Loewen kielczanom się to nie przydarzyło i pewnie wygrali 41:17.

Szczypiorniści PGE VIVE przed starciem z Lwami stanęli przed niełatwym zadaniem - przygotowanie się do zawodów z drużyną, której się zupełnie nie zna, może być bowiem dość skomplikowane. Niemiecki klub co prawda zapowiedział, że przyśle do stolicy województwa świętokrzyskiego grające na co dzień w trzeciej lidze rezerwy, ale niemal do końca nie wiadomo było, czy młodych graczy zasili ktoś z pierwszego zespołu albo czy dokooptowani zostaną gracze z ekipy juniorów.

Kielczanie rozprawili się jednak z rywalami koncertowo. Szybko wyszli na prowadzenie, a później już z dużym luzem mogli kontrolować przebieg meczu i systematycznie powiększać swoją przewagę.

- Cały czas mówiło się, ze to rezerwy, drugi zespół. My się szykowaliśmy, jakby to była pierwsza drużyna. Najważniejsze, że mieliśmy do nich szacunek i to pokazaliśmy na boisku - powiedział Uros Zorman i dodał: - Rywale byli młodzi, ale grali dobrze. Oni mają system gry, wiedzą co robić. Musieliśmy dać z siebie wszystko, aby wygrać tak wysoko. Mieliśmy do nich sporo respektu. Tak, jak mówiliśmy wcześniej to nie była ani ich wina, ani nasza, że takie spotkanie musiało dojść do skutku.

Przeciwników chwalił także najbardziej doświadczony zawodnik mistrzów Polski, Sławomir Szmal. - Patrząc na wiek tych chłopaków i ich grę, to oceniłbym ich bardzo pozytywnie. Widać dyscyplinę w grze. Mają też wypracowane schematy i szukali tych najlepszych. Oczywiście ich rozwój fizyczny nie jest wysoki, ale kilku z nich będzie grało w Bundeslidze, a część debiut ma już za sobą. Myślę, że mogą być zadowoleni z tego meczu. Muszę też pochwalić mój zespół, bo graliśmy z pełną koncentracją przez sześćdziesiąt minut i do końca nie było żadnego odpuszczania, tylko walka o każdą kolejną bramkę - powiedział golkiper.

ZOBACZ WIDEO PGNiG Superliga: Andrian Kondratiuk to za mało. Wybrzeże Gdańsk poległo w Płocku

Spotkanie długimi fragmentami przypominało potyczki PGE VIVE w rodzimych rozgrywkach. Czy drugi zespół Lwów poradziłby sobie w PGNiG Superlidze? - W pierwszej lidze na pewno dałby sobie radę i byłby w czołówce. Czy utrzymałby się w Superlidze? Nie wiem, ale grając podobnie jak z nami, to myślę, że tak - stwierdził Szmal.

W doskonałym nastroju po zakończeniu pojedynku był także skrzydłowy żółto-biało-niebieskich, Manuel Strlek. Chorwat wypowiadał się w bardzo podobnym tonie, jak jego koledzy i także podkreślił, że kluczem do osiągnięcia korzystnego wyniku było skupienie i konsekwencja. Zawodnik docenił także wsparcie, jakie jego zespół dostał podczas meczu od fanów.

- Chciałbym podziękować kibicom, bo przyszło ich bardzo dużo, hala była pełna i zrobili super doping. Muszę też pochwalić moich kolegów z drużyny. Zachowaliśmy koncentrację, mieliśmy szacunek do przeciwnika i dzięki temu wygraliśmy tak wysoko. Wiemy, że teraz czeka nas mecz na wyjeździe, ale tam też chcemy zagrać bardzo dobrze - powiedział Strlek.

Przy tak wysokim wyniku wydaje się jednak, że awans kielczan do ćwierćfinału Ligi Mistrzów to już tylko formalność. - Nie, jest jeszcze jeden mecz. W Mannheim zagramy z najlepszą drużyną w Niemczech i to dla nas kolejne wyzwanie - stwierdził jednak Szmal i dodał: - W sporcie może się zdarzyć wszystko. Pamiętamy finał Ligi Mistrzów. Tam można było odrobić dziewięć bramek w kwadrans. Teraz mamy cztery takie kwarty, więc możliwe jest wszystko.

- Z tego co wiem, to w święta jest tam zawsze pełna hala, będzie trzynaście tysięcy kibiców. Chcemy zaprezentować się najlepiej, jak umiemy i spróbować wygrać - zapowiedział Strlek.

Komentarze (0)