Test przeżyliśmy solidny, Polacy zmierzyli się z szóstym zespołem mistrzostw Europy. Czesi okazali się nauczycielem surowym. Już po dwudziestu minutach było widać jak na dłoni, kto w styczniu był rewelacją wielkiej imprezy, a kto oglądał ją w domu.
Dwa światy
Czesi grali dojrzale i spokojnie. Obronę twardą ręką trzymał Pavel Horak, w bramce solidny był Martin Galia, błyskotliwymi akcjami popisywali się Stanisław Kasperek i Ondrej Zdrahala, a na kole pokaz gry dał Leos Petrovsky.
Oblicze Polaków było brzydsze. Po dobrym początku i równej walce (5:2, 7:7) atak zaczął się sypać. Czesi w pierwszej połowie zbudowali 4-bramkowe prowadzenie (10:14), a po przerwie jeszcze je powiększyli (12:18, 15:22). Biało-Czerwonym brakowało argumentów, nie było symptomów zwiastujących sensacyjny comeback. Z minuty na minutę gasł ogień i ubywało sportowej złości.
Powroty godne i słabe
Styczniowy remis z Portugalią - klęskę, która naznaczyła polską kadrę na długie miesiące, może lata - kilku kadrowiczów z powodu kontuzji śledziło przed telewizorem. I o ile Adam Malcher oraz Michał Potoczny do drużyny narodowej wrócili w dobrym stylu, to Antoni Łangowski meczu z Czechami nie mógł zaliczyć do udanych.
Chimeryczny - choć momentami błyskotliwie, jak przy podaniu za plecami na skrzydło - był Rafał Przybylski. Rewolucji nie przyniosła też zmiana Pawła Paczkowskiego. Przez słabość "połówek" cierpieli skrzydłowi, którzy byli skuteczni, ale otrzymanie podania mogli policzyć na palcach jednej ręki.
Jasnym punktem drużyny okazał się Paweł Genda. Wszedł, nie bawił się w tańcu, łapał i rzucał. Nieźle spisał się Tomasz Gębala, innych indywidualnych wyróżnień - co po meczu przyznał też sam selekcjoner - szukać jednak próżno.
Wycieczki Marka Daćki
Wynik martwi, bo Przybecki pokazał w Spodku niemal wszystko, co najlepsze. Powołania na dwumecz z Czechami nie dostali tylko ci, których umiejętności jest pewny, czyli Piotr Wyszomirski i Kamil Syprzak.
Nieobecność tego drugiego oraz drobne problemy zdrowotne Macieja Gębali (podkręcił kostkę) sprawiły, że kilkanaście minut na parkiecie spędził Marek Daćko. Może to go przekona, że na zgrupowania kadry jeździć warto, bo kilka tygodni temu mówił "Katowickiemu Sportowi", że "wycieczki" go nie interesują i "chce wiedzieć, czy gra jest warta świeczki".
Spodek kibiców
Kibice wychodzili z hali na smutno, ale w tłumie. Po Euro 2016 kadra fanom w kraju pokazywała się sześć razy. Na skraju Polski, w Gdańsku, czterokrotnie. Aż do przesytu. Fajnie, że w związkowej centrali ktoś wreszcie zauważył, że piłka ręczna istnieje też w innych częściach kraju.
Efekt? Pula biletów przygotowana przez organizatorów (5000) niemal w całości rozeszła się dzień przed meczem. Przy czwartku, meczu sparingowym. I trzeba było otworzyć dodatkowe sektory.
Autor na Twitterze:
Polska: Malcher, Kornecki - Daćko 1, Krajewski 2, Walczak, Nogowski, Genda 3, Potoczny 2 (2/2), Łangowski 1, Moryto 2 (2/3), Daszek 1, M. Gębala, Bąk, Przybylski 2, Paczkowski 2, Gierak, T. Gębala 4, Chrapkowski 1
Kary: 4/5
Karne: 4 min. (Chrapkowski, Walczak - 2 min.)
Czechy: Galia, Adamik - Hrstka, Becvar, Jurka, Hanisch 1, Horak 4, Kontrc 1, Kasperek 4, Babak 4 (3/3), Slachta, Petrovsky 5, Skvaril, Zdrahala 3 (0/1), Cip 1, Mubenzem 1, Kasal
Kary: 3/4
Karne: 10 min. (Kasperek, Skvaril - 2 min., Zeman - 6 min.)
Widzów: 5600
ZOBACZ WIDEO Biało-Czerwone celują w rekord Polski. Małgorzata Hołub-Kowalik: Wierzymy, że przejdziemy do historii
No ale w sumie płocczaki nie ma się co dziwić, że on was tak widzi. Wystarczy, że spojrzy na sektor G i od razu widać z kim ma się doczynienia :) Czytaj całość