Kram Start przyjechał do Koszalina po trudnym boju w półfinale Pucharu Polski z SPR Pogonią Szczecin. Wygrał aż 10 bramkami, co sprawiło, że elblążanki odskoczyły od Akademiczek na 7 "oczek". Jak przyznała Sylwia Lisewska, żadna zawodniczka nie zamierza jednak spocząć na laurach. - Nie no skąd, jakie medale? Nie ma jeszcze takiej możliwości.
- To, że koszalinianki przegrały z nami u siebie, być może oddala je od tego celu, ale jest jeszcze 5 kolejek, czyli 15 punktów do zdobycia. Także nie, żadne medale nie zostały jeszcze rozdane - dodała z pełną powagą liderka klasyfikacji najlepiej rzucających szczypiornistek.
U elblążanek brakowało słabych elementów, które miejscowe mogły wykorzystać. Nie spadła koncentracja, choć do przerwy miały tylko bramkę zaliczki (16:15). - Gramy o zwycięstwo, tak jak powtarzam, w każdym meczu koncentrujemy się na tym, by go wygrać. Nie liczymy, nie kalkulujemy. Nie zastanawiamy się, ile jest punktów w tabeli. Chcemy wszystko zwyciężyć, a później na koniec sezonu, zobaczymy, gdzie wylądujemy - zaznaczyła rozgrywająca.
Wbrew przewidywaniom, Start wytrzymał ten mecz fizycznie, choć wcale nie było to takie oczywiste. - Dość dobrze rotowałyśmy w tym spotkaniu składem. Myślę, że mimo wszystko te siły jeszcze były. Niemniej, Energa powinna mieć ich więcej, bo my w ostatnim tygodniu dużo grałyśmy. Jest to nasz czwarty mecz. Koszalinianki miały pauzę i nie wiem czy właśnie ona źle na tę drużynę nie wpłynęła - oceniła.
W Koszalinie ponownie poprawiła swój indywidualny bilans. Teraz to już 203 bramki. 4-krotnie rzucała z linii 7 metra. Zapytana, czy wie, kiedy ostatnio nie udało się jej dobrze wykonać rzutu karnego, odpowiedziała niemal natychmiast. - Pamiętam, pamiętam. Było to w drugiej rundzie w meczu z MKS-em. Pamiętam dlatego, że dużo tego analizuję. Mniej więcej wiem, kiedy nie trafiłam - z uśmiechem na ustach zakończyła Lisewska.
ZOBACZ WIDEO Dobry mecz Kamila Syprzaka w Lidze ASOBAL