- Gdybym powiedział, że przygotowujemy się na zwycięstwo, to połowa światka hanballowego stwierdziłaby, że Rusek zwariował. Jeżeli powiem, że chcemy zagrać dobry mecz, ale nie mamy szans, to powiedzą, że nie mam sportowego ducha. Co nie powiem, będzie źle... - mówi Paweł Rusek, trener Energi MKS-u Kalisz.
Beniaminek swoje zadanie w tym sezonie zrealizował z nawiązką. Przed rozpoczęciem rozgrywek w Wielkopolsce mówiło się o wyprzedzeniu 2-3 drużyn. Ostatecznie zespół przeskoczy w końcowej klasyfikacji połowę PGNiG Superligi.
- Śmiało można powiedzieć, że to rewelacja sezonu - komplementuje rywali Mariusz Jurkiewicz. - Wiedzieliśmy, że zawodnicy, których zakontraktowali przed sezonem, mają doświadczenie, pokazywali się z dobrej strony w poprzednich rozgrywkach, ale to nigdy nie było tak, że ktoś przychodzi z zewnątrz i od razu staje się tak kolektywnie grającą drużyną. Oni pokazali, że można i zasłużenie trafili do ćwierćfinału - przyznaje na łamach oficjalnej strony PGE VIVE Kielce.
Mimo licznych komplementów, nikt nie daje najmniejszych szans beniaminkowi w starciu z mistrzami Polski. W tym sezonie ekipy spotkały się dwukrotnie i w obu przypadkach kielczanie wygrywali różnicą aż 16 trafień (36:20 w Kaliszu i 37:21 w Kielcach).
Mecz w najstarszym polskim mieście będzie ukoronowaniem sezonu dla kibiców MKS-u, którzy podobnie jak zawodnicy, sprawili sporą niespodziankę. W tym sezonie najwięcej fanów szczypiorniaka oglądało mecze właśnie w Kalisz Arenie, gdzie średnia frekwencja przekroczyła 2 500 widzów na spotkanie.
- Myślę, że każdy z nas wymarzył sobie, żeby jeszcze raz z nimi zagrać i pokazać się. Myślę, że trener da każdemu pograć, więc pokażemy, że jesteśmy drużyną - mówi Łukasz Zakreta, bramkarz MKS-u.
Zespoły nie przystąpią do ćwierćfinału w najmocniejszych zestawieniach. Po stronie kieleckiej zabraknie Krzysztofa Lijewskiego, Bartłomieja Bisa oraz prawdopodobnie Michała Jureckiego i Marko Mamicia. Po stronie kaliskiej nie zobaczymy Edina Tatara, a pod znakiem zapytania stoi występ Marka Szpery.
- Mam problem z brzuchem. Mam naderwane mięśnie. Miałem nie grać już w dwumeczu z Zagłębiem. Na rozgrzewkach praktycznie nie rzucałem, tylko biegałem. Wziąłem parę suplementów, żeby tego nie czuć. Z brzuchem nie ma żartów, bo może skończyć się przepukliną. Na razie nie czuję. Chciałem bardzo zagrać. Plan był taki, żeby nie grać już w Kwidzynie. Jeśli tylko będę mógł, to zagram z PGE VIVE, bo dla tej publiczności warto - przyznaje rozgrywając MKS-u.
Początek meczu w Kalisz Arenie we wtorek, 1 maja o godz. 18:30.
ZOBACZ WIDEO Zobacz, jak Vital Heynen ogłaszał kadrę na Ligę Narodów. Mówił tylko po polsku