Michał Jurecki przed rewanżem z PSG: Mamy w sobie złość. W Paryżu chcemy zrobić coś wielkiego
Sześć bramek straty i sześćdziesiąt minut, by ją zniwelować. Zawodnicy PGE VIVE w sobotę będą walczyli o awans do najlepszej czwórki LM. Przed nimi trudne zadanie, jednak w zespole panuje optymizm. - Wszyscy wierzymy w zwycięstwo - zapewnia Jurecki.
Zadanie żółto-biało-niebieskich było proste - jak najlepiej zaprezentować się w pierwszym, rozgrywanym na własnym parkiecie starciu i zdobyć wysoką zaliczkę przed rewanżem w Paryżu. Zadanie nie zostało jednak wykonane w najmniejszym stopniu. Gospodarze przegrali - skończyło się na porażce sześcioma bramkami, chociaż na początku drugiej połowy przewaga PSG wynosiła już trzynaście trafień.
- Na pewno w grze obronnej było za mało kontaktu z przeciwnikiem, zbyt mało agresji. To sprawiło, że tacy zawodnicy jak Hansen, Remili czy Karabatić rzucali z ósmego metra bez przeszkody. W takich sytuacjach bardzo trudno jest bronić bramkarzowi, bo chociaż ma on przed sobą blok, to każdy z tych zawodników posiada bardzo mocny i doskonały technicznie rzut. W drugiej połowie to poprawiliśmy. Jeśli chodzi o ich ofensywę, to Omeyer obronił kilka setek i to na pewno dodało im skrzydeł, bo mogli dzięki temu zdobyć kilka łatwych bramek w ataku. Z naszej strony było trochę pomyłek - na przykład błąd podania, błąd techniczny i oni to wykorzystywali bez problemów - podsumowuje kapitan żółto-biało-niebieskich Michał Jurecki.
Przed mistrzami Polski kolejny rozdział tej historii. Czasu na rozpamiętywanie nie ma, zresztą to może przynieść więcej szkód niż pożytku. - Z jednej strony musimy grubą kreską odciąć to, co się stało w tamtej pierwszej połowie i o tym zapomnieć. Z drugiej strony jednak trzeba dokładnie przyjrzeć się temu, co zrobiliśmy źle i zastanowić się nad tym, co trzeba poprawić. W drugiej połowie zagraliśmy dużo lepiej, poprawiliśmy atak, graliśmy w pierwsze i drugie tempo i to na pewno daje nam dużo optymizmu przed rewanżem - dodaje rozgrywający.
Chociaż kielczanie muszą odrobić aż sześć bramek straty, w szeregach zespołu jest dużo spokoju. Gracze Dujszebajewa wiedzą, że potrafią osiągać niespodziewane rezultaty i na własnej skórze przekonali się, że zawsze warto grać do samego końca.
- Mimo porażki, nastroje w drużynie są bardzo dobre. Każdy z nas ma w sobie złość. To było widać na treningach, przychodziliśmy naładowani i chcieliśmy jak najlepiej przepracować każde zajęcia i przygotować się do tego meczu. Jako kapitan na pewno widzę dużo pozytywów w postawie drużyny, mamy dużo chęci, by pojechać do Paryża i zrobić tam coś wielkiego - mówi Jurecki.
Kielczanie nie mają nic do stracenia i to niewątpliwie ich ogromny atut. Paryżanie mają wielką przewagę i to może ich nieco uśpić. - Byłem niejednokrotnie w podobnej sytuacji, gdzie mieliśmy przewagę psychologiczną, bo w pierwszym spotkaniu wypracowaliśmy zaliczkę czterech czy pięciu bramek. Oni nie będą na tyle zdekoncentrowani, że po prostu położą się przed nami i będą czekali na końcowy gwizdek, ale gdzieś z tyłu głowy na pewno będą mieli myśl, że mają aż sześć bramek zapasu - analizuje rozgrywający.
Chociaż w rozgrywkach Ligi Mistrzów drużynom udawało się już odrabiać większe straty, to nigdy nie miało to miejsca na parkiecie rywali. Czynnik własnego boiska był zawsze kluczowy i to przed własnymi fanami zespoły zazwyczaj prezentowały się znacznie lepiej. Żółto-biało-niebiescy chcą przełamać ten schemat.
- Zawsze musi być ten pierwszy raz. Ja w to wierzę, drużyna w to wierzy. Jedziemy do Paryża, by wywalczyć awans. Jeśli ktoś wybiera się tam tylko po to, by rozegrać mecz, to niech lepiej zostanie w domu. Takiej osoby jednak nie ma w naszych szeregach, bo wszyscy wierzymy - zapewnia kapitan mistrzów Polski.
ZOBACZ WIDEO Zobacz, jak Vital Heynen ogłaszał kadrę na Ligę Narodów. Mówił tylko po polsku