Michał Jurecki przed rewanżem z PSG: Mamy w sobie złość. W Paryżu chcemy zrobić coś wielkiego

WP SportoweFakty / Tomasz Fąfara / Michał Jurecki (przy piłce) podczas meczu z Paris Saint-Germain HB
WP SportoweFakty / Tomasz Fąfara / Michał Jurecki (przy piłce) podczas meczu z Paris Saint-Germain HB

Sześć bramek straty i sześćdziesiąt minut, by ją zniwelować. Zawodnicy PGE VIVE w sobotę będą walczyli o awans do najlepszej czwórki LM. Przed nimi trudne zadanie, jednak w zespole panuje optymizm. - Wszyscy wierzymy w zwycięstwo - zapewnia Jurecki.

Z pewnością nie tak wyobrażali sobie ten ćwierćfinałowy dwumecz mistrzowie Polski. Kielczanie słabo spisywali się jesienią, ale po styczniowej przerwie reprezentacyjnej wszystko wróciło do normy, gracze Tałanta Dujszebajewa znów wskoczyli na właściwe tory i zaczęli wygrywać pojedynek za pojedynkiem. To dawało spore nadzieje, że wreszcie w tym sezonie uda im się pokonać Paris Saint-Germain HB. Okazja nie byle jaka, bo 1/4 finału Ligi Mistrzów i dwumecz, którym interesuje się cała handballowa Europa. W pierwszej potyczce celu osiągnąć się nie udało.

Zadanie żółto-biało-niebieskich było proste - jak najlepiej zaprezentować się w pierwszym, rozgrywanym na własnym parkiecie starciu i zdobyć wysoką zaliczkę przed rewanżem w Paryżu. Zadanie nie zostało jednak wykonane w najmniejszym stopniu. Gospodarze przegrali - skończyło się na porażce sześcioma bramkami, chociaż na początku drugiej połowy przewaga PSG wynosiła już trzynaście trafień.

- Na pewno w grze obronnej było za mało kontaktu z przeciwnikiem, zbyt mało agresji. To sprawiło, że tacy zawodnicy jak Hansen, Remili czy Karabatić rzucali z ósmego metra bez przeszkody. W takich sytuacjach bardzo trudno jest bronić bramkarzowi, bo chociaż ma on przed sobą blok, to każdy z tych zawodników posiada bardzo mocny i doskonały technicznie rzut. W drugiej połowie to poprawiliśmy. Jeśli chodzi o ich ofensywę, to Omeyer obronił kilka setek i to na pewno dodało im skrzydeł, bo mogli dzięki temu zdobyć kilka łatwych bramek w ataku. Z naszej strony było trochę pomyłek - na przykład błąd podania, błąd techniczny i oni to wykorzystywali bez problemów - podsumowuje kapitan żółto-biało-niebieskich Michał Jurecki.

Przed mistrzami Polski kolejny rozdział tej historii. Czasu na rozpamiętywanie nie ma, zresztą to może przynieść więcej szkód niż pożytku. - Z jednej strony musimy grubą kreską odciąć to, co się stało w tamtej pierwszej połowie i o tym zapomnieć. Z drugiej strony jednak trzeba dokładnie przyjrzeć się temu, co zrobiliśmy źle i zastanowić się nad tym, co trzeba poprawić. W drugiej połowie zagraliśmy dużo lepiej, poprawiliśmy atak, graliśmy w pierwsze i drugie tempo i to na pewno daje nam dużo optymizmu przed rewanżem - dodaje rozgrywający.

Chociaż kielczanie muszą odrobić aż sześć bramek straty, w szeregach zespołu jest dużo spokoju. Gracze Dujszebajewa wiedzą, że potrafią osiągać niespodziewane rezultaty i na własnej skórze przekonali się, że zawsze warto grać do samego końca.

- Mimo porażki, nastroje w drużynie są bardzo dobre. Każdy z nas ma w sobie złość. To było widać na treningach, przychodziliśmy naładowani i chcieliśmy jak najlepiej przepracować każde zajęcia i przygotować się do tego meczu. Jako kapitan na pewno widzę dużo pozytywów w postawie drużyny, mamy dużo chęci, by pojechać do Paryża i zrobić tam coś wielkiego  - mówi Jurecki.

Kielczanie nie mają nic do stracenia i to niewątpliwie ich ogromny atut. Paryżanie mają wielką przewagę i to może ich nieco uśpić. - Byłem niejednokrotnie w podobnej sytuacji, gdzie mieliśmy przewagę psychologiczną, bo w pierwszym spotkaniu wypracowaliśmy zaliczkę czterech czy pięciu bramek. Oni nie będą na tyle zdekoncentrowani, że po prostu położą się przed nami i będą czekali na końcowy gwizdek, ale gdzieś z tyłu głowy na pewno będą mieli myśl, że mają aż sześć bramek zapasu - analizuje rozgrywający.

Chociaż w rozgrywkach Ligi Mistrzów drużynom udawało się już odrabiać większe straty, to nigdy nie miało to miejsca na parkiecie rywali. Czynnik własnego boiska był zawsze kluczowy i to przed własnymi fanami zespoły zazwyczaj prezentowały się znacznie lepiej. Żółto-biało-niebiescy chcą przełamać ten schemat.

- Zawsze musi być ten pierwszy raz. Ja w to wierzę, drużyna w to wierzy. Jedziemy do Paryża, by wywalczyć awans. Jeśli ktoś wybiera się tam tylko po to, by rozegrać mecz, to niech lepiej zostanie w domu. Takiej osoby jednak nie ma w naszych szeregach, bo wszyscy wierzymy - zapewnia kapitan mistrzów Polski.

ZOBACZ WIDEO Zobacz, jak Vital Heynen ogłaszał kadrę na Ligę Narodów. Mówił tylko po polsku

Źródło artykułu: