- My możemy, Azoty muszą - mówił przed spotkaniem trener Chrobrego, Jarosław Cieślikowski. Jakby nie spojrzeć, puławianie przeważali. Większy potencjał, dłuższa ławka rezerwowych, mnóstwo głośnych nazwisk. Gospodarze mogli przeciwstawić się ambicją, walecznością i sprytem. Pomimo kilku istotnych absencji (Rafał Biegaj, Mariusz Gujski i Michał Kapela), wyszli z wiarą w niespodziewany sukces, a w dalszej perspektywie, w pierwszy półfinał od ponad 10 lat.
Chrobry postawił bardzo twarde warunki w obronie, Azoty odpowiedziały tym samym, zgodnie z przedmeczową radą Bartosz Jurecki, odcinały podania na koło do Damiana Krzysztofika. Spotkanie przez 15 minut bardziej przypominało bijatykę, panował bałagan, sędziowie co rusz przerywali akcje. Zawodnicy siadali na ławce, w krótkim czasie dwa wykluczenia dostał Marko Panić. Jakości nie było za wiele, bramki padały od święta.
Brązowym medalistom Superligi nie szło, Daniel Waszkiewicz poprosił o czas. Na kolegów ryknął Bartosz Jurecki i obudził pokłady mocy. Przerwa dobrze wpłynęła też na gospodarzy. Trener Cieślikowski zwrócił uwagę: - Nie grajmy na siłę do koła. I mecz się rozkręcił.
Azoty ożywił Nikola Prce. Weteran nie główkował, z daleka rzucał pod poprzeczkę. Rafał Stachera nic nie mógł nic zaradzić, do Bośniaka wychodzili obrońcy, ale jemu to nie przeszkadzało. Ripostował Adam Babicz, od kilku tygodni najlepszy rozgrywający Chrobrego. Nabuzowany, zdeterminowany, pomysłowy w dograniach do koła. Nie dość, że sam trafiał z dystansu, to jeszcze ściągał na siebie obrońców i otworzył zamkniętą do tej pory drogę do Krzysztofika.
Od Babicza zależało zdecydowanie najwięcej. Gdy odpoczywał na ławce, gospodarze byli nijacy. Z szatni wrócili beztroscy, dali się rozkręcić przeciwnikom. Prce ciągle punktował ich z daleka, do kontr ruszał Paweł Grzelak. Babicz wrócił przy stanie 12:17, pomógł w destrukcji, wybierał ciekawe rozwiązania w ataku. Chrobry, chwilę wcześniej bezzębny, znowu się odgryzł i doprowadził do remisu 17:17. Lider dowodził głogowianami, ale reszta zespołu nie tylko obserwowała jego poczynania. Kołowi zyskali kilka karnych, które potem wykorzystał Babicz, defensorzy harowali na własnej połowie.
Azoty nie wymyśliły wiele więcej niż rzuty Prce i nieomylnego Wojciecha Gumińskiego. Szczególnie Bośniak trzymał wynik zespołu we własnych rękach. Bez jego wsparcia, mogłoby skończyć się niespodzianką. A tak trafił w końcówce po raz siódmy i ósmy, piłkę wcześniej wkręcił Gumiński, znakomicie między słupkami spisywał się Walentyn Koszowy i Azoty wypracowały różnicę przed rewanżem. Z przebiegu meczu nie do końca zasłużoną. Jak na kandydata do medalu, bardzo delikatnie ujmując, nie oczarowali.
Ćwierćfinał, 1. mecz:
Chrobry Głogów - KS Azoty Puławy 25:28 (12:14)
Chrobry: Stachera (13/39 - 33 proc.), Siedlecki (0/1) - Babicz 10/6, Krzysztofik 3, Sadowski 3, Świtała 3, Kubała 2, Orpik 1, Płócienniczak 1, Tylutki 1, Wierucki 1, Klinger, Rydz
Karne: 6/7
Kary: 6 min. (Kubała - 4 min., Tylutki - 2 min.)
Azoty: Bogdanow (6/18 - 33 proc.), Koszowy (11/24 - 46 proc.) - Gumiński 10/4, Prce 8, Jurecki 4, Seroka 3, Grzelak 1, Ostrouszko 1, Panić 1, Kowalczyk, Łyżwa, Kuchczyński, Masłowski, Podsiadło, Skrabania, Titow
Karne: 4/4
Kary: 8 min. (Panić - 4 min., Łyżwa, Titow - po 2 min.)
Sędziowie: Leszczyński Bartosz, Piechota Marcin
Widzów: 800
ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: wie, jak przyciągnąć uwagę mężczyzn. Ring girl z USA