- Nasza postawa nawet mnie troszkę zaskoczyła - przyznaje szczerze Daniel Waszkiewicz, trener Azotów Puławy. Jego podopieczni byli niezwykle skuteczni w finale PGNiG Pucharu Polski, ale tylko do przerwy. - Pierwsza połowa była bardzo dobra w naszym wykonaniu. Cieszę się, że dostarczyliśmy kibicom niezłe widowisko. Pokazaliśmy kawałek dobrej piłki ręcznej. Szacunek dla VIVE, które bezwzględnie wykorzystało naszą chwilę słabości - ocenia szkoleniowiec puławian.
- Konsekwencja i spokój. Graliśmy bardzo długo w pierwszej połowie. Kilka razy sędziowie sygnalizowali grę na czas, a my się nie podpalaliśmy - podkreśla Bartosz Jurecki. - Od 40. minuty właśnie tego zabrakło. Zbyt szybko oddawaliśmy rzuty z nieprzygotowanych pozycji. Sławomir Szmal odbił kilka piłek, z tego poszły kontrataki i wynik jest jaki jest - dodaje.
- Rzadko zdarza się, żeby zespół grał na takim poziomie przez cały mecz. VIVE skorygowało obronę i mieliśmy wiele problemów - ocenia Waszkiewicz.
Przed przerwą Azoty potrafiły pokonać bramkarzy rywali aż 20 razy. Po przerwie ta sztuka udała się tylko 9-krotnie. - Mecz trwa 60 minut, a nie 40. Trochę się pogubiliśmy, a drużyna z Kielc jest tak doświadczona, że wykorzystała to momentalnie. Nie mogliśmy wrócić na swój tor. Jesteśmy trochę zawiedzeni. Daliśmy z siebie 100 procent. Chcieliśmy wrócić z pucharem do Puław. Taki jest sport. Jedni muszą płakać, żeby inni się cieszyli - mówi Jurecki.
Dla Azotów niedzielny mecz w Kaliszu to dopiero początek maratonu spotkań z najlepszą drużyną w kraju. W najbliższym tygodniu puławianie zagrają przeciwko kielczanom w półfinale PGNiG Superligi. - To będą bardzo trudne mecze. Jeśli zagramy przez cały mecz, tak jak w Kaliszu przez 40 minut, to możemy wygrać u siebie. To chcielibyśmy zrobić dla swoich kibiców. Na finale wspierali nas liczną grupą, są z nami - podkreśla Jurecki.
ZOBACZ WIDEO Bomba Arkadiusza Milika. Wejście smoka dało zwycięstwo SSC Napoli [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]
#WaszkiewiczOut