Final4 Ligi Mistrzów. Francuska dominacja w Kolonii. Gwiazdy przyjechały walczyć o spełnienie marzeń

Getty Images / Juergen Schwarz / Na zdjęciu: drużyna PSG po spotkaniu
Getty Images / Juergen Schwarz / Na zdjęciu: drużyna PSG po spotkaniu

Trzy francuskie ekipy i obrońca tytułu - tegoroczny skład Final Four Ligi Mistrzów jest najbardziej nietypowym od lat. Les Blues opanowali Kolonię i chociaż mają przewagę liczebną, Vardar Skopje jest mocno zmotywowany, by znów sięgnąć po trofeum.

Po raz pierwszy podczas tradycyjnego spotkania zawodników z dziennikarzami dzień przed rozpoczęciem półfinałowych zmagań, dominującym językiem był francuski. Rozmowy toczyły się oczywiście w kilkunastu innych językach, ale nikt nie mógł przeoczyć faktu, że Francuzi zdominowali tegoroczne Final Four.

W piątek, czyli na 24 godziny przed najważniejszymi w tym sezonie bitwami wydawało się, że szczypiorniści wszystkich ekip są niezwykle rozluźnieni i w znakomitych nastrojach. Podczas spotkania z mediami najbardziej oblegani byli oczywiście przedstawiciele Paris Saint-Germain HB - to na nich ciąży przecież największa presja. Nieco oszołomieni całym zamieszaniem byli natomiast gracze z Nantes, chociaż wyglądało na to, że to oni bawili się najlepiej. Chętnie brali udział w zabawie zręcznościowej przygotowanej przez organizatorów, wylegiwali się na ustawionych na hotelowym dziedzińcu leżakach i na każdym kroku podkreślali, jak bardzo cieszą się z tego, że awansowali do elity.

- Bardzo cenimy fakt, że należymy do tego elitarnego kręgu, to dla nas prawdziwa duma. Do tej pory oglądałem "wielkie firmy" tylko w telewizji, a teraz jestem tutaj - mówił zadowolony Thierry Anti, trener HBC. - Nie jest łatwo przetworzyć wszystkie małe, nowe czynniki, do których nie przywykliśmy. Dla wielu z nas to nowe i imponujące doświadczenie, dlatego sztab i zawodnicy z dłuższym stażem muszą trzymać rękę na pulsie i pomagać utrzymywać koncentrację - dodał z kolei Olivier Nyokas, a Rock Feliho oznajmił: - Kolonia jest super! To wielki honor być tu z najlepszymi drużynami w Europie. Nie jesteśmy faworytami, ale w tym sezonie już pięć razy graliśmy z PSG i mamy nadzieję, że to my zwyciężymy półfinałowy mecz. To nasz cel i tego sobie życzymy.

Anti i Patrice Canayer zostali pierwszymi francuskimi trenerami, którzy wprowadzili swoje zespoły do Final Four. Montpellier HB zapisało się w historii jeszcze z jednego powodu - zostało pierwszą drużyną, której udało się awansować do najlepszej czwórki z grup C/D. W kolońskim turnieju finałowym, podobnie jak gracze z Nantes, są debiutantami, ale w ich klubowej gablocie stoi już jedno trofeum za zwycięstwo w Lidze Mistrzów. W 2003 roku szczypiorniści z południa Francji dołączyli do ekskluzywnego grona, które wówczas składało się tylko z Hiszpanów i Niemców. Tamten sukces pamięta trzech zawodników walczących o zwycięstwo w tegorocznych rozgrywkach. Jeden z nich, Michael Guigou, wciąż reprezentuje barwy Montpellier, dwaj pozostali natomiast - Nikola Karabatić i Thierry Omeyer - walczą teraz pod szyldem PSG.

ZOBACZ WIDEO Kielecki walec przejechał po Azotach. PGE VIVE blisko kolejnego finału!

Znów w Lanxess Arenie zabraknie niemieckich zespołów, a na parkiet wybiegnie  tylko dwóch graczy tej narodowości - Uwe Gensheimer i Dominik Klein. Oczywiście w piątek nie mogło zabraknąć tematu ich rywalizacji, ale oni sami podchodzili do tego z dużym dystansem. Chętnie udzielali wspólnych wywiadów i pozowali razem do zdjęć. - Jeśli miałbym wybierać między mną a Dominikiem, powiedziałbym, że on już kilka razy wygrał Ligę Mistrzów, więc teraz moja kolej - śmiał się skrzydłowy PSG.

Żaden zawodnik nie wziął udziału we wszystkich dotychczasowych turniejach finałowych, ale w tym roku jeden gracz może dokonać historycznego wyczynu - zwyciężyć rozgrywki trzeci raz z rzędu i po raz pierwszy obronić wygraną z poprzedniego roku. To szczypiornista doskonale znany z naszych krajowych parkietów - w stolicy województwa świętokrzyskiego spędził cztery lata i na pytanie, czy jeszcze pamięta język polski tylko szeroko się uśmiechnął, a potem przez kilka minut płynnie opowiadał, że dla niego nie liczą się osobiste statystyki, ale przede wszystkim dobro zespołu.

Ivan Cupić, bo o nim mowa, w poprzednim sezonie rzucił decydującą o wygranej bramkę, ale tym razem chętnie odda ten zaszczyt Luce Cindriciowi - dla Chorwata będzie to ostatni mecz Ligi Mistrzów w barwach Vardaru Skopje. W lipcu rozgrywający obierze bowiem odwrotny od Cupicia kierunek i z Macedonii przeniesie się do ekipy żółto-biało-niebieskich. - Mam nadzieję, że Luka przyjdzie do Kielc jako zwycięzca Ligi Mistrzów. To prawdziwy lider i bardzo dobry chłopak. PGE VIVE zatrudniając go zrobiło bardzo dobry biznes - uśmiechał się skrzydłowy, a chwilę później zaznajamiał młodszego kolegę z podstawami języka polskiego.

Vardar jest w tym roku szczególnie zmotywowany. Nie tylko dlatego, że skopijczycy  mogą zostać pierwszą ekipą, która obroni zwycięstwo w rozgrywkach, ale też z powodu małej rewolucji kadrowej, jaka latem szykuje się w stolicy Macedonii. - Nasz skład trochę się zmieni, będziemy mieli nowy zespół. Myślę, że będziemy trochę słabsi i trudno będzie nam wrócić do Kolonii za rok - stwierdził Cupić.

Przed Vardarem niesamowita szansa. Trzeba jednak przełamać przełamać Francuzów, a wszystko wskazuje, że to będzie nie lada wyzwanie.

26.05.2018

Liga Mistrzów, 1/2 finału:

HBC Nantes - Paris Saint-Germain HB godz, 15:15

Vardar Skopje - Montpellier HB godz. 18:00

Źródło artykułu: