Rok 1995, trenerem Montpellier HB zostaje 33-letni Patrice Canayer, który z przytupem wkracza do drużyny. Zdobywając pierwsze w historii klubu mistrzostwo Francji, zespół znad Morza Śródziemnego rozpoczął konsekwentny marsz po najwyższe laury.
Pan i władca na krajowym podwórku
Dwa lata na najwyższym szczeblu rozgrywek - tyle wystarczyło Montpellier na pierwsze zwycięstwo we francuskiej lidze. O premierowe mistrzostwo walczyli do ostatnich sekund, remisując w decydującym meczu z obrońcą tytułu, OM Vitrolles, 19:19. I chociaż na następne zwycięstwo w krajowych rozgrywkach zawodnicy prowadzeni przez Canayera musieli czekać trzy lata, to czas ten nadrobili z nawiązką - aż do sezonu 2011/2012 Montpellier tylko dwa razy musiało uznać wyższość innego francuskiego zespołu. Zdobyli w tym czasie aż 13 tytułów mistrzowskich.
Głodni sukcesów gracze Montpellier nie planowali poprzestać tylko na triumfach w LNH. W sezonie 1998/1999 sięgnęli po swój premierowy Puchar Francji, pokonując w finale Fenix Toulouse HB 26:21. Z kolei w 2004 roku ich łupem padł pierwszy Puchar Ligi. Łącznie, Montpellier ma na swoim koncie aż 14 tytułów mistrzowskich, 12 Pucharów Francji oraz 10 Pucharów Ligi, co czyni go najbardziej utytułowanym klubem nad Sekwaną.
Na podbój Europy
Pierwsze sezony w Lidze Mistrzów nie należały do udanych. Dopiero w 2001 r. drużyna, w której skład wchodzili m.in. Jerome Fernandez, Didier Dinart czy Thierry Omeyer, zdołała awansować do ćwierćfinału, w którym jednak lepsza okazała się ekipa Celje Pivovarna Lasko. Rok później Canayer i spółka odpadli na tym samym etapie innych rozgrywek - Pucharu Zdobywców Pucharów - przegrywając z Ciudad Real.
Te dwie porażki pozwoliły jednak zespołowi okrzepnąć na europejskich parkietach. Zdobyte doświadczenie zaprocentowało w sezonie 2002/2003, kiedy to drużyna z południa Francji awansowała do finału Ligi Mistrzów, rozgrywanym wtedy w formule dwumeczu. Na ich drodze stanęło Portland San Antonio - naszpikowany gwiazdami zwycięzca rozgrywek sprzed dwóch lat.
W pierwszym meczu Hiszpanie gładko wygrali we własnej hali 27:19 i nic nie wskazywało na powrót finałowego debiutanta do gry. A jednak - niemożliwe stało się możliwe! Montpellier odrobiło straty, wygrywając u siebie 31:19, i jako pierwsza francuska drużyna zdobyła prestiżowe trofeum! Bohaterem finału został Michael Guigou, zdobywca 10 bramek meczu rewanżowym. Ten sam, który zagra w zbliżającym się Final4 w Kolonii.
W świetle fleszy i skandali
I chociaż europejskie sukcesy Montpellier zakończyły się na sezonie 2002/2003, w następnych latach przez zespół przewijało się coraz więcej uznanych nazwisk. Bracia Nikola i Luka Karabatić, Mladen Bojinović czy Wissem Hmam to tylko niektórzy z zawodników stanowiących o sile Montpellier w czasach jego dominacji.
Kryzys nadszedł w 2012 r. Pewni 13. tytułu mistrzowskiego zawodnicy niespodziewanie przegrali z Cesson Rennes HB 28:31. I nie byłoby w tym nic dziwnego (przecież wpadki przytrafić się mogą nawet największym faworytom), gdyby nie zaskakujące oświadczenie jednego z bukmacherów - La Francaise des Jeux - dotyczące niespotykanej "popularności" tego meczu, na który łącznie postawiono blisko 90 tysięcy euro.
W październiku 2012 r. doszło do pierwszych zatrzymań w związku z aferą bukmacherską. Oskarżenia związane z obstawianiem spotkań usłyszało 9 zawodników m.in. wspomniani wcześniej bracia Karabatic, Dragan Gajić, Issam Tej czy Samuel Honrubia oraz fizjoterapeuta Montpellier - Yann Montiege.
Władze klubu stały przed dylematem, co zrobić z zamieszanymi w skandal zawodnikami. Decyzją prezydenta klubu, Remy'ego Levy, rozwiązano kontrakt z Luką Karabaticiem, a pod lupę został wzięty m.in. Primoz Prost. Z kolei inni kluczowi zawodnicy, tacy jak starszy z braci Karabatic czy Dragan Gajic, zostali po czasie przywróceni do łask.
I gdy konflikt zdawał się wygasać, wybuchła kolejna głośna afera. Na świątecznym spotkaniu gwiazda zespołu i francuskiej reprezentacji, Nikola Karabatic, wdał się w przepychankę z Remym Levy, co definitywnie przesądziło o jego odejściu z drużyny. W tym samym sezonie klub z południa Francji po raz pierwszy od 2008 r. stracił tytuł mistrzowski, którego nie odzyskał do dziś.
Wielki powrót
Po kilka słabszych latach, ale nie fatalnych (tylko raz wypadli w kraju z podium), Canayer odbudował wielkie Montpellier. Nie stawiał na największe gwiazdy, wolał pracować z wyróżniającymi się zawodnikami - wypatrzył Jure Doleneca w Gorenje czy artystę rozegrania z Ivry, Diego Simoneta, otworzył także siódemkę dla młodzieży (Mathieu Grebille, Ludovic Fabregas, a ostatnio Melvynn Richardsson). Jonas Truchanovicius kilka lat temu był za słaby na Orlen Wisłę Płock, za to pod wodzą Canayera stał się objawieniem. Vincent Gerard wszedł na tak wysoki poziom, że wywalczył miejsce w reprezentacyjnej bramce, a usług Valentina Porte'a zazdroszczą mu najwięksi w Europie.
Autorski plan Canayera powiódł się. Już rok temu o sile Montpellier przekonało się PGE VIVE Kielce (porażka w fazie TOP 16). Obecny sezon jest z kolei najlepszym od dawna - zespół awansował do finałowej fazy rozgrywek Ligi Mistrzów, eliminując po drodze m.in. wielką Barcelonę. Do tego wciąż liczy się w walce o tytuł mistrza Francji, mimo ostatniej porażki z Saint Raphael Var HB.
Canayer, co w pełni zrozumiałe, cieszy się ogromnym zaufaniem władz - na ławce Montpellier siedzi już 24 lata! Z drużyną przeżył wszystko - pierwsze sukcesy, niekwestionowaną dominację na krajowym podwórku oraz wizerunkowy upadek. W tym roku staje przed szansą na powrót do grona najlepszych - o ile w rodzimej LNH musi liczyć na wpadkę PSG, tak w Lidze Mistrzów wszystko zależy od jego zawodników. Czy Diego Simonetowi i spółce uda się powtórzyć sukces z 2003 roku? Odpowiedź niebawem - 26 maja o godz. 18.00 zmierzą się w półfinale Final4 z obrońcą tytułu, Vardarem Skopje.
ZOBACZ WIDEO Za nami XI Ogólnopolskie Regaty Olimpiad Specjalnych