Kolejni debiutanci u Piotra Przybeckiego. Paweł Krupa zaskoczył

Materiały prasowe / ORLEN WISŁA PŁOCK / PGNIG SUPERLIGA / Paweł Krupa z Sandra Spa Pogoni Szczecin rzuca na bramkę Wisły
Materiały prasowe / ORLEN WISŁA PŁOCK / PGNIG SUPERLIGA / Paweł Krupa z Sandra Spa Pogoni Szczecin rzuca na bramkę Wisły

Paweł Krupa, Hubert Kornecki i Tomasz Wiśniewski zadebiutowali z orłem na piersi. Ten pierwszy wystąpił najdłużej w sparingu z Hiszpanami. I nie zawiódł.

Samo powołanie dla 28-latka z Sandra Spa Pogoni Szczecin było, delikatnie ujmując, niespodziewane. Od dawna wyróżniał się w Superlidze, ale nie na tyle, by rozważać go w kontekście reprezentacji. Sztab szkoleniowy widział dla niego inną rolę, nie tylko lewego rozgrywającego. Krupę przyszykowano do gry w  wysuniętej obronie, mocno zbudowanego zawodnika ustawiono  najwyżej.

Debiutant, jeden z najstarszych za kadencji Piotra Przybeckiego, sprawdził się całkiem dobrze. Zaczął spotkanie, nie pozwalał Hiszpanom bezkarnie przedzierać się środkiem, biegał do ataku (z konieczności na lewym skrzydle) i rzucił premierową bramkę w kontrze. Selekcjoner nie ukrywał zadowolenia z jego postawy.

- Paweł potrafi grać na tej pozycji, w końcu już tam występował. Problem w tym, że nie wrócił do pełni sprawności po kontuzji stawu skokowego, wciąż dochodzi do siebie. Z wysoko ustawionym Pawłem nasza gra dobrze funkcjonowała - zauważył Przybecki.

Drugi z debiutantów, Hubert Kornecki, swoją pierwszą reprezentacyjną szansę stracił przez kontuzję. Dostał powołanie na jedno z wakacyjnych zgrupowań szkoleniowych, ale kilka dni później doznał poważnego urazu barku i przepadły mu nie tylko treningi z kadrowiczami. Wypadł na kilka miesięcy, po powrocie od razu przyplątała się kolejna kontuzja i zagrał w tym sezonie w zaledwie siedmiu meczach. Jego obecność na liście była równie dużym zaskoczeniem jak nominacja Krupy. Dla Korneckiego przewidziano zresztą identyczną funkcję.

Rozgrywający (jeszcze) Wybrzeża Gdańsk wyszedł na drugą połowę, ale nie nagrał się zbyt długo. Dostał wykluczenie, Polacy stracili przewagę i Piotr Przybecki postawił na inne rozwiązanie. - Mecz zaczął nam się wymykać z rąk, nie chcieliśmy w debiucie obarczać go taką odpowiedzialnością. U niego również dochodzą problemy zdrowotne. Operacja barku, kilka miesięcy pauzy, a potem uszkodzony palec. Powinien zagrać ciurkiem cały sezon, by wrócić do dyspozycji - podkreślił trener.

Tomasz Wiśniewski ze Stali Mielec skorzystał na pechu Piotra Wyszomirskiego. Bramkarz Lemgo uszkodził ścięgno Achillesa i tuż przed meczem wyjechał do domu. W jego miejsce awaryjnie ściągnięto reprezentanta Polski B, który dopiero co wystąpił z drugą kadrą na turnieju w Płocku.

- Piotrek nie zerwał ścięgna, ma jednak bardzo bolesny uraz i nie mógłby zagrać.
Dlatego skorzystaliśmy z Wiśniewskiego, by na własnej skórze przeżył mecz na wyższym poziomie, zapoznał się z atmosferą kadry - wyjaśniał selekcjoner.

21-latek, wychowanek płockiej Wisły, który nie mieścił się w kadrze wicemistrzów kraju, na kilka minut zmienił swojego niedawnego kolegę klubowego, Adama Morawskiego. Nie pomógł w trudnym momencie, Hiszpanie wciąż utrzymywali prowadzenie i wrócił do boksu. - W drugiej połowie brakowało nam zmiany dla Morawskiego. Gdybyśmy mieli doświadczonego bramkarza na ławce, to bardzo by nam to ułatwiło sprawę - przyznał Przybecki.

Polacy po wyrównanym boju przegrali z Hiszpanami 30:31. Mistrzowie Europy wystąpili bez większości złotych medalistów ze styczniowego turnieju w Chorwacji.

ZOBACZ WIDEO Mundial 2018. Polacy dotarli do bazy w Soczi. Lewandowski: "trasę na trening już znamy"

Komentarze (3)
avatar
GreenArrow
14.06.2018
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Obecna kadra szczypiornistów jest cieniutka jak szpitalna zupa. 
Nieobiektywny Kibic
14.06.2018
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Kornecki jest cienki jak sik pająka, nie powinno być dla niego miejsca w składzie.