MKS Wieluń na skraju upadku. Pierwszoligowiec szuka pomocy
Kolejny pierwszoligowy klub piłki ręcznej w tarapatach. MKS Wieluń, czołowy zespół rozgrywek, może nie przystąpić do rywalizacji. Miasto znacznie obniżyło dotacje na rzecz klubu i bez dodatkowego wsparcia nie uda się domknąć budżetu.
Teraz klub, który wychował Mikołaja Krekorę i Mateusza Wróbla, nie jest pewny swojego bytu. Miasto Wieluń znacznie obcięło dofinansowanie, MKS nie zebrał niezbędnych środków z innego źródła i budżet nie pozwala na występy w pierwszej lidze. Chyba, że zawodnicy zgodzą się na redukcję pensji o 50-60 proc. Innego wyjścia nie ma, w Wieluniu nie zamierzają na siłę przystępować do rozgrywek, by zdezerterować w połowie sezonu jak w niedawno LKPR Moto-Jelcz Oława.
Zegar tyka, ZPRP wyznaczył termin zgłoszeń na 14 czerwca, ale MKS dostał cztery dni więcej. Jeśli do tego czasu nie uda się spiąć budżetu, seniorska drużyna właściwie przestanie istnieć. Co dziwniejsze, wielunianie są jedynym zespołem na tak wysokim szczeblu w promieniu kilkudziesięciu kilometrów, klub wyrobił sobie niezłą markę i po udanym pierwszym sezonie mówiło się o bardzo ambitnych planach na przyszłość.
MKS jest kolejnym pierwszoligowcem, który zmaga się z olbrzymimi kłopotami finansowymi. Przed poprzednimi rozgrywkami wycofał się OKPR Orkan Ostróda, w trakcie sezonu zbankrutował Moto-Jelcz Oława, kilka drużyn z trudem dotrwało do końca rozgrywek, m.in. na koncie MKS-u Grudziądz widniało przez moment 48 zł. Wieluń może dołączyć do miast, które wkrótce znikną z mapy polskiego handballa.
ZOBACZ WIDEO Mundial 2018. Najnowsze informacje o Gliku. "Są postępy, ale nie ma przełomu"