Zawodniczki HC Lipsk jechały do Hiszpanii z bojowym nastawieniem. Zresztą Karolina Kudłacz na łamach naszego portalu zapowiadała grę o zwycięstwo. Niestety dla zawodniczek klubu z Niemiec, przeciwniczki okazały się dużo lepsze. - Niestety mecz nam nie wyszedł i to duża szkoda. Zagrałyśmy jedno z najsłabszych spotkań w sezonie i akurat tak się stało, że każda osoba nie trafiła ze swoim dniem zaczynając od trenera a na bramkarce kończąc - powiedziała portalowi SportoweFakty.pl reprezentantka Polski. - Tak czasem w sporcie się zdarza. Ostatnie 2 miesiące grałyśmy koncertowo i czasem przychodzi taki czas, ze zagra się słabiej - dodała.
Rozgrywająca HC Lipsk nie mogła być zadowolona ze swojego występu. - Juz wspomniałam ze żadna zawodniczka nie trafiła z formą. Zagrałyśmy bardzo słabo w obronie co było i jest nasza najmocniejszą stroną. Z tego traciłyśmy sporo bramek i nie było możliwości wyprowadzenia kontr - drugiej naszej broni. Poza tym, jeśli nie wychodzi nam gra w obronie, czujemy się bardzo niepewnie w ataku. Czuje się wtedy nacisk, że teraz musimy zdobyć bramkę jako rekompensatę. - stwierdziła. - My poza tym nie byłyśmy i nie jesteśmy faworytkami tego finału. Hiszpanki są dużo bardziej doświadczone i ograne, rok po roku występują w finale - scharakteryzowała przeciwniczki Karolina Kudłacz.
Teraz zawodniczki niemieckiego klubu czeka rewanż, który zostanie na ich terenie. - W niedziele gramy u siebie mając za sobą prawie 7 tys. Publiczność - powiedziała reprezentantka Polski. - Zobaczymy jak będzie, broni nie składamy. Humory w zespole pomimo porażki są bardzo dobre, bo piłka ręczna ma sprawiać radość, a czasem tak jest ze nie wychodzi. Trudno... - zakończyła.