Jose de Toledo gra w handball w Płocku, bo nie mógł tego robić w Brazylii

W Płocku i nie tylko znają go wszyscy kibice piłki ręcznej. W rodzinnej Brazylii nadal nie może się przebić do szerszej świadomości, ale Jose de Toledo specjalnie się tym nie przejmuje i robi wszystko, by stawać się coraz lepszym zawodnikiem.

Michał Michalak
Michał Michalak
Jose Guilherme de Toledo WP SportoweFakty / Szymon Łabiński / Na zdjęciu: Jose Guilherme de Toledo

24-letni szczypiornista trafił do Płocka pod koniec 2015 r. z etykietką dużego talentu, bo 2 lata wcześniej został współkrólem strzelców mistrzostw świata do lat 19. O ile sam Brazylijczyk wyrobił sobie w Polsce dobrą markę, bo kilka miesięcy temu przedłużył kontrakt z wicemistrzami Polski o kolejny rok, o tyle piłka ręczna w Brazylii to nadal dyscyplina pozostająca w cieniu piłki nożnej, siatkówki czy koszykówki, i nie zmienił tego nawet dobry występ Canarinhos na igrzyskach olimpijskich w Rio.

- Sytuacja naszej dyscypliny jest mniej więcej taka sama od dłuższego czasu - tłumaczy de Toledo. - Sponsorzy pojawili się na krótko, by wspomóc nas na olimpiadzie, ale teraz wszystko wróciło do normy, o ile nie jest nawet gorzej niż w poprzednich latach. Ci z nas, którzy myślą o poważnym graniu, muszą szukać swojego szczęścia w Europie; nie dotyczy to jednak zbyt dużej liczby zawodników, bo praktycznie tylko tych, którzy znajdują się w orbicie zainteresowań selekcjonera kadry narodowej. Pieniędzy brakuje nie tylko w klubach - co zresztą gołym okiem widać po naszej lidze - ale też w reprezentacji, która nie może pozwolić sobie na rozgrywanie meczów poza imprezami mistrzowskimi, więc oznacza to niestety brak jakiegokolwiek kontaktu ze światową czołówką. Wszystko dzieje się tak naprawdę z dnia na dzień, bo jako kadrowicze nie wiemy z kim, gdzie i kiedy zagramy - to dla nas bardzo zły czas.

W związku z powyższym de Toledo wyklucza powrót do rodzinnego kraju w najbliższym czasie i nie jest nawet pewien, czy stanie się to choćby po zakończeniu przez niego kariery.

- Chciałbym grać w handball przynajmniej do momentu skończenia 32-33 lat - kontynuuje. - Nie wiem, co będę robił później, ale na pewno nie narzucam na siebie presji, że muszę koniecznie zapuścić korzenie w Brazylii. Naprawdę jestem w stanie wyobrazić sobie, że zamieszkam w innym kraju, w Europie czy jeszcze gdzieś indziej. Z kolei gdybym chciał wrócić tam już teraz, to automatycznie oznaczałoby to dla mnie koniec profesjonalnej kariery, bo w Brazylii porzucać piłkę można co najwyżej rekreacyjnie, choć z drugiej strony mógłbym na przykład dokończyć studia - wolę jednak zostać na Starym Kontynencie.

Prawy rozgrywający wyjechał z rodzinnego Sao Paulo już 4 lata temu, więc zdążył się przyzwyczaić do europejskiego życia, zwłaszcza że na początek trafił do hiszpańskiego Granollers.

- Hiszpania nie różni się przesadnie od Brazylii, bo jest tam porównywalna pogoda, język, którego bardzo szybko się nauczyłem, czy podobne zwyczaje. Dużo trudniej było mi, gdy trafiłem do Polski, choć na dziś mogę śmiało powiedzieć, że lubię wasz kraj i zaaklimatyzowałem się w Płocku całkiem nieźle. Co więcej, przeprowadzka z dużej metropolii do mniejszego ośrodka to była - przynajmniej dla mnie - spora ulga, bo wielkomiejskie życie potrafi być naprawdę uciążliwe. Wieczne korki, cała masa ludzi, którzy ciągle gdzieś gonią to po prostu nie dla mnie, zresztą mogę zdradzić, że mieli tego dość także moi rodzice, wyprowadzając się do innego, mniejszego miasta. Jedyne, za czym tak naprawdę tęsknię, to fakt, że będąc w Brazylii czy Hiszpanii, dużo częściej przebywałem poza domem, poznawałem nowe osoby, a teraz wolny czas spędzam głównie w domu. Nie chodzi o jakieś imprezowanie czy coś w tym stylu, ale raczej żeby z kimś porozmawiać i odciąć się trochę od codziennej monotonii.

Mimo wszystko de Toledo stara się tak organizować swoje życie, by samotność doskwierała mu jak najmniej.

- Przede wszystkim 1-2 razy w miesiącu odwiedza mnie moja dziewczyna, która jest Hiszpanką - wyjaśnia. - Dużo gorzej wygląda niestety sprowadzenie do Polski moich rodziców, którzy do tej pory odwiedzili mnie tylko raz - w Brazylii panuje teraz kryzys, więc w najbliższym czasie ich ponowny przyjazd nie będzie możliwy, ale trzymam rękę na pulsie, więc liczę, że jeszcze się tu pojawią. Poza tym za każdym razem, gdy jestem w domu, staram się przywozić stamtąd składniki, z których przygotowuję później ulubione, rodzime potrawy. W Płocku trudno je dostać, ale czasem jeżdżę też do Warszawy, a tam jest z tym dużo lepiej. Generalnie próbuję się jednak dostosować do tego, jak żyją Polacy, bo pamiętam jak jeden z moich wcześniejszych trenerów powiedział mi, że to, czy będę się dobrze czuł w danym kraju, zależy bardziej ode mnie, a nie od tego, co zostanę miejscu, i to jest prawda. Miałem okazję odwiedzić m.in. Kraków, który bardzo mi się podobał, ciągle poznaję waszą historię, smakuję polskie jedzenie - jest zupełnie inne od brazylijskiego, ale tak samo pyszne. Chciałem się też nauczyć waszego języka, ale to bardzo trudne, zwłaszcza że miałem problemy, by znaleźć nauczyciela ze znajomością portugalskiego.

To, co zdaniem de Toledo najbardziej wyróżnia nasz kraj na tle Brazylii i Hiszpanii, to sami ludzie. - Polacy są na pewno mniej otwarci niż przedstawiciele tych dwóch nacji, więc niełatwo jest z nimi wejść w bliskie relacje - dzieli się swoimi spostrzeżeniami. - Natomiast jeśli masz okazję poznać kogoś naprawdę dobrze, to muszę przyznać, że wtedy możesz zawsze liczyć na jego pomoc. Mówiłem to nawet jednemu z moich brazylijskich znajomych: jeśli twoim przyjacielem jest Polak, to nie musisz się o nic martwić.

W 13 meczach obecnego sezonu we wszystkich rozgrywkach Jose de Toledo rzucił dla Orlenu Wisły 47 bramek.

ZOBACZ WIDEO PGNiG Superliga: Różnica klas w "świętej wojnie". Pewna wygrana PGE VIVE Kielce
Czy Jose de Toledo powinien zostać w Polsce na dłużej?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×