12 listopada 2012 roku szczecinianie mierzyli się z Nafciarzami i osiągnęli wówczas historyczny wynik. Zremisowali z wicemistrzami Polski 26:26. Tego wyczynu Pogoń dokonała w rozgrywkach o Puchar Polski. Od tamtego czasu Orlen Wisła za każdym razem udowadniała swoją wyższość. We wtorkowym spotkaniu miała jeszcze bardziej ułatwione zadanie, ponieważ miejscowi do meczu przystąpili bez Dawida Krysiaka i Adama Wąsowskiego, których wyeliminowały kontuzje.
Poważne braki mieli także przyjezdni, ale w ich wypadku łatwiej dało się wypełnić wyrwę w kadrze. Przemysława Krajewskiego i Zigę Mlakara zastąpili zdolni juniorzy: Dominik Mierzwicki oraz Maciej Fabianowicz. Tempo spotkania nie zachwycało. Zarówno jedni, jak i drudzy wyglądali tak, jakby chcieli zaoszczędzić jak najwięcej sił. W przypadku Pogoni było to całkiem zrozumiałe - wąska ławka. Co innego Nafciarze, których co chwilę zaskakiwał Paweł Krupa. Przez 16 minut tylko jego rzuty lądowały w siatce Marcina Wicharego.
Szczecinian mocno taki stan rzeczy rozochocił. Nadal nie forsowali tempa, ale byli skuteczniejsi. W bramce bardzo ważne piłki bronił Marek Bartosik. Jego łupem padły dwa rzuty karne. Po bramce na tzw. "pustaka" (wcześniej karę otrzymał Michał Daszek) zrobiło się 8:7. Można już było mówić o pewnej niespodziance. Xavier Sabate nie wyglądał jednak na nerwowego w tym meczu. O czas poprosił dopiero na 5 sekund przed końcem. Jego zespół przy stanie 11:11 wykorzystał fatalne błędy gospodarzy, a kropkę nad i w ostatniej chwili postawił Ondrej Zdrahala. Z dobrego wyniku zrobiły się aż 4 trafienia straty. Z punktu widzenia miejscowych niby mało, a jednak z przebiegu tej części meczu wyjątkowo dużo.
Mogło się wydawać, że Nafciarze po kilku ostrych słowach od trenera Sabate rzucą się na osłabionych szczecinian niczym wygłodniałe wilki. Początkowo trochę to tak mogło wyglądać. Kiedy Daszek wyprowadził drużynę na 19:13, Wisła starała się kontrolować boiskowe wydarzenia. Goście nie narzucali wysokiego tempa. Jak się okazało, był to też efekt tego, że spora rzesza wróciła dopiero z kadry. Niektórzy w Szczecinie zameldowali się tuż przed północą. To musiało mieć wpływ.
Popis dawał w meczu Krupa. W 49. minucie rzucił swoją 9. bramkę w spotkaniu. Wynik brzmiał zaś 20:22. Płocczanie niby wiedzieli, że to lider Pogoni, a jednak rzadko go zatrzymywali. Jeśli komuś miało się to udać, to tylko Marcinowi Wicharemu (dwukrotnie), a to zdecydowanie za mało. Wichura swoje jednak zrobił. Podobnie zresztą jak Nemanja Obradović. Zdecydowanie najjaśniejszy punkt w tych zawodach. Ostatecznie Wisła z trzema punktami, ale po trudnym boju.
PGNiG Superliga, 9. kolejka:
Sandra Spa Pogoń Szczecin - Orlen Wisła Płock 23:31 (11:15)
Sandra Spa Pogoń: Bartosik - Radosz 4 (1/1), Krupa 9, Bosy 4, Jońca, Jedziniak 1, Matuszak 1, Rybski, Miłek 2 (0/1), Zaremba 1, Fedeńczak 1.
Karne: 1/2
Kary: 4 min. (Jedziniak, Miłek - 2 min.)
Orlen Wisła: Wichary – Daszek 5 (0/1), Racotea 2, Nacho Moya, Zdrahala 1 (0/1), Obradović 6, Góralski 3, Piechowski 1, Mierzwicki, Tarabochia 2, Fabianowicz, Żabić 2 (1/1), Mihić 5, Sulić 4.
Karne: 1/3
Kary: 8 min. (Daszek, Piechowski, Żabić, Sulic - 2 min.)
Sędziowie: Gratunik (Zielona Góra), Wołowicz (Wtórek).
Widzów: 700.
ZOBACZ WIDEO PGNiG Superliga: Różnica klas w "świętej wojnie". Pewna wygrana PGE VIVE Kielce