Za zachodnią granicą wybuchła dyskusja na temat zmian w piłce ręcznej. Propozycje Alfreda Gislasona oraz Nikolaja Jacobsena, dotyczące wprowadzenia zegara odmierzającego czas na rozegranie akcji (tzw. shot clock), odbiły się szerokim echem w świecie piłki ręcznej. Postanowiliśmy zatem spytać, co o rewolucyjnych zmianach sądzi środowisko polskiego szczypiorniaka.
Nie zatrzymujmy się na zegarze
Wielkim fanem rozwiązań proponowanych przez trenerów Bundesligi jest były prezes PGNiG Superligi, Łukasz Gontarek. - Shot clock? Czemu nie! Jak najbardziej należy próbować takich technologii.
Jak mówi Gontarek, największym problemem szczypiorniaka jest brak klarownych zasad. - Przepisy są niejasne, szczególnie przy faulu ofensywnym. Widać tutaj dużą subiektywność sędziów; z drugiej strony brakuje szacunku dla arbitrów. Trzeba dążyć do tego, żeby jak najmocniej uprościć przepisy, tak żeby rozgrywki stały się bardziej zrozumiałe dla wszystkich.
ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: Krychowiak z partnerką przygotowany na srogą zimę
Zdaniem byłego prezesa Superligi wprowadzenie zegara jest pomysłem wartym rozważenia, chociaż on sam w zmianach poszedłby krok dalej. - Myślałem nad takim rozwiązaniem, bo piłka ręczna nie korzysta z możliwości, jakie daje nowoczesny świat. Ale można zrobić więcej, na przykład wprowadzić system challenge dla trenerów. Ten sport ma wielki potencjał.
- Wiem, że to brzmi dziwnie, ale należy próbować. Jako osoba, która była odpowiedzialna za przygotowanie rozgrywek uważam, że piłka ręczna jest w niebezpiecznym momencie. Pod kątem organizacji, marketingu, handball brnie coraz bardziej w swoistą "niszowość" - mówi Gontarek. Jednocześnie dodaje, że nie widzi szans na technologiczną rewolucję. - Świat piłki ręcznej jest mało otwarty, a strach przed nowością jego przedstawicieli - ogromny. Nie wierzę w to, że takie zmiany udałoby się wprowadzić, a bez tego istnieje duże ryzyko, że nasz sport się stoczy.
Lijewski: nie rozumiem malkontentów
Podobne zdanie ma trener Energi Wybrzeża Gdańsk, Marcin Lijewski. Jak mówi były znakomity reprezentant Polski, wprowadzenie zegara w dużym stopniu uprościłoby zasady. - Takie rozwiązanie to bardzo dobry pomysł. Czas gry byłby wtedy bardziej normowany.
W ocenie starszego z braci Lijewski zbyt dużo decyzji pozostawionych jest do interpretacji przez sędziów. - Obecnie arbitrzy mają spore pole do popisu, szczególnie przy sygnalizowaniu gry pasywnej. Zdarzają się mecze, gdzie gospodarze grają wręcz na stojąco, a ich ręce ani drgną. Nie mówię tu konkretnie o polskie lidze, a ogólnie o sytuacji w szczypiorniaku - komentuje.
Zdaniem szkoleniowca gdańskiego zespołu, z perspektywy trenerów najbardziej kłopotliwe będzie dostosowanie taktyki, ale i z takimi problemami radzili sobie oni w przeszłości. - Nie do końca rozumiem malkontentów, którym się to nie podoba. Kiedyś były pretensje o wprowadzenie do gry tak zwanego szybkiego środka, a to jednak znacznie przyspieszyło grę.
- Przeciętna akcja w ataku i tak trwa około 30 sekund. Czasami zdarzy się, że jeden zespół dłużej rozgrywa piłkę, co może rodzić dyskusje. Wprowadzenie limitu czasowego zmniejszyłoby liczbę takich kwestii spornych - kończy Lijewski.
Zmiany zmianami, ale z umiarem
Bardziej stonowany w swojej ocenie był inny trener z Superligi, Bartłomiej Jaszka. - Ciężko jednoznacznie powiedzieć, czy to dobry pomysł. Fajnie jest mówić o nowinkach technicznych, ale czy to faktycznie coś wniesie? - zastanawia się opiekun Zagłębia Lubin.
- Są plusy i minusy takiego rozwiązania. Z jednej strony może to znacznie przyspieszyć grę. Z drugiej jednak jeśli wprowadzimy limit, dajmy na to 40 sekund, to wiele zespołów będzie grało aż do ostatniej piłki. Weźmy drużynę będącą w osłabieniu; ona będzie rozgrywała akcję do samego końca - zwraca uwagę Jaszka, który przez lata występował na niemieckich parkietach. - Piłka ręczna jest chyba wystarczająco szybką grą, a zespoły coraz chętniej jeszcze podkręcają tempo - chociażby przez szybki środek czy kontry w drugie i trzecie tempo.
Szkoleniowiec śląskiej drużyny przychylniejszym okiem patrzy w kierunku wideoweryfikacji. - Sędziowie też popełniają błędy, a ich decyzje potrafią wybić z rytmu. Fajnie by było, gdyby mogli sprawdzić na powtórkach, czy w danej sytuacji był faul czy nie - mówi były gracz Fuechse Berlin. - Jednak tak jak mówiłem, handball zmierza ku coraz szybszej grze, a takie rozwiązanie mogłoby ją bardzo spowolnić. Może coś na styl piłki nożnej, szybki sygnał na bieżąco? Ale to trzeba dokładnie przemyśleć - dywaguje Jaszka.
A o wszystkim i tak zdecyduje IHF
Z dużym spokojem do tych rewolucyjnych zmian podchodzi komisarz rozgrywek z ramienia ZPRP, Bogusław Trojan. - Przepisy gry w piłkę ręczną są określane przez IHF, dzięki czemu są jednakowe na całym świecie. My jako związek możemy dokonywać zmian tylko w nielicznych sytuacjach.
W ocenie propozycji szkoleniowców z Bundesligi Trojan jest bardzo ostrożny. - ZPRP nie może bez zgody światowych władz wprowadzać takich rozwiązań. A IHF nie ma zbyt dobrego doświadczenia z nowościami technologicznymi.
Trojan nie jest jednak przeciwny korzystaniu z dostępnych technologii. - Oczywiście, trzeba podążać w kierunku wprowadzania pewnych automatyzmów, zmniejszania pola do subiektywnej oceny. Musimy jednak zdawać sobie sprawę, że taka zmiana będzie ze sobą niosła dalekosiężne konsekwencje. Podobnie było przecież w przypadku wykluczenia zawodnika na trzy akcje w obronie i w ataku jeżeli potrzebował pomocy medycznej. Trzeba być bardzo ostrożnym, bo to nie są subtelne zmiany.
- Należałoby najpierw przetestować je w innych rozgrywkach, na przykład na poziomie młodzieżowym. Ale tak jak mówię, bez zgody światowej federacji my nie możemy nic zmienić - mówi Trojan.
Zapytany o to, czy widzi na tym polu możliwość współpracy z innymi federacjami, komisarz rozgrywek był bardziej optymistyczny. - Jeżeli IHF wyraziłaby zgodę na program pilotażowy, to dopuszczam taką opcję. Nie wolno być doktrynerem - mówi przedstawiciel ZPRP. - Musiałaby to być jednak decyzja pionu sportowego ZPRP. Jeżeli miałoby to przynieść pożytek, to warto byłoby to rozważyć. Polski związek na pewno nie byłby w tej kwestii hamulcowym. Jednak zaznaczam, że to są kompetencje zarządu - dodał Trojan.
Sikora, Panas, Gontarek - "eksperci" Sportowych Faktów, redakcji gratulujemy. Czytaj całość