- Wolałabym nie dostać nagrody MVP, ale zejść z boiska z wygraną, tym bardziej, że był to mój ostatni mecz w reprezentacji Polski - ogłosiła po ostatnim meczu Polek w ME 2018, Kinga Grzyb. Dziewięć bramek zawodniczki Metraco Zagłębia Lubin nie uchroniło naszych kadrowiczek przed porażką ze Szwecją, która przekreśliła szansę Biało-Czerwonych na awans do kolejnej fazy mistrzostw.
- Zostawiłyśmy dużo zdrowia i serducha na boisku, dlatego szkoda, że to spotkanie tak się dla nas ułożyło. Podtrzymuję zdanie, że jesteśmy dobrym zespołem i ciężko mi rozstawać się w taki sposób z turniejem. Na boisku zapomina się o wszelkich dolegliwościach, gra się na tabletkach przeciwbólowych, walczy się do upadłego, bo to jest piłka ręczna. Boleć zaczyna dopiero po meczu, szczególnie takim przegranym - powiedziała legendarna lewoskrzydłowa w wywiadzie dla ZPRP.
Kinga Grzyb w reprezentacji zadebiutowała w 2001 roku i zagrała w 256 w meczach, co pod względem liczby występów w żeńskiej reprezentacji jest w Polsce rekordem. Urodzona w 1982 roku szczypiornistka w narodowych barwach rzuciła łącznie 697 bramek. To drugi najlepszy wynik w klasyfikacji strzelczyń wszech czasów.
Piłkarka ręczna lubińskiego klubu odchodzi z kadry jako legenda, która przez wiele lat na lewej flance nie miała sobie równych. Kto wypełni lukę po znakomitej skrzydłowej? Na ME 2018 jako zmienniczka poleciała Bogna Sobiech, w odwodzie pozostają też zgłoszone do szerokiego składu Daria Zawistowska i Dagmara Nocuń. Wiemy jednak jedno. Kinga Grzyb swoim następczyniom poprzeczkę zawiesiła niesamowicie wysoko.
ZOBACZ WIDEO PGNiG Superliga: Miazga w hicie! Azoty nie zdobyły Orlen Areny