Wychowawca młodzieży bije na alarm. "Upadliśmy bardzo nisko. Szkolenie w Polsce leży!"

Newspix / Grzegorz Michałowski / Na zdjęciu: Jan Prześlakiewicz
Newspix / Grzegorz Michałowski / Na zdjęciu: Jan Prześlakiewicz

Fatalna organizacja szkolenia, nieskuteczny system wyławiania talentów, niechęć związku do jakichkolwiek zmian. Trener Jan Prześlakiewicz, wychowawca medalistów MŚ, wylicza grzechy w polskiej piłce ręcznej i apeluje o gruntowne reformy.

W tym artykule dowiesz się o:

Trener Jan Prześlakiewicz działa w piłce ręcznej od blisko 50 lat. Był jednym z inicjatorów powstania gdańskiej Szkoły Mistrzostwa Sportowego. Wychował wiele pokoleń szczypiornistów, w tym reprezentantów Polski, 12 medalistów MŚ. W 2002 roku, w duecie z Wojciechem Nowińskim, doprowadził kadrę do młodzieżowego mistrzostwa Europy. Obecnie zajmuje się kolejnymi adeptami piłki ręcznej w SMS-ie.

Marcin Górczyński, WP SportoweFakty: Widzi pan na co dzień nadzieje polskiego szczypiorniaka. Rzeczywiście jest tak źle i nie widać następców?

Jan Prześlakiewicz, wieloletni trener w SMS-ie Gdańsk: Można byłoby napisać książkę na ten temat. SMS pracuje może na 60 proc. możliwości, a i tak wychował mnóstwo dobrych zawodników. Problemy biorą się stąd, że na niższych szczeblach szkolenie nie istnieje. Pracujemy 2-2,5 roku, w tym czasie nie przygotujemy gracza na najwyższym poziomie. Szczególnie że niektórzy przychodzą do szkoły mało sprawni, co wynika z zaniedbań w pierwszych latach treningów.

Nie brzmi to zbyt optymistycznie.

Taka jest smutna prawda. Motoryka leży, jesteśmy tak bardzo zaniedbani pod względem fizycznym, widać to na każdym szczeblu. Nawet na ostatnich ME szczypiornistek Polki słabły w drugiej połowie. Bardzo odstajemy pod tym względem od najlepszych. W tej chwili piłka ręczna opiera się na szybkości, brakuje nawet czasu na zmiany do ataku/obrony. Trzeba posiadać 16 pełnowartościowych zawodników, w Polsce mamy co najwyżej siódemkę. Tyczy się to wszystkich kategorii wiekowych. Szukajmy dzieci z odpowiednim charakterem, walecznych, nieustępliwych. Zupełnie nie zwraca się uwagi na charyzmę, inteligencję, szeroko pojęte cechy "wolicjonalne". Od początku wkładamy do głowy taktykę, która powinna być ostatnim etapem nauki. Młody zawodnik przychodzi do SMS-u, a nieraz nie umie złapać piłki, skacze na obrońcę, biega od prawej do lewej strony i nie potrafi rzucić.

Jakieś konkretne propozycje zmian? Nie brakuje krytycznych głosów, ale do tej pory nie poznaliśmy zbyt wielu pomysłów.

Zgłaszałem inicjatywy do związku, w efekcie po 50 latach pracy dla piłki ręcznej zostałem zepchnięty na boczny tor jako krytyk ZPRP. Jedni wysłuchali, inni puścili mimo uszu, uznając, że to działanie nastawione wyłącznie na atak. Przecież w Hiszpanii czy Francji monitoruje się młodzież od najmłodszych lat. Musimy wreszcie zdać sobie sprawę, że jeśli nie zaczniemy wybierać i pracować od IV klasy szkoły podstawowej, to nie zrobimy nic. Na wyszkolenie szczypiornisty potrzeba 8-10 lat. Mówię to już któryś raz, a moje postulaty cały czas są odrzucane. Słyszę tylko, że nie mogą wprowadzić tych pomysłów. Pytam więc "po co tam jesteście?" Nawet przestałem jeździć na zebrania w związku. Ostatnio byłem na tzw. "okrągłym stole". Po takim spotkaniu powstanie raport, pójdzie do teczki i na tym się skończy. Tu potrzeba radykalnych działań.

Teoretycznie sytuacje mają poprawić ośrodki szkolenia piłki ręcznej, flagowy projekt ZRPR. Spełniają swoje zadanie?

Są zupełnie niewydajne. Spójrzmy na siatkówkę. Waldemar Wspaniały zajmuje się szkoleniem, ma jeszcze dwóch trenerów do pomocy. Akademie SOS są odpowiednikami ośrodków szkolenia, ale istnieją ogromne różnice w funkcjonowaniu systemu. Trener siatkówki dostaje określoną wypłatę w zależności od rezultatów swojej pracy. Jeśli nie znajdzie kandydata, to dostaje żółtą kartką i musi poprawić wydajność. Słabe wyniki w następnych kontrolach mogą spowodować utratę funkcji. Podam przykład, jak to wygląda w Polsce. Przez przypadek znalazłem się na jednym z zebrań OSPR, swoją drogą kilka województw w ogóle nie miało na nim swojego przedstawiciela. Na Mazowszu istnieje kilka ośrodków, więc zadałem pytanie, czy mają kogoś wartego obserwowania. Usłyszałem, że raptem jest jeden chłopiec z Płocka. A Regimin, Ciechanów, Warszawa? Nie ma współpracy między ośrodkami szkolenia. Koordynatorzy, nadkoordynatorzy w województwie, wydatki na ich pensje... Ten system jest zupełnie nieszczelny i pochłania mnóstwo pieniędzy.

Od czego trzeba zacząć zmiany?

Od odpowiednich ludzi u steru. Niestety, zamiast zmian wciąż królują nepotyzm i zakłamanie. Nie szanuje się osób, którzy chcą coś zmienić. Poświęciłem pół wieku dla piłki ręcznej, a słyszę, że jestem po prostu ich oponentem. Obudźmy się. Ministerstwo Sportu dało niemałe pieniądze na OSPR. Zaproponowałem, by powstała odpowiednia komórka szkoleniowa, składająca się ze stale pracujących fachowców od młodzieży, a nie trenerów Superligi odbębniających delegacje raz na jakiś czas. Druga sprawa - organizacja i kontrola. Po co nam 20 koordynatorów? Wystarczy wziąć kilku, przejechać po Polsce i znaleźć talenty. Sam tak jeździłem i swoją obecną grupę skompletowałem w ten sposób, tylko jeden z zawodników dołączył po selekcji w szkole. Na egzaminach wiele nie zdziałamy. Dochodzi do takich absurdów, że kandydat przyjeżdża, bo ponoć fajnie się u nas trenuje na testach. Niedługo napiszę pismo do prezesa Kraśnickiego i zapytam go, czy wie, co się dzieje w związku piłki ręcznej. Wydaje mi się, że ma tyle obowiązków w Polskim Komitecie Olimpijskim, że nie zdaje sobie sprawy, w jakiej kondycji jest szczypiorniak. Tracimy mnóstwo pieniędzy, chociażby na przydługie zgrupowania. Jak Duńczycy usłyszeli, że trenujemy 12 dni, to złapali się za głowę, u nich maksimum to tydzień.

Druga sprawa to przygotowanie trenerów. Wiele mówi się o niskich umiejętnościach.

Fakt, nie mamy nawet wykwalifikowanych instruktorów. Co z tego, że Wojciech Nowiński napisze książkę, skoro trener obejrzy okładkę, przejrzy zawartość i odłoży na półkę. Kiedyś sam odpowiadałem za szkolenia w swoim regionie. Usłyszałem: "po co ciągać trenerów po całej Polsce". Niektóre rzeczy trzeba pokazać od podstaw, na boisku, nie wystarczy sucha wiedza. U nas kształcenie szkoleniowców leży. Do tego są zupełnie niedoceniani.  Powinniśmy postawić na trenerów w mniejszych miejscowościach, pasjonatów przeważnie pracujących za grosze, którym zależy na tym, by na zajęciach pojawiło się jak najwięcej osób. Trzeba im pomóc.

Związek organizuje przecież kursokonferencje dla szkoleniowców z OSPR-ów.

To też inna sprawa. Uczestnicy, trenerzy tych najniższych szczebli, którzy powinni mieć elementarne umiejętności, nie znają podstaw poruszania się i techniki, a na konferencjach wkłada się im do głowy przykładowo taktykę. Te szkolenia opierają się na teorii. Co to za sztuka wyjść i poopowiadać 250 osobom książkową wiedzę? Swoją drogą, przy takiej liczebności nie wyniesie się wiele z kursów. Bodaj tylko Sławek Szmal pokazał ostatnio w Kielcach zajęcia praktyczne na boisku.
Jak Francuz przyjechał do Szczyrku i opowiedział nam o ich systemie, to już wiadomo, czemu oni są w czołówce, a my zamykamy stawkę. Tam trenerzy robiący postępy mogą awansować w hierarchii, w Polsce tym bardziej lotnym czasem rzuca się kłody pod nogi.

Tak trudno skorzystać z zachodnich wzorców? Polska piłka ręczna ma zapewnione finansowanie z ministerstwa sportu, od potężnego sponsora tytularnego...

Staram się ruszyć szkolenie chociaż na Pomorzu, m.in. rozmawiałem o tym z trenerami kadry, Piotrem Przybeckim i Pawłem Nochem. Może z tych najbardziej uzdolnionych warto stworzyć dodatkową grupę, biorąc przykład z holenderskiej szkoły Papendal, zajmującej się zawodniczkami od 17 do 23 roku życia. Kształcą gotowe szczypiornistki, które podpisują kontrakty z europejską czołówką. I ważna sprawa, nie ciągną nikogo za uszy. Jeśli kandydat nie robi postępów, to odpada.

U nas wygląda to tak - mamy 100 pretendentów podczas trzydniowych testów. Można kogoś przeoczyć, sam przyznaję się i mam do siebie pretensje, że nie dostrzegłem talentu Karola Bieleckiego. Wybierzmy 30 zawodników, potem obserwujmy i wyselekcjonujmy przykładowo 15 najlepiej rokujących i otoczmy ich szczególną uwagą przez 2-3 lata. Teraz większość naszych wychowanków ląduje w Superlidze, ale nie są gotowi do gry w Europie. Samorodnych talentów, jak Arkadiusz Moryto, jest niewiele. Warto też pomyśleć nad funkcjonowaniem SMS-ów.

To znaczy?

We Francji jest 12 ośrodków, chłopcy trenują od poniedziałku do piątku. Potem pakują walizki i jadą do macierzystego klubu, by rozegrać mecz ligowy. Przy okazji spotkają się z rodziną, wracają szczęśliwi i zasuwają na treningu aż miło. W Polsce nie ma o tym mowy, mój zespół musi grać w I lidze nieraz po trzy mecze w krótkim czasie, w środku tygodnia. Nie ma czasu na wyjazd do domu, zawodnicy są, kolokwialnie mówiąc, "zajechani".

Co zatem stoi na przeszkodzie do zmian?

W Polsce środowisko jest skłócone, podzielone na młodych i starych. Nie ma nawet atmosfery do pracy, a co dopiero do kompromisu. Projekty są odrzucane przez centralę. Przecież we Francji następowała stopniowa wymiana pokoleń, mniej doświadczony trener uczył się od mentora i przejmował pałeczkę. Młodzi właściwie nie wyjeżdżają z kraju na staże. Przypomina mi to wszystko lata 90. Jeśli nic nie zrobimy, to niedługo będzie jeszcze gorzej.

Mała popularność piłki ręcznej też nie ułatwia sprawy. W szkołach stawia się głównie na piłkę nożną i siatkówkę.

Zasięg dyscypliny nie jest za duży, mamy około 20 tys. graczy, ale tu nie o to chodzi, czego przykładem są Słoweńcy czy Islandczycy. Uderzmy się w pierś, przyznajmy do błędów w systemie. Prosty przykład. SMS grał niedawno mecz i zobaczyłem utalentowanego chłopaka, który rzucał z daleka aż miło. Nim trzeba się od razu zająć, a jak widać przeszedł przez sito i nikt nie poznał się na jego potencjale. W małych ośrodkach jest mnóstwo takich przypadków. Kto teraz rusza w Polskę i szuka? Niewielu.

Z pana słów wynika, że najbliższe parę lat trzeba spisać na straty, bo zaległości nie nadrobi się ot tak sobie.

Zobaczmy, jak nisko upadliśmy. W 2007 roku prowadziłem młodzieżówkę razem z Ryszardem Skutnikiem, w składzie m.in. Piotr Wyszomirski i Piotr Chrapkowski. Byliśmy na czwartej pozycji w ME, potem pechowo zajęliśmy szóste miejsce w MŚ. Mieliśmy wtedy ogromny niedosyt. Teraz wzięlibyśmy w ciemno takie wyniki, bo juniorzy i młodzieżowcy są ostatni w Europie. Bez rezultatów na niższych szczeblach nie ma mowy o sukcesach w seniorach.

ZOBACZ WIDEO Serie A: koncertowa gra Polaków! Gole Milika i Zielińskiego. Napoli rozbiło Frosinone [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]

Źródło artykułu: