Do tej pory, a przynajmniej w ostatnich miesiącach kadencji Przybeckiego, środek obrony był bardzo niestabilny, nawet z czołowym defensorem Bundesligi Piotrem Chrapkowskim. U jego boku występowali Maciej Gębala, Paweł Genda czy Patryk Walczak. Rozgrywającego Magdeburga akurat zabrakło na zgrupowaniu, więc selekcjoner skorzystał z nowych rozwiązań. Z Japonią wychodziło średnio, więc z Rumunami przemeblował zestawienie. Rywal nie jest może jakimś poważnym wyznacznikiem, ale stworzony blok wyglądał więcej niż nieźle.
W środku za dwóch harowali Gębala i Kamil Syprzak, który zazwyczaj rzadko zajmował miejsce w centrum. Nie oszczędzali Rumunów, wielokrotnie zablokowali albo osłabili ich rzuty. Z boku wspierał ich potężnie zbudowany Denis Szczęsny, największe zaskoczenie spotkań w Opolu. Dzięki ich postawie Polacy wyprowadzili wiele kontr i pomimo słabej gry w ataku doprowadzili do remisu, a potem wygrali po rzutach karnych.
- Chłopaki bardzo się napracowali, Mateusz Kornecki miał łatwiej, ale sam też wybronił kilka trudnych sytuacji. Kamil Syprzak dobrze uzupełniał się z Maćkiem Gębalą, może dojść do nich kiedyś przykładowo Salacz. Z taką ruchliwą obroną można rywalizować z mocniejszymi. Denis też na duży plus. Jest energetyczny, bardzo ambitny, zderza się w obronie - przyznał Przybecki.
Na drugim biegunie niestety rozgrywający. Po ich rzutach padły tylko... 4 z 24 bramek, przez wiele minut Biało-Czerwoni po prostu nie stwarzali zagrożenia z daleka. Na usprawiedliwienie - skład był całkowicie eksperymentalny, zabrakło Chrapkowskiego, kontuzjowanych Pawła Gendy, Antoniego Łangowskiego i Tomasza Gębali.
- Wiadomo, że w ataku nie jesteśmy mistrzami i brakuje zgrania. Druga sprawa - Rumuni nas rozczytali, zbyt rzadko zmienialiśmy rytm - podkreślił selekcjoner. Słabiej spisał się też Bartosz Kowalczyk, który w debiucie z Japończykami spisał się naprawdę dobrze: - Musi się uczyć, reprezentacja to zupełnie inny poziom niż liga.
ZOBACZ WIDEO Krzysztof Piątek bez gola. Genoa zakończyła rok remisem [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]