Decydujący okres fazy grupowej, każde spotkanie ważniejsze od poprzedniego, a kielczanie muszą radzić sobie bez Daniela Dujshebaeva, Alexa Dujshebaeva i Luki Cindricia. Mistrzowie Polski przyzwyczaili się już jednak do tego, że droga do sukcesu nigdy nie jest łatwa, więc przed spotkaniem z Montpellier nie narzekali. Szkoleniowiec żółto-biało-niebieskich wyraził się jasno: - Dopóki mamy bramkarza i sześciu zawodników w polu, to zawsze będziemy walczyć.
Brak środkowego rozgrywającego to ogromny problem, ale gospodarze starali się tę dziurę załatać najlepiej, jak mogli. Od pierwszych minut grę PGE VIVE kreował Mateusz Jachlewski, później ta funkcja przypadła Mariuszowi Jurkiewiczowi.
Początek pojedynku wyglądał dla mistrzów Polski optymistycznie. Już od pierwszych minut dobrze spisywał się Vladimir Cupara, ważne trafienia na otwarcie zapisał na swoim koncie Krzysztof Lijewski i kielczanie szybko wyszli na prowadzenie 3:1. Goście jednak błyskawicznie odpowiedzieli na dobre akcje rywali i natychmiast odrobili straty. Od tego momentu stracie zrobiło się zdecydowanie bardziej wyrównane.
ZOBACZ WIDEO PGNiG Superliga: Niesamowita końcówka w Kwidzynie! Zadecydował rzut z połowy boiska!
Żółto-biało-niebiescy mieli jednak problem, który z każdą kolejną minutą wydawał się coraz większy - kielecka druga linia praktycznie nie istniała. Dopóki skuteczność z innych stref boiska stała na dobrym poziomie, dopóty kłopoty udawało się maskować. Pod koniec pierwszej połowy ofensywa mistrzów Polski przeżywała jednak spory kryzys. Francuzi skrzętnie to wykorzystali i odskoczyli na trzy trafienia.
Druga połowa nie przyniosła poprawy sytuacji. Nieskuteczność kielczan wołała o pomstę do nieba. Błędy gospodarzy były jak woda na młyn dla przyjezdnych - wystarczył moment, a oni swoją przewagę powiększyli do pięciu bramek. Szczypiorniści PGE VIVE mocno męczyli się w ataku, nawet jeśli wypracowali dobrą pozycję, to pudłowali na potęgę. Wydawało się, że kryzys zostanie zażegnany na niecałe dwadzieścia minut przed końcem, ale zamiast odrobienia dwóch trafień, mistrzowie Polski popełnili dwa błędy i znów wrócili do punktu wyjścia.
Sytuacja odmieniła się o sto osiemdziesiąt stopni zaledwie dziesięć minut później. W 48. minucie gracze Montpellier HB prowadzili pięcioma bramkami. Wtedy do prawdziwej pogoni rzucili się mistrzowie Polski. Zawodnicy Dujszebajewa w sześć minut całkowicie zniwelowali swoje straty. Kilka piekielnie ważnych piłek obronił Cupara, doskonale spisywała się kielecka obrona, wreszcie też w niepamięć poszły problemy ze skutecznością. Teraz z blokadą zmagali się Francuzi, ale nikomu w Hali Legionów to nie przeszkadzało.
Kielczanie jednak nie przełamali rywali. Sztab szkoleniowy Montpellier HB wykorzystał czas, co jakby znów rozbiło gospodarzy. Walka o korzystny wynik toczyła się do ostatnich sekund, tym razem punkty nie powędrowały jednak do żółto-biało-niebieskich. Gospodarze pretensje mogli mieć tylko do siebie - mieli piłkę na remis, ale nie poradzili sobie z jej skutecznym rozegraniem. Dla mistrzów Polski to kosztowna porażka, tym bardziej, że pozostałe wyniki w tej kolejce ułożyły się dla PGE VIVE więcej niż korzystnie.
Liga Mistrzów, 12. kolejka:
PGE VIVE Kielce - Montpellier HB 27:28 (11:14)
PGE VIVE: Ivić, Cupara - Jurecki 3, Bis, Aguinagalde 4, Jachlewski 3, Janc 3, Lijewski 4, Jurkiewicz, Kulesz 1, Moryto 3, Mamić, Fernandez 4, Karalek 2
Karne: 2/2
Kary: 2 min. (Jurecki)
Montpellier HB: Gerard, Portner - Simonet 3, Causse, Truchanovicius 3, Grebille 6, Bos, Guigou 1, Pettersson 2, Richardson 6, Kavticnik 1, Bonnefond, Faustin 2, Porte 4, Afgour
Karne: 3/3
Kary: 10 min. (Truchanovicius, Afgour - po 4 min., Richardson - 2 min.)
Michał Jurecki: 3/7, 6 asyst, 2 przechwyty, 4 straty
Uładzisłau Kulesz: 1/2, 5 asyst, blok, 5 strat
Płocczaki jeśli mogę wam coś zasugerować, Czytaj całość