Kielczanie przystąpi do spotkania dwa dni po wyczerpującym finale Pucharu Polski z Orlenem Wisłą Płock. Wyrównana walka trwała do ostatnich sekund, triumf zapewniła dopiero obrona Vladimira Cupary (26:25). W Opolu było widać, że drużyna odczuwa skutki boju z Poznania.
- Nie odbieramy wyniku ani ze zdziwieniem, ani ze złością, to po prostu konsekwencja tego, że w niedzielę graliśmy finał Pucharu Polski. To tylko to. Wiedzieliśmy, że czekać nas będzie trudne spotkanie i, mówiąc kolokwialnie, jestem mega, mega, mega niezadowolony z tego wyniku. Popełniliśmy za dużo błędów sam na sam z Adamem Malcherem i tyle. Poza tym wszystko jest okej - powiedział trener Talant Dujszebajew, cytowany przez portal kielcehandball.pl.
Szkoleniowiec zapewnił, że nie ma powodów do bicia na alarm. - Ponad sto meczów wygraliśmy i kiedyś w końcu musiała przyjść porażka. Teraz spokojnie odpoczniemy, przygotujemy się do rewanżu u nas. Jesteśmy tylko jedną bramką w tyle, jeśli wygramy, to już nie będzie tej mega sensacji, szoku i tego wszystkiego, o czym teraz się mówi. Moi zawodnicy to tylko ludzie, zmęczenie to normalna rzecz, nie jest łatwo rozegrać meczu z Gwardią Opole w tak krótkim czasie po spotkaniu z Płockiem - stwierdził.
Klasę przeciwników docenił też Mariusz Jurkiewicz. - Gwardia zagrała świetne zawody, rywale byli skuteczni zarówno z tyłu jak i z przodu. Nam zabrakło skuteczności, wykańczania czystych sytuacji i gospodarze zasłużenie wygrali jedną bramką. Nie zamierzam szukać wymówek, przyjechaliśmy do Opola w wiadomym celu i nie udało się go zrealizować - przyznał.
Gwardia przerwała ponad trzyletnią serię zwycięstw PGE VIVE Kielce w PGNiG Superlidze ---> TUTAJ WIĘCEJ.
ZOBACZ WIDEO "Druga połowa". Liverpool i Tottenham w finale Ligi Mistrzów. "To będzie angielska piłka w najlepszym wydaniu"