W Kwidzynie Renato Sulić, Jose Guilherme de Toledo i spółka stłamsili MMTS, nie pozwalali nawet na oddawanie rzutów. Piłki właściwie nie docierały do kołowego, Michała Pereta, rozgrywający pudłowali z daleka. Wiele prób było wymuszonych i Adam Morawski miał ułatwione zadanie. Reprezentant Polski w kilku sytuacjach dołożył sporo od siebie, wpuścił tylko 13 rzutów i wykręcił znakomite statystyki (ponad 50 proc. skutecznych obron).
Defensywa staje się znakiem firmowym drużyny Xaviera Sabatego. W finale Pucharu Polski udało się powstrzymać Alexa Dujshebaeva i Lukę Cindricia, czyli dwóch liderów PGE VIVE Kielce, będących w tym sezonie czołowymi graczami Ligi Mistrzów. W końcówce zabrakło jednak zimnej krwi i trofeum przeszło obok nosa (26:25), ale w Polskę poszedł sygnał, że dzięki obronie Wisła jest w stanie namieszać w finale Superligi.
ZOBACZ: Racotea blisko nowego klubu
Na drugim biegu MMTS, tak chwalony po ćwierćfinałach z Górnikiem Zabrze. Dopiero w ostatnich minutach kwidzynianom udało się uniknąć niechlubnego rekordu Superligi (od utworzenia w sezonie 2009/10). Do tej pory najmniej bramek w spotkaniu Superligi rzucili gracze Siódemki Miedzi Legnica (w 2011 roku 30:13 z... Wisłą Płock) i Meble Wójcik Elbląg (w 2016 roku 24:13 z Górnikiem Zabrze).
Wynik 25:13 oznacza, że rewanż w Płocku będzie najprawdopodobniej formalnością i Wisła po raz kolejny zagra w finale.
ZOBACZ: Szykuje się rewolucja w PSG
ZOBACZ WIDEO "Druga połowa". W czym tkwi fenomen Pochettino? "O jakości trenera decyduje to, co wykrzesał z piłkarzy"