Bundesliga. Stara gwardia, grupa pościgowa i garstka Polaków. Rusza najlepsza liga świata w piłce ręcznej

Odmienieni faworyci, coraz silniejsi pretendenci do czołówki i tylko wśród Polaków stagnacja. Z udziałem pięciu naszych szczypiornistów ruszają rozgrywki niemieckiej Bundesligi.

Marcin Górczyński
Marcin Górczyński
Piotr Chrapkowski WP SportoweFakty / Krzysztof Betnerowicz / Na zdjęciu: Piotr Chrapkowski
Gwiazdy piłki ręcznej są rozproszone po całym kontynencie, od Niemiec, poprzez Francję, Węgry, Macedonię i Polskę, jednak to Bundesligę wciąż uważa się za najbardziej prestiżowe rozgrywki na świecie. Liga odradza się po chudszych latach. Stale zmniejsza się dystans między zespołami, szeroka pojęta czołówka liczy nie 3-4 kluby, a co najmniej sześć. Kolorytu dodaje fakt, że właściwie każdy może wygrać z każdym.

ZOBACZ: Kompendium Superligi - Stal Mielec wychodzi na prostą

Wygłodniałe Zebry

Przeciętny kibic piłki ręcznej, zapytany o faworytów, jednym tchem wymieni SG Flensburg-Handewitt, Rhein-Neckar Loewen i THW Kiel. Oczywiście coś w tym jest, bo ligowi potentaci przeważnie wymieniają się miejscami na podium. Skończyły się czasy bezwzględnej dominacji - do niedawna kilończycy kolekcjonowali trofea (2010-2015), wygrywając rozgrywki w cuglach. Od 2016 roku do tortu dobrali się zawodnicy RNL i niewidziani na szczycie od 15 lat Wikingowie z Flensburga.
Drużyna z północy Niemiec celuje w trzeci triumf z rzędu, ale w stosunku do reszty stawki nie wzmocniła się znacząco, wręcz jest na minusie. Odejście Rasmusa Lauge Schmidta ma zrównoważyć wracający do Bundesligi Michał Jurecki. W Kielcach uznano, że 34-letniego byłego reprezentanta Polski nie stać na jeszcze dwa sezony na najwyższym poziomie. We Flensburgu nie zawahali się i "Dzidziuś" pod koniec kariery spróbuje ponownie podbić Niemcy. Jedno jest pewne - obciążenia będą ogromne, w Bundeslidze mecze "do odegrania" (znane z Superligi) to mniejszość.

ZOBACZ WIDEO Robert Lewandowski jeszcze lepszy niż w poprzednim sezonie? "Gnabry i Coman mogą mu w tym pomóc"
Obrońcy tytułu stracili też swoją skałę w obronie. Kontrowersyjny, albo jak kto woli, wyrazisty w opiniach Tobias Karlsson wypoczywa po karierze w Szwecji. Dla Flensburga to swego rodzaju wstrząs, twardy defensor łamał najlepsze ofensywy w Europie od 10 lat. Chociażby dlatego eksperci wskazują innych faworytów.

Piekielnie głodne sukcesów jest THW Kiel. Zebry nie nasyciły się triumfem w Pucharze EHF, od 2015 roku pozostają bez mistrzostwa. Przez cały poprzedni sezon niespostrzeżenie naciskały Flensburg, przegrały tytuł o dwa punkty. Srebro zakończyło jednocześnie erę trenera Alfreda Gislasona. Islandczyk, twórca kilońskiej maszyny do wygrywania, po 11 latach zrobił sobie wolne od zawodu. Posadę przejął szykowany do tej roli Filip Jicha. Czech ma duży kredyt zaufania, przed laty uwielbiała go widownia Sparkassen Areny. Dostał we władanie naprawdę mocny skład, osłabiony tylko odejściem Andreasa Wolffa do Kielc.

ZOBACZ: Piekielnie trudne wyzwanie przed beniaminkiem Superligi

Rozpędzony peleton

Po zeszłosezonowym rozczarowaniu Rhein-Neckar Loewen wyłożyło kilkaset tysięcy euro, by Romain Lagarde raził rywali swoimi rzutami już od tego sezonu. Lwy czują niedosyt, czwarte miejsce wypchnęło ich poza Ligę Mistrzów. Nowego ducha ma tchnąć selekcjoner Szwedów Kristjan Andresson. Z Andy'm Schmidem, wciąż będącym u szczytu formy, drużyna z Mannheim to drugi obok THW najpoważniejszy konkurent Flensburga.

SC Magdeburg rozbudził sobie apetyt brązowym medalem, a po kilku sensownych transferach prezentuje się nawet bardziej okazale. Naszpikowane reprezentantami Niemiec MT Melsungen jak co roku zapowiada szturm na podium, będące ostatnio w uśpieniu Lisy z Berlina (Fuechse) zamierzają stopniowo nadgryzać czołówkę. Tak przeciętny sezon nie powinien powtórzyć w Lipsku, wzmocnionym m.in. Marko Mamiciem. Jak prawie co roku w Bundeslidze, może objawić się czarny koń. Kilka miesięcy temu zachwycał beniaminek, Bergischer, wcześniej o podium bił Hannover, teraz kandydatów jest przynajmniej czterech (Wetzlar, Frisch Auf! Goeppingen, Hannover, Erlangen). Przyzwoicie wygląda zwycięzca 2. Bundesligi HBW Balingen-Weilstetten, trochę gorzej powstający z kolan HSG Nordhorn-Lingen, ale nie jest skazany na pożarcie.

Polska kolonia

Biało-Czerwonych zaledwie pięciu, ale dobre wieści są takie, że przynajmniej nie okupują ławek. O Jureckim już pisaliśmy, Maciej Gębala z biegiem czasu przebił się do siódemki SC DHfK Lipsk. Obrotowy doszedł do siebie po trzech zabiegach ręki, wciąż pauzuje za to Maciej Majdziński z Bergischer. Były reprezentant młodzieżówki znowu leczy zerwane więzadła krzyżowe w kolanie i może mówić o pechu, bo przed kontuzją stopniowo piął się w hierarchii. Po urazie także Piotr Wyszomirski. Bramkarz Lemgo spróbuje wygryźć z siódemki Szweda Petera Johannessena.

Najważniejszą rolę odgrywa zdecydowanie Piotr Chrapkowski. Zadomowił się w Magdeburgu, trudno sobie wyobrazić obronę Gladiatorów bez kapitana reprezentacji. Do tego daje jakość w ataku. Z racji pełnionej roli dość rzadko, ale często w ważnym momentach zapędza się do przodu. W ciągu kilku miesięcy wyrobił sobie markę czołowego obrońcy ligi i nie ma w tym krzty przesady. Na dowód - Magdeburg kilka miesięcy temu przedłużył z nim umowę aż do 2023 roku.

Czy Michał Jurecki sprawdzi się we Flensburgu?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×