Poważny sponsor, sprawnie prowadzone negocjacje transferowe, nazwiska z doświadczeniem. W Tarnowie starają się, by przygoda z Superligą nie zakończyła się wyłącznie bolesnymi lekcjami, jednak zdają sobie sprawę ze skali wyzwania.
- Nie da się zbudować drużyny czołówki w trzy lata. Powiem to otwarcie: będziemy walczyć o utrzymanie, innej opcji w tym roku nie ma. Postaramy się zaprezentować jak najlepiej, ale takie są realia - podsumowuje trener Marcin Markuszewski, który przed sezonem przejął obowiązki od Ryszarda Tabora.
Z zeszłosezonowego składu raptem kilku graczy posmakowało Superligi. W kadrze pozostała trójka z nich (Łukasz Nowak, Damian Misiewicz, Grzegorz Barnaś), więc naturalną koleją rzeczy były rozmowy z uznanymi ligowcami. Do Tarnowa ściągnięto trzech graczy od dawna występujących w Superlidze (Patryk Małecki, Łukasz Kużdeba i Mindaugas Tarcijonas), trzech mających trochę mniejsze doświadczenie (Michał Grabowski, Kamil Pedryc i Paulo Grozdek) oraz reprezentanta Polski juniorów, Wojciecha Dadeja.
ZOBACZ WIDEO Podsumowanie tygodnia. Sprawa Carlitosa i świetne wejście w sezon Roberta Lewandowskiego
Transfery może nie powalają na kolana, ale trener Markuszewski jest zadowolony z aktualnych możliwości. - Zależało mi na równorzędnym składzie, chciałem mieć 14 równych graczy, bez podziału na pierwszą czy drugą siódemkę. Przykładowo na środku nigdy nie dałem znać, czy numerem jeden jest Wojtek Dadej czy Albert Sanek. Obaj pełnią tak samo ważną rolę - przyznaje szkoleniowiec.
ZOBACZ: Rhein-Neckar Loewen zrezygnowało z wielkiego talentu
Jedyną zagadką pozostaje obsada prawego rozegrania, ale Markuszewski nie będzie rozdzierał szat, jeśli do startu ligi nie uda się znaleźć odpowiedniego kandydata. - Nic na siłę. Myślę, że w tej roli poradzą sobie Łukasz Nowak i Michał Granowski. Mieliśmy kilka opcji, ale z różnych względów nie zdecydowaliśmy się na nie - wyjaśnia trener, przyznając, że w grę wchodzili Ukrainiec Stanisław Petryczka i Serb Marko Żivojinović (ZOBACZ).
Ogląd sytuacji dały przedsezonowe sparingi, choć bardziej wypada napisać, że uzmysłowiły poziom trudności. Beniaminek nie wygrał ani jednego z nich, zaledwie jeden zremisował (ze Stalą Mielec). Potrafił naciskać ZTR Zaporoże czy brązowych medalistów ligi, Gwardię Opole (30:27), z drugiej strony Górnik Zabrze niedawno wybił mu piłkę ręczną z głów (37:19). - Taki był plan, mieliśmy "otrzaskać się" z rywalami na tym poziomie. Graliśmy falami - po dobrych spotkaniach przychodziły bardzo słabe. Nad regularnością trzeba jeszcze popracować - podkreśla Markuszewski.
Grupa Azoty Tarnów zainauguruje rozgrywki 31 sierpnia w Zabrzu z NMC Górnikiem.