Podczas gdy przegrana z Górnikiem była ewidentna, to w środę losy punktów do podniesienia z puławskiego parkietu ważyły się do ostatniego rzutu z serii karnych, czyli ponad godzinę czystej gry. - Jestem zadowolony z tego, że nie zwiesiliśmy głów tak jak w Zabrzu i doprowadziliśmy do remisu. (...) Z przebiegu całego spotkania remis był sprawiedliwym wynikiem. Zespoły włożyły sporo serca i sił w ten pojedynek - powiedział puławski rozgrywający w rozmowie dla oficjalnej strony klubowej.
- Szkoda naszych głupich błędów, popełnionych przy prowadzeniu trzema bramkami. Przez nie, to Gwardia wyszła na dwie do przodu. Jeszcze mieliśmy sytuację na wygranie mecz, ale cóż, kolejny karny nietrafiony - żałował Łangowski.
Pojawiła się sugestia, że może puławskiej drużynie potrzebna jest pomoc psychologa. - Nie wiem co mam odpowiedzieć na to pytanie - odrzekł "Tolek", wyraźnie zaskoczony taką sugestią. - Wydaje mi się, że nie potrzebujemy. Przede wszystkim musimy rzucać bramki, być skuteczni w ataku i tyle. Na tym musimy się skoncentrować, psycholog nic nam w tym nie pomoże - dodał po chwilowym zebraniu myśli.
Zobacz także:
Hitowy transfer w Bundeslidze?
Ulga w Płocku. Kontuzjowani gracze powoli wracają
W wyniku porażki z Gwardzistami Azoty straciły na ich rzecz czwarte miejsce w tabeli PGNiG Superligi. Puławianie są teraz piątą ekipą rozgrywek z 22 punktami na koncie. Gwardia ma "oczko" więcej. Na czele niezmiennie Orlen Wisła Płock trzy punkty przed obrońcami tytułu z PGE VIVE Kielce.
ZOBACZ WIDEO Stacja Tokio #8: Iga Baumgart-Witan. Baba nie do zajechania